Ale za to, że jestem taka kochana, proszę o podzielenie się ze mną swoimi opiniami, bo mi tu i (tam) smutno bez Was!
A teraz do rzeczy! Smacznego!
Wasza Czekoladka ;).
5.
Bill patrzył tylko jak jego brat
chowa z powrotem portfel i telefon do kieszeni, po czym zostawia go samego w
mieszkaniu, zatrzaskując za sobą drzwi. Już wtedy spodziewał się, że odtrącił
jego pomocną dłoń o jeden raz za dużo.
- Idioto. Potrzebuję jeszcze…
czasu – wydukał do pustej przestrzeni przed sobą.
Owinął się ciaśniej kocem i
podkręcił głos w telewizorze, mając nadzieję, że zagłuszy jego myśli.
Przysnął wreszcie na tej kanapie
znużony jakimś teleturniejem, podczas gdy jego bliźniak, zaszywszy się w barze,
sączył piwo złorzecząc każdemu, kto próbował się do niego zbliżyć. Z nich dwóch
był tym, który potrafił się jeszcze wtopić w tłum. Na wszelki wypadek zaszył
się w kącie, gdzie było dość mało miejsca i zaglądały jedynie pary szukające
miejsca do obłapiania się. Zabezpieczył się jednak i na widoku postawił puste
kufle oraz nieustannie trzymał dłoń na tym obecnie pitym. Na ten widok
napaleńcy zmywali się, aby nie zostać przyłapanymi. Żadne z nich nie widziało
swoich twarzy, mógł dalej upijać się w samotności.
Gdyby wiedział do jakiej dojdzie
afery, upewniłby się, że ktoś może potwierdzić jego obecność w owym barze do
zamknięcia w godzinach wczesno porannych, kiedy to był już w takim stanie, że
nie pamiętał nic, włącznie z drogą powrotną i trafieniem do łóżka. Kolejny
dzień miał mu dać się we znaki i to nie tylko z powodu kaca.
Wciąż tkwił w salonie, gdy koło
szóstej rano Tom wtoczył się do mieszkania. Od razu poczuł okropny smród piwska
i fajek, które musiał wypalić. Pozwolił mu się zwalić w ubraniu na łóżko,
rozebrał go, jednak sam po ówczesnym zamknięciu drzwi frontowych postanowił
spać na kanapie. Tam też zostało go kilka godzin później pukanie do drzwi. Jako
że jego brat wciąż był śmierdzącymi zwłokami, sam niechętnie poszedł sprawdzić,
kogo wspaniałomyślnie ochroniarze postanowili wpuścić pod ich drzwi.
Stał tam Jost.
- Otwieraj Kaulitz, jeden czy
drugi. Mamy do pogadania. Wiem, że sterczysz pod tymi drzwiami.
Bill westchnął tylko i po chwili
majstrowania przy zamkach wpuścił gościa do środka, witając się z nim krótkim
kiwnięciem głową.
- Wreszcie widzę cię na własne
oczy. Jak tam? – zapytał manager, zamykając za sobą drzwi. – Gdzie Tom?
- Śpi – odparł, ignorując
pierwsze pytanie.
- Jeszcze?
- Wrócił niedawno zalany w trupa
– sprostował, odwracając wzrok od mężczyzny.
Miał wrażenie, że wciąż wygląda
jak wtedy tuż po gwałcie. Zakrwawiony, posiniaczony, przypominający raczej
przerżniętą dziwkę niż wokalistę, divę, jaką odgrywał przez lata. Dlatego wciąż
nie potrafił opuścić łóżka.
- No tak. Więc jak się czujesz?
Wyglądasz dużo lepiej. Niedługo mógłbyś się pokazać, fani za tobą tęsknią. Tom
już dość zapewnia im nowinek za was dwóch – mruknął, przy czym chłopak zdał
sobie sprawę, że Jost kieruje się do sypialni.
Sam nie wiedział, czy bardziej
zaskoczyły go jego słowa, czy zachowanie. Nie miał czasu się nad tym
zastanawiać.
- O czym ty mówisz?
- Kaulitz, podnoś dupsko! –
ryknął tuż po otworzeniu drzwi, za którymi dogorywał Tom.
Hałas doprowadził do tego, że
obudził go okrutny ból głowy. Z jękiem otworzył oczy i podniósł wzrok na
managera, który rzucił w niego plikiem papierów. Po chwili dojrzał, że to
wydruki ze strony internetowej.
- Pamiętasz, co ogłosiliśmy, gdy
musiałem odwołać występ?
- Że Bill się rozchorował.
- Tak! A ty, jako przykładny
braciszek balujesz w najlepsze i chodzisz na randki. Niech cię szlag, Tom.
Przypominasz sobie, co oznacza słowo odpowiedzialność? Albo rozmowę na temat
wody sodowej uderzającej do głowy?!
Naprawdę bardzo chciał wyjaśnić,
że David nie do końca ma rację, ale jego krzyki sprawiały, że ból głowy nie
pozwalał mu wydusić z siebie ani słowa. Zamiast tego przez zmrużone oczy
dojrzał wreszcie zdjęcie pod sklepem z Rią. Całującą go Rią. Zrobiło mu się
zimno i zemdliło go tak, że cudem tylko zatrzymał zawartość żołądka na swoim
miejscu. Zaraz potem wepchnął wydruki pod poduszkę, ale było już za późno. Jego
bliźniak podszedł bez słowa i wyciągnął je stamtąd, patrząc mu prosto w oczy.
Tom nawet nie próbował mu przeszkadzać. Wystarczyłoby, żeby sprawdził w sieci.
Takie fotki nie przechodziły bez echa. W tej chwili nawet nie mógł za bardzo z
nim porozmawiać.
- Właściwie to nieporozumienie…
- Nie chce mi się tego słuchać.
Po pierwsze dlatego, że stawiasz zespół w złym świetle, a po drugie ze względu
na brata, weź się w garść z łaski swojej. Długo jeszcze trzeba będzie cię
niańczyć?
- Może przestań wreszcie
pierdolić, że jestem dla ciebie jak syn, to coś się zmieni – warknął
rozdrażniony atakiem na swoją osobę i kacem, który dopełniał czarę goryczy.
Po chwili już żałował, że to
powiedział i nawet nie drgnął, gdy dostał w łeb od bliźniaka.
- Przepraszam, David, on jest
jeszcze pijany – wydusił cicho Bill, piorunując wzrokiem winnego. – Porozmawiam
sobie z nim, gdy wytrzeźwieje.
Mężczyzna kiwnął jedynie głową
na znak, że się zgadza. Jego twarz dokładnie zdradzała, jaką przykrość sprawiły
mu słowa Kaulitza.
- Jeszcze do tego wrócimy. On
tak często? – zapytał wreszcie, na co Bill pokręcił jedynie przecząco głową.
Starał się pamiętać o
oddychaniu. Coś zaciskało mu się na gardle, a przed oczyma wciąż pojawiało się
to zdjęcie. Ile to już razy widział takie obrazki? Tylko dotąd bliźniak nie
zapewniał go, że będzie mu wierny. Nie mógł pojąć dlaczego to tak go zabolało,
chociaż spodziewał się, że do tego dojdzie. Może bardzo pragnął, żeby tamto
wyznanie było prawdziwe, jednak manager pogrzebał jego nadzieje. Teraz chciał
już tylko, żeby sobie poszedł. Spakować się i wynieść od brata gdziekolwiek,
gdzie wreszcie zostanie sam w świętym spokoju i nikt nie będzie go gnębił. I
łgał w żywe oczy.
- To w końcu jego „dziewczyna”,
nie powinieneś chyba…
- Przestań go bronić – fuknął na
niego Jost, co sprawiło, że aż się wzdrygnął. Zaczynało go to drażnić.
Przymknął oczy i wzruszył ramionami. – Wiesz, że za miesiąc najdalej będzie
miał następną.
- Nie będzie! Możecie nie gadać
o mnie, jakby mnie tu nie było?! Zrozum wreszcie, że moje życie osobiste nie
dotyczy zespołu. Nie ćpam, nie chleję. Po prostu… wczoraj tak wyszło. Idź już,
dobrze? Na pewno masz dużo pracy – podsumował poirytowany już tą sytuacją.
- Doigrasz się, Tom. Jutro
czekam na telefon i przyjeżdżam po was.
- David, za wcześnie na… -
zaczął Bill, ale manager go zignorował.
- Mamy zebranie. Trzeba spotkać
się z ludźmi z wytwórni, upominają się o ciebie – dodał, patrząc na niego
wymownie.
- To do jutra – mruknął
niechętnie starszy Kaulitz.
Jost pokręcił z niezadowoleniem
głową i pożegnał się krótkim skinieniem. Bill od razu poszedł zamknąć za nim
drzwi, a Tom pobiegł do łazienki. Doprowadzenie się do porządku zajęło mu kilka
chwil, podczas których jego brat miał nadzieję zdążyć się spakować. Chciał się
odciąć i odejść, a przy tym najmniejszego zamiaru pokazywać się na jakimś
spotkaniu ze sztywniakami, którzy skupiali się na zarabianiu na jego sukcesach
i nieszczęściach. Zrobiło mu się nieco gorąco, gdy Tom opuścił łazienkę
znacznie prędzej niż się tego spodziewał. Wciąż wyglądał jak siedem nieszczęść,
ale zaskoczenie na jego twarzy odznaczało się mocniej.
- Dlaczego się pakujesz? Dokądś
się wybierasz?
- Dokądkolwiek.
- Jasne. Nigdzie nie pójdziesz –
mruknął rozdrażniony.
Zaraz potem podszedł i wyrwał mu
robę z ręki. Bill wzdrygnął się i spróbował ją odebrać, ale bliźniak odepchnął
tylko jego dłoń.
- Daj mi spokój!
- Nie! To nie fair! Nawet nie
zapytałeś, co tak naprawdę…
- A jak mogło być? Po zakupach
zwiałeś. Nie było cię całą noc. Biorąc pod uwagę, że nie pojawiło się żadne
inne zdjęcie, nie muszę pytać, gdzie byłeś…
- POJEBAŁO CIĘ?! – Tom wydarł
się tak, że rozbolała go głowa. Złapał się za nią i skrzywił się. – Byłem w
barze, dobrze?! Wkurwiłeś mnie wcześniej.
- Po prostu… nie kłam już –
syknął Bill, wyrywając tym razem swoją torbę. – Nie chcę dłużej…
- Zerwałem z nią definitywnie
tam pod sklepem! Dlaczego nigdy mi nie wierzysz?!
- Przywykłem do tego, że
kłamiesz.
- Ale to prawda!
- Udowodnij mi to – warknął,
sięgając po telefon Toma, który leżał na stoliku obok. – Proszę bardzo.
Zacisnął ze złości zęby. Brat
wyraźnie próbował się na nim odegrać, a on miał chęć oddać mu ten aparat i
wsadzić mu go do gardła.
- Sam zadzwoń! Co mam jej
powiedzieć? Przyjedź, bo mój brat nie wierzy, że się rozstaliśmy?
Chłopak zdawał sobie sprawę, że
to bez sensu. Był wściekły i załamany. W tej chwili nie wiedział już czy mu
wierzy, czy chce w to wierzyć. Opadł bezsilnie na łóżko i odwrócił od niego
wzrok. Nie zadzwonił do niej. Nie było takiej opcji. Poza tym jeśli okazałoby
się, że to prawda, nie chciałby jej aż tak dobijać, jego bliźniak i tak był w
tym mistrzem.
- A zdjęcie?
- No… zaskoczyła mnie. Potem jej
wyjaśniłem…
- I naprawdę byłeś w barze…? –
jego głos był zupełnie wyprany z emocji.
- Naprawdę sądzisz, że gdybym
był u niej, byłbym tak pijany? Albo nawet gdyby, to w takim stanie wróciłbym do
domu…? – odpowiedział, mając już zupełnie dość tego nieporozumienia.
Spojrzenie jego brata mówiło mu
jednak, że to co powiedział wcale nie wydawało się tak oczywiste.
- Może myślałeś, że się nie
dowiem?
- Ty naprawdę masz o mnie bardzo
złe mniemanie – stwierdził z goryczą, zaciskając zaraz potem wargi w cienką
linię.
Bill odwrócił tylko wzrok. W tamtej
chwili Tom pomyślał, że chyba naprawdę długo pracował na ten brak zaufania.
Przecież pamiętał każdy raz, gdy go zwodził. Może wydawało mu się, że skoro bliźniak
zawsze wokół wszystkiego robił zamieszanie, po prostu przesadza. W końcu mówił
mu, że to on jest tym, do którego zawsze wróci. Na tamtą chwilę rozumiał już,
ale był wściekły, że dopiero ktoś taki jak Dave doprowadził do tego, że
przejrzał na oczy. Nie wiedział tylko co w związku z tym powinien teraz zrobić.
Jego bliźniak zamiast się pozbierać przy jego boku, rozsypywał się coraz
bardziej, doprowadzając go do szaleństwa. Nie potrafił radzić sobie z jego
urazem. Czuł się jak ślepiec, próbując się do niego zbliżyć. Nie widział drogi.
- Ok, może jestem dupkiem, ale
od jakiegoś czasu nie okłamuję cię. Mogę to powtórzyć sto razy albo zapisać w
zeszycie za karę, ale musisz mi uwierzyć – powiedział, patrząc na profil jego
twarzy.
- Nie wiem, Tom. Czuję
wściekłość i bezradność. Chcę tylko, żeby wszyscy dali mi spokój.
- Więc daj mi w końcu szansę
sobie pomóc – mruknął cicho.
Dostrzegał różnicę – w tym jak
bliźniak się do niego odnosił, widział troskę w jego spojrzeniu i kiedy mu się
tak tłumaczył, wydawał się naprawdę tym przejmować, podczas gdy wcześniej był
zwykle pewny swego i zupełnie ignorował to, czy brat mu wierzy. Tak traktuje
się pewniaków. Mimo widocznej zmiany wcale nie było mu łatwo przełamać się po
tym, do czego doprowadził, próbując utworzyć między nimi braterski dystans.
Cichy głosik przypominający mu, że właściwie starał się oszukać i jego, i
siebie był zagłuszany przez wyzwiska i poniżenia, jakie wciąż tkwiły w jego
głowie i zaskakiwały go w środku nocy. Tak ciężko było mu walczyć o powrót do
normalności.
Zamyślony nie zauważył nawet, że
brat do niego podszedł. Dopiero, gdy poczuł jego dotyk na ramieniu, spojrzał na
niego zaskoczony, pozwalając się podnieść. Nie zdążył zaprotestować nim Tom
wziął go w ramiona. W pierwszej chwili poczuł dreszcz, wystraszył się. Nim się
zorientował w jego oczach stanęły łzy, a całe ciało opanowało ciepło
przyciskającego go do siebie bliźniaka.
- Tom…
- Już dobrze. Naprawdę. I nadal
jesteś ulubioną divą niezliczonych rzeszy fanek. A ja jestem twoją największą
fanką – dodał sprawiając, że Bill parsknął śmiechem przez łzy. – No co? Wiesz,
że nie umiem pocieszać.
- Jesteś okropny.
- To chyba już lepiej niż
ostatni dupek?
- Tom!
Bill nie mógł uwierzyć, że się
śmieje.
- Wiem, pewnie nie raz nazywałeś
mnie gorzej.
Chłopak otarł dłonią łzy, czując
dłoń gładzącą jego plecy, delikatne dreszcze rozluźniały jego spięte mięśnie.
Znów miał ochotę wylać z siebie cały żal i ból, który dusił w sobie. Ale ile
można płakać? Nieco niepewnie objął jego szuję i spokojniej wtulił się w źródło
kojącego ciepła. Tom miał podwyższoną temperaturę przez zatrucie alkoholowe,
więc mógł z niego czerpać do woli. Zastanawiał się, dlaczego tak jest – kiedy
już znajdzie się w jego ramionach wszystko inne staje się nieistotne. Znikało.
Czuł się wciąż podle, ale śmiał się. Naprawdę przy nim się śmiał.
I wreszcie – dlaczego tak długo
się przed tym bronił? Dlaczego Tom nie wziął jak zwykle tego, co przecież do
niego należało? „Zmienił się” – przemknęło mu przez głowę. Z każdą sekundą
zapominał o wątpliwościach.
- Kocham cię, Billy. Zostań ze
mną. Wszystko naprawię.
- Mhm – potwierdził mruknięciem,
pociągając zaraz potem nosem. Uśmiechnął się lekko. – Zostanę.