piątek, 2 września 2016

Ten drugi [2]

Witam znowu! :D
Jej, fajnie tak często się znowu z Wami witać. Czuję się trochę, jakbym wróciła do czasów, gdy publikowałam kolejne części nałogowo ;).
Trochę późno, jak zwykle, ale tym razem to wina Riri, bo jakoś zachciało mi się przeczytać jedno z jej opowiadań i przepadłam na cały dzień... ale jestem! Z godnie z obietnicą jeszcze przez jakiś czas jest piąteczek, więc mam nadzieję, że znajdziecie czas, żeby coś tu przekąsić i podzielić się ze mną wrażeniami ;).
Uwielbiam zaglądać tu znacznie częściej niż powinnam. I przez Was znowu poczytuję swoje stare opowiadania i najwyraźniej muszę Wam za to podziękować, bo jakby... odżyłam twórczo. Nie, żebym nic nie pisała przez tak długi czas, ale... to nie było to. Widać - zawieszenie publikowania było poniekąd błędem. Co ja bym bez Was zrobiła? Naprawdę tęskniłam!

Ach i Undka xD. Nie chcesz lubić Dave'a. Uwierz mi <3.

Smacznego!

Wasza Czekoladka ;).

P.S. W razie, gdyby ktoś się wcześniej nie załapał, zapraszam na nowe opowiadanie moje & Riri. TWC i dużo fajerwerków! Zapraszam tutaj: Dary - Wynieś mnie

2.

Przy obiedzie Tom zachowywał się jakby nigdy nic, chociaż za każdym razem, gdy brat łapał jego spojrzenie, gdzieś za ścianą obojętności wrzała jego złość. Chłopak był pewien, że za nic nie chce się dowiedzieć jak zareagowałby na jego kłamstwo. Grzebał więc widelcem w talerzu zupełnie nie mając apetytu, chociaż nic właściwie jeszcze nie jadł. Z zamyślenia wyrwał go głos Toma.
- Więc kiedy zamierzasz wszystkim przedstawić Dave’a? Mama bardzo by się ucieszyła.
Aż przeszły go zimne dreszcze.
- Nie przeginaj. Na razie chcemy zostawić to dla siebie. Wiesz, lepiej się poznać.
- No, wiem. Ale nie zwlekajcie za długo – mruknął, patrząc się jednak na swój widelec.
- To zależy jakie jeszcze niespodzianki ma dla mnie Bill – wtrącił się Dave, a młodszy z bliźniaków mimowolnie spojrzał na niego niechętnie.
- To jakie miał dotąd?
- No, nadopiekuńczego brata – odparł, bez mrugnięcia wytrzymując morderczy wzrok Toma.
Billowi nie podobało się to, jak otwarcie się stawiał. Wydawało mu się, że Tom ma dość rozumu, żeby nie zaczynać wojny, ale naprawdę niewiele wiedział o Dave’ie. Odchrząknął niezręcznie.
- Nie przesadzaj. Dlaczego się tak zachowujesz? – rzucił wyzywająco, uznając, że najlepiej będzie zadusić ten spór w zarodku. Dave nie miał pojęcia o nim i Tomie, więc nie miał powodu stawiać się mu, skoro wcześniej się nie znali.
- Umiem o siebie zadbać – warknął Tom.
- Ale tu nie chodzi o ciebie, już mówiłem Dave’owi, że nie lubię, gdy robi coś takiego.
Bill nigdy nie spodziewał się, że dopuści się takich sposobów na zapanowanie nad sytuacją. Bał się tylko tego, jak bardzo brat może być o niego zazdrosny i że sam nie wytrzyma, i po prostu stąd ucieknie. Wciąż chciał wierzyć, że to nie tylko złość o odebraną zabawkę.
- Wybacz, Billy. W końcu nie powiedziałem nic złego. To tylko żarty, poza tym to naprawdę słodkie, że tak o siebie dbacie.
- Złośliwiec – mruknął już tylko chłopak, ale kątem oka dojrzał, że Tom przestał mordować ich wzrokiem. Dokończył obiad i wstał od stołu.
- Będę już leciał – oznajmił chłodno. – Powinieneś odprowadzić mnie do drzwi, Bill. Sam – dodał, widząc jak Dave podnosi się od stołu. Został w końcu na miejscu z tym okropnie pewnym siebie uśmiechem.
- Ale dokąd idziesz? Miałeś chyba… zostać?
- Owszem, ale masz już towarzystwo. Nie zamierzam przeszkadzać.
- Nie przeszkadzasz – rzucił Bill, zanim zdążył ugryźć się w język.
Brat spojrzał na niego zaskoczony, ale on nic nie mógł poradzić na to, czego pragnął mimowolnie. Długo go ostatnio nie było. Na dodatek nie sądził, że tak łatwo się podda. Czyżby tak łatwo było go oszukać?
Zatrzymali się pod drzwiami.
- Mam nadzieję, że jesteś zadowolony z wyboru – syknął Tom, wbijając ostre spojrzenie w bliźniaka.
- Zmusiłeś mnie do tego.
- To farsa. Jestem tego pewien, ale bądź pewien, że wrócę, gdy tylko to się skończy. To nie potrwa długo.
- Co ty możesz wiedzieć?!
- Daj spokój – warknął, łapiąc go za nadgarstek. Przyciągnął go do siebie gwałtownie i wpił się w jego wargi. Billowi zrobiło się gorąco. Nie cierpiał tego kolesia.
- Myśl sobie co chcesz.
- Już nie chcesz, żebym został?
Zacisnął zęby, czując krótkie ukłucie żalu.
- Nie. Masz rację, powinieneś już iść – odparł, odwracając się od niego. Wyrwał mu się i cofnął o kilka kroków.
- Baw się dobrze – rzucił jeszcze lodowato Tom i wyszedł z mieszkania, trzaskając drzwiami.
Po chwili Bill usłyszał kroki za plecami i odwrócił się w stronę zbliżającego się do niego chłopaka. Miał w tamtej chwili nadzieję, że Tom prędko nie wróci, bo zamierzał jak najprędzej pozbyć się stąd Dave’a. Zrozumiał już, że to był głupi pomysł i miał nadzieję z tego wybrnąć zanim zrobi się za późno.
- I jak, pożegnaliście się miło? Chyba mnie nie polubił.
- Spełniłeś swoje zadanie, dzięki, że zechciałeś pomóc – powiedział, jakby mieli sobie teraz podać ręce i się pożegnać.
Dave’owi się to nie spodobało. Zmarszczył brwi, a wieczny uśmiech zszedł z jego twarzy. Podszedł jeszcze bliżej i zmrużył oczy.
- Nie zrozumieliśmy się, Bill. Skończymy tę zabawę dopiero, gdy ja uznam, że mam jej dość. Więc przestań się zachowywać, jakbyś miał tu coś do powiedzenia – oznajmił, podchodząc do drzwi, żeby je zamknąć na zamek. – Chyba, że mam być równie bezczelny jak ty, ale obawiam się, że twój brat… i może nawet ktoś więcej dowie się kilku ciekawych rzeczy na twój temat.
- Zamierzasz mnie szantażować? – zapytał z niedowierzaniem, robiąc dwa kroki do tyłu.
- Zamierzam odebrać to, na co się umówiliśmy. Więc teraz, Kochanie, zabaw mnie czymś. Jeśli będę się nudził, zabawię się tobą.
Bill przekonał się, co strach może zrobić z człowiekiem. Nie miał odwagi się postawić. Dave szybko by sobie z nim poradził i nie byłoby tak przyjemnie, jak w przypadku jego brata. Był w kropce i zupełnie nie wiedział, co ze sobą zrobić. Czy zniesie to? I jak długo?
Wymusił na sobie uśmiech i zaprowadził go do salonu. Włączyli film, który Dave wybrał, a kiedy okazało się, że jednak jest kiepski, wyciągnął konsole do gier. Nie było mowy, żeby się skupił, więc łatwe zwycięstwa szybko znudziły chłopaka. Coraz częściej czuł ręce obłapiające go z każdej strony. Poszedł przygotować dla nich deser, mając nadzieję uwolnić się na jakiś czas spod jego bacznego wzroku. Zaczynał się coraz bardziej obawiać, że tym wazem nie Tom, a Dave będzie chciał u niego zostać. Na dodatek na samo wspomnienie o bliźniaku czuł ukłucie żalu. Co zrobi, kiedy już uwolni się od nich obu? Czuł, że nie było sensu liczyć na cudowną odmianę brata.
Po niedługiej chwili jego „chłopak” przyszedł za nim do kuchni. Przez moment Billowi wydawało się, że wystarczy mu wgapianie się w jego tył, ale w końcu zamiast wzroku poczuł na pośladkach jego ręce i aż podskoczył przestraszony. Ucieszył się, że w ręku miał widelec, a nie nóż.
- Mógłbyś tak nie robić? Przeszkadza mi to – wydusił z siebie, starając się odsunąć od siebie jego ręce.
- Nie mogłem się oprzeć. Już kiedy się poznaliśmy, miałem ochotę to zrobić. Tylko wtedy bezczelnie mnie spławiłeś…
Chłopak żałował, że w ogóle zostali sobie przedstawieni. Może w tamtej chwili już dawno przegrałby kolejną rundę z bratem, ale nie wpakowałby się w takie gówno.
Ulżyło mu tamtego wieczoru, gdy Dave w końcu zostawił go w spokoju i wyszedł z mieszkania, ale nie oznaczało to jeszcze końca jego kłopotów. Kiedy wreszcie został sam, zamknął się w sypialni, kuląc się na fotelu, który wydawał mu się zachować jakąś cząstkę Toma, gdy siedział na nim minionego dnia. Sam nie wiedział, kiedy poleciały mu łzy. Chciał cofnąć czas. Uniknąć kilku błędnych decyzji. Mieć przy sobie brata. Zasnął na tym fotelu, a koszmary jakie go dręczyły miały być przedsmakiem tego, co jeszcze go czekało.

Tom z początku zaglądał do niego przynajmniej co drugi dzień, jednak zawsze przekonywał się, że Bill spędza czas ze swoim chłopakiem. Jakoś w połowie kolejnego tygodnia na widok Dave’a rzucił tylko „Dobra, jak chcesz. Wygrałeś.”, zostawiając bliźniaka z oczyma otwierającymi się szeroko w przerażeniu i rozchylonymi ustami, jakby chciał zaprotestować, ale nie miał dość odwagi. W przeciwieństwie do Toma, Dave ani trochę nie zamierzał dawać za wygraną. Obłapiał go przy każdej okazji, wymuszał pocałunki i wciąż stawał mu na drodze. Przychodził codziennie i z każdym dniem poczynał sobie coraz śmielej, a on szukał rozwiązania, które nie poświadczyłoby całemu światu, jak wielkim jest idiotą.
Przez kolejne kilka dni jego bliźniak się nie pojawił, a on ledwo był w stanie panować nad sytuacją w swoim mieszkaniu. Dotąd pilnował się, żeby nie podpadać swojemu szantażyście. Wydawało mu się to niegroźne, póki potrafił traktować to wszystko jako zabawę z dość przystojnym, choć irytującym chłopakiem. Nie mógł jednak ciągnąć tego zbyt długo. Nie lubił spoufalać się z kimkolwiek obcym, ale tak naprawdę wciąż nie wiedział, jak zachować się w związku z groźbą. Dotarło do niego, że teraz został tu z nim zupełnie sam. Nie było już takiego prawdopodobieństwa, że w każdej chwili może tam wparować Tom. Dave natomiast robił co mu się żywnie podobało.
Po obudzeniu się w sobotni poranek nawet nie miał ochoty wychodzić z łóżka. Próbował zająć czymś swoje myśli, ale wciąż widział wściekłą twarz bliźniaka, gdy oznajmiał mu, że się poddaje i za każdym razem łzy stawały mu w oczach. Co też najlepszego narobił? Przewrócił się na brzuch, ocierając słoną wilgoć z twarzy i sięgnął na szafkę nocną po telefon. Przez kilka długich minut wpatrywał się w rządek cyfr, nim wreszcie zadzwonił.
Tom odebrał niemal natychmiast zupełnie go tym zaskakując. Bill zdał sobie sprawę, że wcale nie chciał, żeby to zrobił.
- Słucham cię?
- Cześć. Wyjechałeś? – zapytał od razu, nie chcąc dać po sobie poznać zdenerwowania i niedawnych dławiących łez.
- Nie, czemu?
- Przestałeś się odzywać.
- Nie trawię twojego chłopaka, zwykły dupek. Sorry – rzucił, jakby nigdy nic.
 Bill miał ochotę mu przytaknąć, pozostał jednak przy przemilczeniu tego. Wziął głęboki oddech i odwrócił wzrok, jakby co najmniej brat miał to zobaczyć.
- Może zjemy sami na mieście? – wyrzucił, zaciskając oczy.
- Nie chcesz tego, Bill.
- Co? Czemu? Chcę.
- Będę niemiły. Znowu będziesz miał do mnie pretensje. Poproś Dave’a – oznajmił wprost.
Młodszy z bliźniaków przyjął rozlewającą się po jego żołądku gorycz z zaciśniętymi zębami. Za nic nie chciał przyznać, że jego słowa są bolesne. Tęsknił za nim. Chyba jeszcze nigdy tak bardzo nie pragnął go zobaczyć.
- Myślę, że jakoś przetrwam. Do końca życia taki będziesz?
- Niech będzie. Zaraz po ciebie przyjadę – odparł po chwili zwłoki.
- Ok., tylko szybko. Proszę – dodał z myślą, że musi zdążyć zanim pojawi się tam Dave.
- Aż tak za mną tęsknisz? Może powinniśmy wyskoczyć do hotelu, a nie do miasta? – zasugerował, na co Bill zaklął cicho pod nosem.
Chętnie, ale „miał chłopaka”. Nie mógł. Nie powinien, bo wplącze się w jeszcze głupszy układ niż wcześniej.
- Nie, jestem głodny. Zadzwoń kiedy mam zejść.
- Jasne – mruknął w odpowiedzi Tom i rozłączył się.
Bill podniósł się i z niedowierzaniem pokręcił głową uznając, że to nie czas na zastanawianie się nad tym, co właściwie wyprawia. Musiał wziąć prysznic i ubrać się, a kazał bratu się spieszyć, więc miał może ze dwadzieścia minut. Zakładał właśnie buty, gdy rozległ się dźwięk domofonu, a jemu serce niemal stanęło w miejscu. Tom miał zadzwonić, a prócz niego jeszcze tylko jedna osoba wpadała tam ostatnimi czasy bez uprzedzenia. W jednej chwili łzy stanęły my w oczach, a ręce bezradnie opadły. Był przekonany, że Dave zmusi go do zostania z nim w domu. Robił to już wielokrotnie, gdy Bill próbował mu się wykręcić, a Toma zawsze irytował dostatecznie, żeby ten wkurzony wychodził. Tym razem miał chęć po prostu popłakać się z bezsilności.
W końcu rozległo się pukanie do drzwi. Bill otarł twarz, wziął głęboki oddech i zaklął wściekle. Nie da mu tej satysfakcji oglądania go w rozsypce. Złapał za klamkę, otworzył drzwi i zdębiał na widok swojego bliźniaka.
- Masz minę jakbyś zobaczył ducha – mruknął, mijając go w drodze w głąb mieszkania.
- Co tu robisz? Miałeś zadzwonić, a ja zejść – oburzył się, uspokajając swoje łomoczące serce.
- Wiesz, że nie lubię tłuc się po mieście. Wszędzie flesze i dziwne rzeczy do podpisywania. Zawsze się tak kończą nasze wspólne wypady. Zjemy w domu – stwierdził zadowolony.
- Nie mam nic w lodówce – próbował się ratować Bill, ale wtedy jego brat podniósł reklamówkę, na którą dotąd nie zwrócił uwagi.
- Na to też jestem przygotowany.
Bill westchnął zrezygnowany.
- Dave tu w końcu przyjdzie…
- Nie możesz mu powiedzieć, że dziś masz inne plany?
- Nie bardzo.
- Więc po prostu nie otwieraj mu drzwi – warknął, tracąc wreszcie cierpliwość. – Pokłóciliście się czy co?
- Nie twoja sprawa – syknął, odwracając rozeźlony wzrok.
- To po co w ogóle do mnie dzwoniłeś?!
Jego krzyk przewrócił mu w żołądku, ale postanowił upchnąć tym razem dumę do kieszeni i wziąć na wstrzymanie. W końcu był tu. Przyszedł do niego, bo go o to poprosił.
- A będziesz ze mną udawał, że mnie nie ma? – zapytał wreszcie, patrząc na niego z nadzieją.
Kiedy Tom wyszczerzył się w uśmiechu, poczuł się jak jeszcze kilka lat temu. Wtedy często się tak do niego uśmiechał. Przypomniał sobie, że zawsze wymyślał najgłupsze plany, ale to jego skłaniał do podjęcia decyzji o działaniu. Tym razem znów to robił.
- Jasne. Mogę mu nawet osobiście powiedzieć, że dla niego nikogo nie ma w domu.
- Obejdzie się, zamkniemy się w salonie w świetle telewizora.
- Hm. A może w sypialni? – zaproponował. Billowi mimowolnie zrobiło się cieplej na samą myśl o bliźniaku w jego sypialni. W jego łóżku. – Zasłonimy okna, telewizor jest mniejszy i będzie łatwiej się ukryć. Co ty sobie myślałeś, zbereźniku? Nie należę do tych rozbijających związki – prychnął, po czym udał się do kuchni.
Jedzenie było oczywiście gotowe, tylko do podgrzania, więc niedługo po tym siedzieli już w sypialni Billa, jedząc w ciszy, zakłóconej mamrotaniem z telewizora.
Pół godziny później leżeli obok siebie, oglądając wspólnie film i komentowali coś cicho między sobą, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Bill skrzywił się mimowolnie i odwrócił twarz, czując na sobie wzrok brata.
- Nie idziesz sprawdzić? – spytał w końcu Tom.
- To na pewno on.
- Świetnie, więc rozluźnij się i oglądaj – zasugerował znacząco, choć uśmiech zniknął z jego twarzy. – Tak serio, pokłóciliście się?
- Można tak powiedzieć – odparł po zawahaniu.
- Jasne, nie wnikam – mruknął niechętnie.
Dave pukał kilka razy, nim sobie odpuścił. Potem dwa razy dzwonił, ale Bill już za pierwszym wyciszył telefon. Odkąd wkopał się w to bagno, to był pierwszy taki dzień, gdy poczuł się bezpiecznie. Świadomość, że Dave’a nie będzie, a zamiast niego u boku był przy nim brat. Na dodatek bardzo grzeczny i wyjątkowo panujący nad swoją nieprzyjemną niechęcią do obecnej sytuacji. Mimo wszystko nie mógł skupić się na oglądaniu. Wciąż spoglądał na bliźniaka, wiercił się, niby to przypadkiem przysuwając się do niego. Nie dało się tego nie zauważyć, ale i tak był zaskoczony, gdy Tom objął go i przyciągnął do siebie. Delikatne dreszcze przebiegły po jego ciele. Nie stawiał się, tęsknił.
- Powiedz mi jeszcze raz. Dlaczego z nim jesteś? – zapytał znowu Tom, gdy późnym wieczorem zamierzał wrócić do siebie.
- A dlaczego ty masz dziewczynę?
- Chyba nie robisz mi tego na złość? To nie to samo. Wiesz, że nie traktuję tego poważnie. A ty zachowujesz się, jakbyście lada chwila mieli wyjechać i brać ślub – stwierdził, widocznie poirytowany i tym razem Bill nie miał jak się od niego odwrócić.
- Nie robię ci na złość. Daj temu spokój.
- Jak bardzo się wściekniesz, jeśli cię teraz pocałuję?
- A od kiedy się tym przejmujesz…?
- Bardzo się opierałeś jeszcze niedawno. Coś się zmieniło?
- Po prostu mnie pocałuj i idź już sobie – mruknął zniecierpliwiony Bill.
Bliźniak posłał mu wymowne spojrzenie, a potem wpił się na krótką chwilę w jego wargi i wyszedł, nie oglądając się za siebie. Drugi z Kaulitzów pomyślał wtedy, że jakoś zabrakło mu tego ostatniego spojrzenia, gdy i on otworzył już oczy po pocałunku.

Żaden z nich nie wiedział też, że Dave tak naprawdę wcale sobie nie odpuścił. Stał w pobliżu budynku, zamierzając czekać na powrót Billa. Nie obchodziło go, ile to będzie trwało. Chłopak uciekł mu, nabroił. I teraz była jego kolej. Zamiast niego jednak zobaczył wychodzącego z jego klatki Toma. Poczekał, aż ten wyjedzie samochodem z parkingu i sam ruszył na górę. Miał już dość zabawy w kotka i myszkę,

6 komentarzy:

  1. Bardzo się cieszę, że wróciłaś. Piszesz niesamowite historie i trochę mi ich brakowało :) A tu nie dość, że nowe opowiadanie, to od razu taka akcja :) Więc czekam niecierpliwie na następne rozdziały i oby wena łaskawa była ;)
    pieskun

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno - przy wcześniejszym rozdziale była mowa o opowiadaniach w pdf. Ja bym bardzo chciała. Lubię mieć pdf-y ulubionych opowiadań - w wolnych chwilach lub kiedy mam ochotę na coś, co już znam - otwieram sobie na konkretnej stronie/fragmencie i czytam. Tak że ja jestem bardzo na tak :)
      pieskun

      Usuń
  2. To się porobiło... Aż strach pomyśleć, do czego zdolny jest Dave :o
    Nie mogę się doczekać kolejnego rozdziału!

    Pozdrawiam,
    Aylieen

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie miałam czasu przeczytać wcześniej a szkoda, bo rozdział świetny. Dopiero drugi a tu już tyle akcji!!! ≤3

    OdpowiedzUsuń
  4. Kurcze, ale się porobiło. Mam nadzieję, że Dave nic Billowi nie zrobi.
    Co do pdf, to jestem jak najbardziej za. :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo lubie twoje opowiadania. Czekam na kolejne czesci. Pisz, pisz i jeszcze raz pisz Moja Droga:-)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do podzielenia się wrażeniami! :)
Każdą Waszą opinię możecie uznać za ciasteczko pochłaniane przez moją wenę! ^^