środa, 14 września 2016

Ten drugi [3]

Halo, halo!
Wybaczcie, że dopiero dziś, ale ostatnio na nic nie mam czasu, bo zajmuję się milionem rzeczy na raz. Ale mam nadzieję, że nie czujecie się zawiedzeni tym, że w sumie wychodzą jednocześnie trzy opowiadania spod mojej ręki: Ten drugi; Live like a star (o ile ktoś jeszcze nie wie, to nie twc, ale również zapraszam!) oraz Dary - wznieś mnie pisane z Riri. To chyba i tak nie najgorzej, biorąc pod uwagę moje przerwy xD.
A teraz już nie marudzę. Czeka Was ciężka przeprawa, mam nadzieję, że przebrniecie przez nią w jednym kawałku i nikogo nie będę miała na sumieniu, ale wiecie, mnie się nie trzeba bać. Ja nie gryzę ;>

Widzę, że pojawiło się jakieś zainteresowanie tymi PDFami, więc jak będę miała czas albo jakiś ludź będzie chciał mi w tym pomóc, powinny niedługo się pojawiać. Dam Wam na pewno znać :). No i czekam na wrażenia, bo bez Was, gdy publikuję ukończoną już opowieść, przestaję być na bieżąco ;>

Smacznego!

Wasza Czekoladka :).



3.
 Bill zamierzał wciąż udawać, że go nie ma i wymyślał właśnie, co kolejnego dnia powie Dave’owi, gdy ten już się zjawi, modląc się jednocześnie, żeby Jost wreszcie zadzwonił do niego, każąc zbierać mu manatki na jakiś dłuższy wyjazd. Wtedy ktoś zapukał do drzwi, a on z przerażeniem zdał sobie sprawę, że z tego wszystkiego zapomniał zamknąć ich za bratem na zamek. Doskonale wiedział, że teraz nie może tego zrobić, a jednak nogi powiodły go po ciemku z powrotem na przedpokój. Zastygł tam w bezruchu, czując, jakby serce zatrzymywało mu się przy każdym stuknięciu, wpatrywał się w klamkę. W duchu błagał, żeby się nie poruszyła. Wtedy na korytarz wyszedł jego sąsiad.
- Czemu pan się tak dobija? Późno jest.
- Przepraszam za hałas – dotarł do niego głos Dave’a i aż przeszły go dreszcze. – Byliśmy umówieni, ale chyba mu się przysnęło, więc pomyślałem… - urwał nagle, gdy bez zastanowienia właśnie złapał za klamkę, a drzwi ustąpiły. – Cóż, nie pomyślałem, że mógł zostawić otwarte. Dobranoc, już znikam – oznajmił, ale sąsiad zajrzał podejrzliwie do mieszkania, spoglądając prosto w zatrwożoną twarz Billa.
- Wszystko w porządku, panie Kaulitz? Może powinienem wezwać ochronę?
- Widzisz, Billy, mogłeś powiedzieć, że zostawiasz otwarte.
- Tak, wybacz – mruknął, starając się wziąć w garść.
W głębi zastanawiał się, czy tak nie zrobić. Wezwać ochronę, powiedzieć, że go nachodzi i co tam jeszcze przyszłoby mu do głowy. Dave mógłby sobie gadać, co by chciał – w końcu jego słowa nie ważyły więcej, ale Tom od razu wiedziałby, że coś jest z tym nie tak. Musiałby mu to wyjaśnić. Znowu musiałby mu nakłamać, a już teraz ledwie unosił ciężar swoich oszustw.
- W razie czego proszę zadzwonić lub zapukać – powiedział wreszcie sąsiad, posyłając nieufne spojrzenie uśmiechniętemu jak zwykle Dave’owi.
- Jasne, dzięki. Dobrej nocy – rzucił w stronę wychodzącego mężczyzny.
Zamknęły się najpierw jego drzwi, potem Dave zamknął te za swoimi plecami i przekręcił zamek. Oczy błysnęły mu wściekle.
- Więc co powstrzymało cię przed otworzeniem mi drzwi?
- Byłem w toalecie… - mruknął cicho.
- Ciekawe, bo minąłem dopiero co twojego braciszka.
- Byliśmy w pracy. Dopiero wróciliśmy, no i wszedł na chwilę.
- Tak się składa, że czekałem na ciebie. Widziałbym – oznajmił, a Billowi zrobiło się gorąco.
- Wchodziliśmy przez garaże.
- Tom wyjeżdżał z parkingu.
- Przywiózł nas ochroniarz, Tom wcześniej zostawił auto na strzeżonym – wyrecytował, samemu nie spodziewając się, że potrafi tak kłamać bez mrugnięcia okiem. Strach sam podsuwał mu nowe scenariusze.
Dave jednak nie wyglądał na przekonanego. Podszedł do niego blisko i jednym palcem uniósł jego brodę, spoglądając mu w twarz lodowatym wzrokiem.
- Skarbie, masz wymalowane na twarzy „winny” i minę jakbyś miał się zaraz zlać ze strachu. Musiałeś się modlić, żebym nie sprawdził, czy jest otwarte, co?
- Byłem w łazience, daj spokój – mruknął cicho, odsuwając od siebie spokojnym ruchem dłoń chłopaka.
Dave jednak wyrwał się i z rozmachem uderzył go na odlew w twarz. Bill krzyknął i cofnął się o krok, ukrywając się za ramionami.
- O jedno kłamstwo za dużo – warknął chłopak, po czym złapał go za rękę i pociągnął w stronę drzwi do sypialni.
Bill pisnął, zapierając się ze wszystkich sił, pamiętając, że nie posprzątał nawet po wizycie brata. Po chwili jednak również Dave się o tym przekonał i pchnął tam Kaulitza na łóżko.
- W pracy byłeś, co?
- Chciałem posiedzieć z bratem! Przepraszam! – wykrzyknął przestraszony.
- A ja dotrzymuję słowa. Albo obaj jesteśmy fair, albo żaden. A ty, Bill, byłeś dla mnie dziś wyjątkowo niedobry…
- Przestań! – przerwał mu, podrywając się z łóżka.
Dave jednak nie miał problemu, żeby go złapać i zmusić do położenia się na nim z powrotem. Z wykręconą ręką na plecach tkwił pod nim, szarpiąc się, podczas gdy on bezczelnie ocierał się o jego pośladki.
- Puść mnie!
- Zamknij się, bo mnie zdenerwujesz – warknął, wykręcając mu mocniej rękę, aż ten zawył z bólu. – Dzisiaj będziemy mieć swój pierwszy raz, Billy. Zapamiętaj dobrze tę datę – oznajmił, na co Kaulitzowi zrobiło się słabo.
- Nie! Nie rób tego! Jeszcze… nie mogę!
- Oj, możesz. Pokażę ci dzisiaj, jak dużo możesz wytrzymać. Wstrzymywałem się dość długo, braciszek tym razem cię nie uratuje. Mamy całą noc.
Próbował go powstrzymać, przekonać, wyrywać się, ale nic nie pomagało, Dave był silniejszy i sprawniejszy niż on. Szarpiąc go, zdarł z niego spodnie i bieliznę. Z wykręconą ręką przyciśnięty do materaca, wolną ręką próbował wbić mu paznokcie w nogę, ale Dave trzasnął go w ucho, aż zahuczało mu w głowie. Poczuł, że po pośladku spływa mu coś ciepłego, potem zobaczył jak chłopak pluje pomiędzy nie. Jęknął.
- Nie! Dave! Przepraszam! Nie będę więcej kłamał!
- Oj, po dzisiaj nie będziesz na pewno – powiedział zadowolony z siebie.
Potem wszedł w niego bez żadnego przygotowania, a wrzask Billa poniósł się echem po całym mieszkaniu i chłopak zrobił dokładnie to, czym wcześniej mu groził. Nie pomagały prośby, błagania ani groźby, a próby ucieczki za każdym razem kończyły się bólem – ogłuszającym uderzeniem lub wykręceniem ręki. Gwałcił go do chwili, gdy sam był już tak zmęczony, że nie mógł dojść, a na wszelkie protesty reagował biciem, bo nie chciało mu się już szarpać z Kaulitzem, na którego twarzy łzy wymieszały się zupełnie z makijażem i krwią, tworząc wymowną mozaikę. Dave wstał od łóżka, spoglądając jeszcze na leżące nieruchomo w pościeli ciało. Już teraz na jasnej skórze chłopaka pojawiały się plamy.
- Przez najbliższe dni naprawdę nie ruszaj się z domu i nie przyjmuj gości. Zwlecz dupę, weź zaraz prysznic. Jeśli ktoś zobaczy te sińce nie mam z nimi nic wspólnego, ale następne mogą być gorsze – oznajmił pewnie i po głosie można było poznać, że nie żartuje.
Dopiero, gdy został sam, poruszył się, starając się pozbierać, zatrzymać łzy, uciec… ale ledwo się ruszał. Jak przez mgłę docierało do niego, że krwawi. Nigdy nie czuł takiego bólu. Bolało go wszystko, a prawy nadgarstek, który miał przed oczami, był już zupełnie zasiniaczony. Chciał umrzeć. Czuł się jak szmata, podczłowiek - jakby zupełnie sobie na to zasłużył za swoją głupotę. Nigdy nie został tak poniżony, uprzedmiotowiony. Jeszcze bardziej nie mógł znieść myśli, że doprowadził go do orgazmu. „Oto patrzcie, wielki Bill Kaulitz upadł tak nisko, że gorzej już być nie może” – pomyślał, przenosząc rozżalony wzrok na okno.
 Odpłynął ze zmęczenia, może zemdlał. Niedługo potem Dave obudził go szturchnięciem, żeby się umył i zmienił pościel, bo nie zamierza spać w takim barłogu. Czując każde wcześniejsze zdarzenie, posłusznie umknął do łazienki, zaciskając mocno zęby, bo każdy krok powodował okropny ból. Wydawało mu się, że to jakiś ponury żart, dopóki pod prysznicem każde najdrobniejsze otarcie nie zaczęło go piec. Był wściekły. Załamany. Ale nie chciał dać mu tej satysfakcji, wypłakać się czy zacząć krzyczeć. Nie, to jedyna godność, jaka w tamtej chwili mu pozostała. Poza tym wiedział, że jest totalnym idiotą. Dlaczego Tom miałby zmienić się dla kogoś takiego? Nawet jeśli był jego bratem.
Po zmianie pościeli siedział w fotelu, dopóki nie upewnił się, że Dave usnął. Potem pognał co sił do drzwi. Rozumiał, że ten groźny typ zmienił się właśnie w potwora i nie było czasu na półśrodki. Było mu już zupełnie wszystko jedno co pomyśli Tom, skoro i tak nigdy nie miał należeć do niego. Łatwiej było mu podjąć decyzję po tym wniosku. Nie zamierzał dać się zatłuc albo zarżnąć na śmierć. Panika wydusiła z niego łzy przerażenia, gdy zorientował się, że drzwi zamknięte są na dolny zamek, a nigdzie nie ma jego kluczy. Zanim się opanował, pociągnął kilka razy za klamkę. Potem wziął głęboki oddech i ruszył do salonu po telefon stacjonarny. Serce tłukło mu się jak durne, w pierwszej chwili nie wiedział do kogo zadzwonić. Tom nie odebrał. Włączyła się poczta głosowa i jego stałe „Jak zwykle dzwonisz, gdy nie mogę odebrać. Odezwę się.”.
- Pomocy, przyjedź, proszę – rzucił tylko drżącym głosem i rozłączył się.
Nie mógł sobie przypomnieć trzech głupich cyfr połączenia wewnętrznego do ochrony, wtedy zaczął wyć alarm antywłamaniowy. Serce z galopu nagle stanęło mu w miejscu. Pobiegł natychmiast, żeby go wyłączyć, ale nie zrobił tego dochodząc do wniosku, że nie będzie musiał dzwonić. Wiedząc, że nie ma szans przy starciu z Davem, a ten na pewno już się obudził, wlazł do szafy na okrycia wierzchnie, zamknął się od środka i ukrył za swoimi kurtkami i płaszczami. Myślał tylko o tym, żeby nie wydać z siebie żadnego dźwięku, chociaż nawet najlżejszy dotyk sprawiał męki. Alarm przestał wyć, chociaż Bill nie miał pojęcia, skąd ten potwór znał kod. Teraz w ciszy doskonale słyszał jego kroki i własne bicie serca.
- Myślałeś, że tak po prostu pójdę spać, nie upewniając się, że nie zwiejesz?
- Halo! Panie Kaulitz?! – zza drzwi rozległo się wołanie sąsiada.
Bill zasłonił sobie usta, żeby przepadkiem nie zacząć krzyczeć, ale wtedy z klatki dobiegły jeszcze dwa głosy. Przekonany, że to ochroniarze chłopak przymknął na moment piekące oczy. Słyszał szybkie kroki zdenerwowanego Dave’a, który szukał go uparcie, zamierzając wybrnąć cało z sytuacji.
Ochroniarze zaczęli pukać i dzwonić do drzwi.
- Panie Kaulitz, jest pan tam? Czy wszystko w porządku?
- Dobry wieczór, Bill jest w łazience. Alarm był przypadkowy – odezwał się opanowany jakby nigdy nic Dave.
- A kim pan jest? Proszę zawołać pana Kaulitza i otworzyć drzwi – zażądał poważnie ochroniarz.
W tej samej chwili Bill zobaczył przebłysk światła między kurtkami. Szafka skrzypnęła, a silne ramię wytargało go za włosy na zewnątrz. Drugą ręką Dave zasłonił mu usta. Bill spróbował go kopnąć, ale prawie stracił równowagę, gdy on odepchnął jego głowę, a potem uderzył go w twarz.
- Teraz powiedz grzecznie panom, że wszystko jest w porządku. Rozumiesz? – syknął ostro.
Nie był pewien, czy ten potwór go puścił, czy udało mu się wyrwać, ale trzęsąc się jak galareta, wciąż zamroczony uderzeniem, ruszył natychmiast do drzwi. Dave jednak szybko się zorientował, że Bill już nie zamierza się go słuchać. Złapał go w ostatniej chwili, nim dopadł do drzwi. Poprawił uścisk na ramieniu i ściągnął go na podłogę. Bill chciał wezwać pomocy, ale rąbnął głową o posadzkę i przez chwilę zupełnie nie wiedział, co się z nim dzieje.
- Pożałujesz tego – syknął.
- Panie Kaulitz! – dobiegło znów. – Wchodzimy!
- Gadaj, że wszystko dobrze! – warknął znów Dave.
Zawahał się tylko przez chwilę. Ledwo widział na oczy i cały drżał, odchrząknął pod jego wzrokiem, a potem z całych sił wrzasnął:
- RATUNKU! POMO…
Potem zrobiło się ciemno.
 (tu powinnam skończyć odcinek, ale znajcie moje dobre serce :D)


Kiedy wracał z imprezy zupełnie zalany, taksówka zdawała się sunąć okropnie wolno. Dopiero, gdy po raz drugi dzwoniła do niego poczta głosowa, zdał sobie sprawę, że to jego telefon robi taki nieznośny hałas. Nie miał ochoty z nikim rozmawiać. Pokłócił się z dziewczyną, miał kiepski nastrój, był wściekły i wcale się dobrze nie bawił. To dlatego był pijany. Za trzecim razem odebrał tę pocztę. Zamarł na kilka chwil, odsłuchał raz jeszcze, otrząsnął się, nagle czując się o wiele trzeźwiejszym, choć niewiele było w tym prawdy.
- Panie kierowco, zmieniamy adres. I jedź jak najszybciej, płacę podwójnie – oznajmił poważnie i uchylając okno, żeby chodne powietrze go rozbudziło, podał adres bliźniaka.
Wściekłość pozwoliła mu myśleć jasno. Nie musiał pytać o co chodzi, był przekonany, że to ten dupek, niby chłopak Billa. Nie był jednak przygotowany na to, co zastał na miejscu. Razem z nim zajechał radiowóz. Tom wypadł jak szalony z taksówki, tak się spieszył, że w rezultacie zostawił taksówkarzowi nie dwa, a niemal trzy razy tyle, co powinien. Dotarł jednak do mieszkania brata przed policją, zastając go nieprzytomnego na podłodze, z twarzą zalaną krwią z rozcięcia pod okiem. Jeden z ochroniarzy prowadził skutego Dave’a, a drugi widocznie ogłuszony, właśnie podnosił się wspierając na ramieniu sąsiada. Kaulitz nie miał pojęcia, co się wydarzyło, każdy fragment jego ciała drżał w obawie o brata. Weszła policja, za nimi lekarze z pogotowia. Otoczyli Billa. Udało mu się tylko zrozumieć, że oddycha, puls jest w normie. Nic mu nie będzie, ale trzeba zrobić badania. Powoli przyswajał informacje, starając się panować nad swoim oddechem i sercem, które miało lada chwila połamać mu żebra. Nie wiedział, co z sobą zrobić. Potem gdy wciąż nie chcieli dopuścić go do bliźniaka, za ramię złapał go sąsiad.
- Tak mi przykro, panie Kaulitz. Widziałem wcześniej tego człowieka, ale pana brat mnie odesłał. Teraz żałuję, że nie wezwałem ochrony na własną rękę.
„To nie pana wina” i „nie mógł pan wiedzieć”, obijało mu się o głowę, ale nie był w stanie o tym myśleć. Wpatrywał się, jak pielęgniarka opatruje Billa, sprawdza jego ciało. Wszędzie miał świeże sińce i teraz doskonale rozumiał, że musiał praktycznie minąć się z Davem w drzwiach. Musieli go naprawdę wkurwić, ale z drugiej strony nie tak bardzo, jak on tym razem wkurwił jego.
Nie zastanawiając się długo, minął zajmujących się bratem medyków i skierował szybkim krokiem do spiętego kajdankami Dave’a. Alkohol i wściekłość rządziły teraz w jego głowie. Minął szybko pilnującego go policjanta i zanim ktokolwiek zareagował, powalił go jednym silnym uderzeniem. Huknęło, zabolała go ręka, wszyscy patrzyli w jego stronę. Jeden z policjantów próbował go złapać, ale Tom zdążył poczęstować leżącego jeszcze kilkoma wściekłymi kopniakami, nim się poddał. Miał nadzieję, że złamał mu chociaż jedną kość albo że dostanie pieprzonego wewnętrznego wylewu. Chciał go zabić. Własnymi rękoma. W oczach miał łzy.
Zupełnie nie słuchał, co mówią próbujący go uspokoić policjanci. Wyrzucał z siebie salwy przekleństw, epitetów jakich nawet by się po sobie nie spodziewał. Szczerze chciał rozszarpać go na strzępy. Jak mógł zostawić brata, skoro doskonale widział, że ten koleś nie jest normalny? Dlaczego uniósł się dumą i pojechał z Rią na imprezę, na którą nie miał ochoty i po prostu zachlał pałę? Powtarzał sobie, że powinien tu zostać, aż zupełnie wybije bratu z głowy tego dupka, wtedy nie musiałby oglądać go w takim stanie.
- Proszę się uspokoić, panie Kaulitz, bratu nic nie będzie – powiedział lekarz, wskazując na łapiącego się za głowę chłopaka.
- Bill, ty idioto…


Ocknął się, gdy dotarł do niego głos bliźniaka. „Przyszedł” – przemknęło przez jego myśli i po chwili z niemałym trudem otworzył oczy, widząc nad sobą pielęgniarkę. Pamiętał gdzie był i co się stało. A przynajmniej do momentu, jak stracił przytomność po uderzeniu, które miało go uciszyć. Chciało mu się płakać na myśl, że już po wszystkim. Dave nigdy więcej się do niego nie zbliży, ale on będzie musiał powiedzieć, do czego doszło i spodziewał się, że brat go za to znienawidzi. Chyba do końca życia będzie ścierał z siebie wspomnienie tego człowieka, ale będzie żył w spokoju i celibacie. Jego własne myśli go przerażały, był w zupełnym szoku. Potem usłyszał, jak bliźniak nazywa go idiotą i rozpłakał się mimowolnie, gdy tylko zamknęły się drzwi za wyprowadzonym sprawcą całego nieszczęścia, a pojedyncze, błyszczące łzy piekły, spływając po zadrapaniach na jego twarzy.

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jezu, przez cały rozdział strasznie biło mi serce xD Nie mogę uwierzyć, że Dave okazał się takim psycholem. Jak on mógł zrobić coś takiego naszemu małemu Billowi? Zmieniam całkiem zdanie o nim. Nie mogę się doczekać kiedy Tom dowie się prawdy. Będzie się działo xD Weny:**

    OdpowiedzUsuń
  3. OMÓJBOŻE.
    Co za bestia z tego Dave'a, aż trudno było czytać! Gość ewidentnie ma coś z głową... Ale teraz może być już tylko lepiej! (Prawda? XD)

    Pozdrawiam,
    Aylieen

    OdpowiedzUsuń
  4. 23 year old Software Engineer III Malissa Waddup, hailing from Brossard enjoys watching movies like "Hound of the Baskervilles, The" and Motor sports. Took a trip to Heritage of Mercury. Almadén and Idrija and drives a Ferrari 250 GT SWB California Spider. pomocne wskazowki

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do podzielenia się wrażeniami! :)
Każdą Waszą opinię możecie uznać za ciasteczko pochłaniane przez moją wenę! ^^