wtorek, 18 grudnia 2012

[7/15] Lokator na gapę


Witajcie ;). Minęło kilka dni, ale już najwyższa pora na kolejny odcinek ^^. Nie martwcie się, następny też już czeka na swoją kolej. Wczoraj zapytałam o to na KILu i jakoś tak wyszło, że ostatni fragment następnej notki został napisany na poważnie, nie tak jak całość Lokatora na gapę, więc będzie się trochę odznaczał, ale mam nadzieję, że przypadnie Wam to do gustu ;). Ale to i tak przy następnej notce :D. Póki co zostawiam Was z tą (sama szukałam literówek itp. więc w razie czego wybaczcie ;3) i życzę miłego czytania ^^. Cieszę się, że jesteście tu i polubiliście Lokatora :D. Smacznego ;* i liczę na Wasze opinie ;).

Wasza Czokoladka ;).
P.S. Właśnie zauważyłam, że nie licząc dzisiaj ostatnio dodawałam pod rząd trzy notki 14. każdego miesiąca, beka :D

7.

            Nie odezwałem się już do tego rąbniętego człowieka do samego powrotu do domu. Boże! Jak on w ogóle mógł coś takiego zrobić?! Nie dość, że w nocy odstawiał takie szopki, to jeszcze… Aaa, dlaczego on mnie pocałował?!
            Spokojnie, Bill. To tylko jego rąbnięte widzimisię. Powiesz o wszystkim Andreasowi i będzie po sprawie. Już on się tym zajmie.
            Nie zmieniało to jednak faktu, że chociaż starałem się głęboko oddychać i kompletnie ignorować obecność Toma, wcale nie było to takie proste, gdy wciąż gapił się na mnie, zamiast na drogę, gdy wracaliśmy. To był koszmar, naprawdę myślałem, że tam zginę. Jak on mógł tak ryzykować moim życiem?! Wcale nie podobała mi się ta sytuacja. Niby co mógł mieć na myśli, mówiąc, że źle to wszystko odebrałem? A czym to miało być? Końskimi zalotami heteryka? Matko, naprawdę tylko on mógł wpaść na coś takiego, przysięgam. Na dodatek wargi mnie paliły. Jak on w ogóle mógł? No, jak? Nieważne. Chciałem już tylko wrócić do Andreasa i schować się przed tym psycholem. Jakim cudem oni w ogóle się przyjaźnili…?
            - Bill, zaczekaj – zatrzymał mnie, zanim zdążyłem złapać za klamkę. Na klatce było pusto i słyszałem tylko jak wali mi serce. Im bliżej byłem celu, tym bardziej obawiałem się, jak zareaguje na to wszystko mój chłopak.
            - Czego? – mruknąłem, cofając się o krok. Tym razem się nie dam, nie ma nawet mowy!
            - Powiesz mu? – zapytał, na co ja skrzywiłem się znacząco. Pff.
            - Pewnie, że tak.
            - Wolałbym, żeby… niektóre rzeczy zostały między nami, dobrze? – zasugerował, ale moje serce niemal stanęło w miejscu, gdy zrobił dwa kroki do przodu. Stałem tuż przy drzwiach, a on tuż przy mnie. Ach, parzy! Odsuń się istoto nieczysta, zanim Andreas nas dojrzy! Koniec zabawy, kurczę!
            - Po-pomyślę o tym – wydukałem, odwracając się do drzwi.
            Przez moment miałem wrażenie (nadzieję?), że przyciśnie mnie do tych drzwi i nie pozwoli wejść, póki mu nie obiecam, że będę milczał. Na (nie)szczęście nic takiego się nie wydarzyło. Za to, gdy tylko otworzyłem mieszkanie, zobaczyłem siedzącego na fotelu naprzeciwko Andreasa. Patrzył na nas bez słowa i dopiero, kiedy Tom również wszedł i zamknął drzwi za swoimi plecami, blondyn podniósł się ze swojego miejsca. Ja za to poczułem tylko, jak policzki mi płoną i momentalnie spuściłem wzrok na swoje buty.
            - Siema, co tam? – rzucił wesoło mój dotychczasowy towarzysz, wchodząc w głąb mieszkania. Gdy podniosłem nieco głowę, zauważyłem tylko, jak mój chłopak zabija go wzrokiem.
            - Porozmawiam sobie z tobą później – oznajmił mu. Tom natomiast nic sobie z tego nie robiąc poszedł do kuchni, nalać sobie soku. Przełknąłem ślinę. Ok, teraz moja kolej.
            - Jesteś zły? – zapytałem wreszcie, widząc, że chłopak podchodzi do mnie bliżej.
            - Tylko trochę, a ty? Za tamto?
            - Już tylko trochę – odparłem z nieśmiałym uśmiechem. Ach, chyba naprawdę się pogodzimy! – Jeśli chodzi o ten wyjazd, to wszystko jego wina – oznajmiłem zaraz potem pewnie. Andreas zdziwił się nieco, a potem spojrzał w kierunku kuchni, gdzie w drzwiach stał dredziarz, patrząc na mnie, jakby chciał mnie udusić. Kto by pomyślał, że w ciągu dwóch dni kompletnie zmienię do niego nastawienie? Skończyło się: Co powie Tommy? Teraz wiedziałem już, że oprócz bycia przyjacielem mojego chłopaka jest cholernie gorącym dupkiem.
            - Co chcesz przez to powiedzieć?
            - Chodzi o to…
            - EJ! No, Bill… – próbował mi przerwać, ale prychnąłem tylko pod nosem.
            - Ja chciałem wracać już wczoraj wieczorem, ale jemu zachciało się spotykać z jakąś babką, wyobrażasz to sobie? I oszukał mnie, że auto nie działa – pożaliłem się z założonymi rękoma. Nie wiedzieć dlaczego, Tom wyglądał, jakby mu ulżyło, natomiast Andreas spiął się niepokojąco i odchrząknął cicho. Zmrużyłem tylko oczy, zastanawiając się, co tym razem mi umknęło, że platynowy patrzy wszędzie tylko nie na mnie.
            - Ale nie zrobił nic głupiego?
            - Pewnie, że nie! – Prychnąłem. – Pogoniłem tę całą Katy, czy jak jej było. Mógł mnie nie zabierać ze sobą, skoro chciał się zabawić – stwierdziłem, po czym mnie olśniło. No, tak. Andreas zapewne znał tę dziewczynę i to nie tylko z opowiadań Toma, ale nie chciało mi się teraz z nim o tym rozmawiać. Musiałbym mu wtedy wyjaśnić, skąd się tego dowiedziałem, a atmosfera tamtej chwili nie była zbyt sprzyjająca. Uznałem więc, że będę musiał to jeszcze trochę podusić w sobie. – Więc… zgoda?
            - Jasne, Billy. Strasznie tęskniłem – odparł, po czym złapał mnie wpół i przycisnął mocno do siebie. Zaśmiałem się tylko i objąłem go za kark. Tak, tak. Widzisz, Tom? Tu jest moje miejsce, nie przy żadnym heteryku, który uwielbia robić sobie ze mnie żarty.
            Zanim zdążyłem spojrzeć na dredziarza, co sądzi o tym, jak rozegrałem całe to godzenie się z Andreasem, poczułem jego wargi na swojej szyi i wyszczerzyłem się z zadowoleniem. Tym razem platynowy zachowywał się całkiem normalnie jak na niego i jakoś nie było mi wstyd. Całowaliśmy się tam, gdy usłyszałem jak zamykają się i to z dość mocnym trzaskiem, drzwi do pokoju Toma. W tym samym momencie chłopak oderwał się ode mnie i spojrzał mi w oczy, oblizując się bezczelnie. Ah, moje policzki znów czerwone. Aż za dobrze zdawałem sobie sprawę, co ma na myśli. Łobuziak jeden, no! Ledwo wróciłem, a on już…!
            - Chodźmy do mnie, zanim Tom znowu wkurzy się, że nabrałem na ciebie ochoty na środku salonu – zasugerował.
            I w ten oto sposób w drodze do jego pokoju straciłem część ubrań. Zaraz potem z zadowoleniem odwzajemniłem się tym samym, gdy wylądowaliśmy już na łóżku. W końcu przez całą tę kłótnię miałem trochę postu. Przyszła najwyższa pora, żeby to wszystko nadrobić i mój chłopak chyba też tak uważał, bo do samego wieczoru z pokoju wychodził tylko raz i to do łazienki.

            Przez chwilę po powrocie do mieszkania naprawdę myślałem, że Bill lada chwila wyspowiada się ze wszystkiego mojemu kumplowi. Na moje szczęście oberwało mi się tylko za samochód, chociaż czułem się, jakby ktoś mi trzasnął krzesłem w łeb, gdy czarnowłosy wspomniał Katy. Zdałem sobie dopiero wtedy sprawę z tego, że wkopałem wtedy Andreasa i naprawdę się zdziwiłem, że nie padło jeszcze ani jedno słowo na ten temat. Niemniej nie podobał mi się widok obściskujących się platynowego i Billa, więc poszedłem do siebie. Te drzwi naprawdę tylko przez przypadek tak rypnęły o futrynę, że cudem tylko nie wyleciały. Cholerne pedały, no! Będą się migdalić teraz w moim salonie i nie było nawet jak posiedzieć przed TV, pff.
            Szybko jednak zdałem sobie sprawę, że poszli jednak do sypialni mojego kumpla, bo ciszę podczas mojego surfowania po Internecie co jakiś czas przerywały dość irytujące dźwięki z tego miejsca. Wcześniej już nie raz sypiał z innymi w mieszkaniu, ale chyba nigdy dotąd nie słyszałem i nie zdawałem sobie z tego sprawy aż tak bardzo, jak tego dnia. Szlag by to!
            Naprawdę bardzo starałem się odepchnąć od siebie pytania o to, jak zachowywał się Bill, gdy to ja najprawdopodobniej dopadłem się do niego minionej nocy, ale i tak chodziły mi po głowie i niszczyły moją psychikę, wraz z obrazami, jakie migały mi przed oczyma. Oczywiście takimi, które nigdy nie miały miejsca, a jednak powstały gdzieś w mojej spaczonej wyobraźni. I tak to wszystko było winą Andreasa! Gdyby nie on, nigdy nie zainteresowałbym się seksem między gejami, kurna. Jedyne, co mogłem zrobić, to założyć słuchawki i zagłuszyć te cholerne jęki, które doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Dla rozluźnienia musiałem wypić kilka piw, które znalazłem w lodówce.
            Przez cały dzień chodziłem z tymi słuchawkami w uszach. Nie ściągałem ich nawet idąc do kuchni czy do kibla, za przeproszeniem, ale przynajmniej chroniły mnie przed tą irytującą świadomością, że ci dwaj dalej pieprzą się jak wściekłe króliki. Tym samym niemal podskoczyłem, gdy kręcąc się po kuchni w poszukiwaniu jeszcze jakichś butelek lub puszek z alkoholem, niespodziewanie zobaczyłem tam czarnowłosego. Miał zmierzwione włosy i owinięty był w szlafrok, pod którym – byłem pewien – nic nie miał. Było już dość późno, ale on najwyraźniej zgłodniał, bo nic nie robiąc sobie z mojej obecności, szykował sobie kanapkę i nalewał sok do szklanki. Ściągnąłem wtedy słuchawki, stwierdzając, że jestem bezpieczny. Ale za szkody, jakie poniosły moje uszy, ci dwa musieli jeszcze zapłacić!
            Ale nie potrafiłem sobie wyjaśnić, dlaczego jestem taki wkurzony. Założyłem ręce na piersi i wpatrywałem się uważnie w czarnego.
            - I jak tam, pogodziliście się? – zapytałem złośliwie, ale on nic sobie z tego nie robił.
            - Yhym – mruknął z zadowoleniem, wkładając sobie do ust kawałek sera żółtego. Przez moment zobaczyłem jego wysuwający się z ust język i nie wiedzieć dlaczego, zrobiło mi się gorąco. Przełknąłem nerwowo ślinę.
            - Czyli nie zamierzasz mu nic więcej mówić o tym, co się działo? – zapytałem w miarę ostrożnie, ale on wzruszył ramionami. – Jak to?
            - Mam posiniaczone plecy – oznajmił, rzucając mi urażone spojrzenie. No, tak. Zwaliłem go z łóżka. Uhm, to wcale nie brzmiało dobrze.
            - Nie mógłbyś… nazmyślać? – zapytałem ściszonym głosem, za co spiorunował mnie wzrokiem.
            - Nie.
            - Bill – mruknąłem, zbliżając się do niego. Czarnowłosy najwyraźniej się wystraszył, bo cofnął się automatycznie, lądując w punkcie bez wyjścia. Jako ciamajda miał do tego predyspozycje, musiałem to przyznać. W każdym razie stanąłem z nim twarzą w twarz, patrząc jak jego policzki się rumienią, przy czym oblizałem nieświadomie wargi. Przez cały dzień musiałem nad sobą panować, gdy przypadkiem docierały do mnie jakieś jego jęki, a teraz stał tu przede mną i jeszcze śmiał mi się stawiać! Położyłem ręce na blacie szafki po dwóch jego stronach i nachyliłem się nad nim. Tak naprawdę nie miałem zamiaru go przestraszyć, skoro rano wymyśliłem sobie, że go uwiodę, ale to znacznie ułatwiało mi zadanie. – Musisz go okłamać. Chyba nie chciałbyś, żeby się dowiedział?
            - Nie… nie ma o czym mówić – wydusił z siebie, odwracając twarz.
            A ja patrzyłem na jego lekko rozchylony szlafrok, który odsłaniał jego szyję, obojczyki i kawałek torsu, który unosił się i opadał nieco szybciej niż naturalnie. Tłumacząc sobie wszystko porannym postanowieniem, dotknąłem dłonią jego policzka, a potem warg i szyi, na której można było wyczuć podniesiony puls. Denerwował się, ale chyba nie bardziej jak ja, bo dudnienie własnego serca zagłuszało mi wszystko. Dobrze, Tom, jeśli posuniesz się jeszcze kawałek dalej, będziesz go miał – powtarzałem sobie. Zjechałem więc dłonią na jego tors i rozsunąłem jeszcze bardziej szlafrok, szturchając teraz palcami jego sutek, w który byłem zapatrzony, zanim Bill nie wytrzymał i jęknął cicho. Tak, Tom, jesteś wspaniały. Obmacujesz właśnie geja, który jest chłopakiem twojego przyjaciela i co gorsza, cholernie cię to kręci. Ale to nic, odpychałem od siebie tę świadomość. Było fajnie patrzeć, jak czarnowłosy zamyka oczy i zaciska dłonie na blacie szafki, przy której staliśmy.
            Zastanawiałem się tylko, dlaczego mi na to pozwala, skoro rano dostałem w twarz za to, że lekko musnąłem jego wargi.
            Przez dłuższą chwilę błądziłem dłonią po jego torsie, potem dołączyłem drugą i napawałem się widokiem zawstydzonej czy może zażenowanej twarzy Billa, któremu mimo wszystko musiał podobać się mój dotyk. Im więcej dotykałem jego ciała, tym więcej miałem ochotę go poznać. Najbardziej szokującym odkryciem w tym wszystkim było to, że w końcu zdałem sobie sprawę, że coś uciska moje pulsujące krocze, konkretnie moje spodnie. Naprawdę nie mogłem uwierzyć, że stanął mi od samego dotyku czyjegoś chciała. Ba! Ciała faceta! To zaczynało robić się chore, ale po prostu nie mogłem się oderwać. Matko, dlaczego ostatnio moje spotkania z alkoholem kończą się w ten sposób?

            Andreas smacznie już spał, gdy wymsknąłem się do kuchni. Kiszki grały mi marsza, więc postanowiłem zignorować obecność Toma i pokazać mu, że jego głupie gierki nie zniszczyły nic między mną a platynowym. Nie spodziewałem się tylko, że on znowu jest pijany. Dobra, może nie tak, jak poprzedniej nocy, ale piwskiem było czuć w całej kuchni.
            Ogólnie uważałem, że nie mam nic więcej ciekawego do powiedzenia swojemu chłopakowi o tym, co działo się w domku nad jeziorem, ale nie miałem zamiaru dawać satysfakcji temu głąbowi. Niech sobie nie myśli! Ja zresztą też nie myślałem, że całkowicie zdrętwieję, gdy poczuję jego ręce na swoim ciele. Kurczę. Wcale nie chciałem mu na to pozwalać. Nie powinienem! Dopiero wyszedłem z łóżka Andreasa, do cholery! A teraz dawałem obmacywać się jego hetero przyjacielowi i jęczałem przy tym jak cnotka niewydymka, ale jego dłonie były tak inne od tych, które znałem dotąd, tak ciepłe i silne. Matko, wybacz mi, ale nie mogłem się opanować. Im niżej znajdowały się jego dłonie, tym bardziej głupie łzy cisnęły mi się do oczu, bo mój uroczy junior stał znów na baczność i niczego teraz tak nie pragnął jak odrobiny uwagi ze strony dredziarza, ale przecież nie mogłem tego zrobić, jakkolwiek bardzo tego chciałem. Pieprzony Tom! Pieprzony Andreas! Pieprzeni przyjaciele! Dlaczego właśnie mnie musiało to spotkać?!
            Nie jest łatwo być mną, oj, nie jest.
            - Przestań… - wydusiłem z siebie, czując, że mam już zaszklone oczy. Kumpel mojego chłopaka dopiero teraz spojrzał mi w oczy. Naprawdę obawiałem się, że zaraz się na mnie rzuci, bo coś czułem, że takiemu ciachu tym razem nie potrafiłbym powiedzieć: nie. – Nic mu nie powiem, coś zmyślę, a-ale przestań…
            Poniżyłem się do tego stopnia, żeby zaprzeczyć swojemu ciału i prosić go, ale inaczej na pewno nie powstrzymałbym żadnego z nas. A po kolejnym razie, obawiam się, że nie usiadłbym na tyłku przez kilka kolejnych dni. Szczególnie wiedząc, co też Tom ukrywa w bokserkach. Rzecz jasna Andreasowi niczego nie brakowało, ale TO ciężko było nazwać juniorem. Przecież widziałem z samego rana, więc niech nikt się nie czepia, no.
            W końcu zaraz potem zabrał ode mnie ręce i odsunął się tak, żebym mógł odejść, zabierając ze sobą kanapkę i sok. A potem chciałem zapaść się pod ziemię. Nieważne gdzie, byle głęboko. Tylko najpierw musiałem zająć się pewnym boleśnie pulsującym problemem.

            Mam być szczery? W porządku. Jeszcze chyba nigdy w życiu nie musiałem wykorzystać tyle samokontroli, żeby się przed czymś powstrzymać. Wolałbym o tym nie myśleć, ale mój plan uwiedzenia Billa posunął się o kilka kroków za daleko, co próbowałem rzecz jasna zwalić na alkohol, ale nawet mi byłoby ciężko w to uwierzyć, bo nie byłem tak pijany, jak chciałbym to sobie wmówić. Miałem na niego po prostu PRZEOGROMNĄ OCHOTĘ. Kurna, ja sam przecież jęknąłem, gdy patrzyłem, jak wychodzi z kuchni. Na dodatek miałem wrażenie, że robię mu krzywdę. Zwykle mi to nie przeszkadzało, skoro ja sam wychodziłem na tym dobrze, a tym razem nie dość, że mogłem go dotykać, to jeszcze miałem pewność, że będzie trzymał język za zębami, ale czułem się z tym źle.
            Na dodatek chwilę po tym, jak zamknąłem się w swoim pokoju, sam dotykałem się i robiłem sobie dobrze, wyobrażając sobie, że to on tam jest. Kurna. Nie, nie kurna. Kurwa! Nigdy w życiu nie czułem się, jak ostatnia ciota, ale to wydarzenie kazało zastanowić mi się nad moim heteroseksualizmem.
            Z samego rana zacząłem więc obserwować Andreasa, jak krząta się po mieszkaniu w samych bokserkach, ale nic mi to nie dało. Natomiast, gdy tylko na horyzoncie pojawił się jego chłopak, poczułem, że rośnie mi ciśnienie i przybieram kolor buraka. W porównaniu z platynowym, Bill poruszał się z taką gracją, że miało się wrażenie, że płynie. Nawet nie patrzył w moją stronę, a gdy w ciągu kilku godzin nasze spojrzenia kilka razy przypadkowo się spotkały, od razu biegł przytulić się do mojego kumpla, który był stanowczo zadowolony z tego faktu. Ja trochę mniej. Ba. Ściskało mnie w żołądku, gdy widziałem, jak Andro go całuje i bezwstydnie ściska jego pośladki. Należał do niego, a ja miałem święty spokój, a przy okazji ochotę uderzyć się mocno w łeb.
            Zdałem sobie sprawę, że już nawet nie chodziło o to, że Bill jest chłopakiem tak, jak ja. Był osobą, z którą mój najlepszy przyjaciel był szczęśliwy. Najszczęśliwszy, odkąd go znałem. A ja miałem cholerną ochotę mu go zabrać i świadomość, że jeśli to zrobię ani on, ani ja sam bym sobie tego nie wybaczył.

            Z początku podobało mi się to, że Bill tak ostentacyjnie okazywał mi czułości przy moim, a właściwie naszym współlokatorze, ale w ciągu kilku dni ta sytuacja zaczęła mnie drażnić. No, bo do cholery, powinien to robić po to, żeby sprawić mi przyjemność, a nie zrobić na złość Tomowi, prawda? Nie odzywali się do siebie w ogóle, a czarnowłosy ewakuował się z salonu i kuchni, gdy tylko dredziarz wychodził ze swojego pokoju. Nie mogłem przez to nawet obejrzeć z nim spokojnie filmu, bo mój kumpel kręcił się w te i z powrotem, jakby właśnie chciał nam zrobić na przekór i praktycznie nie ruszał się z mieszkania.
            Postanowiłem sobie więc porozmawiać o tym ze swoim chłopakiem. Przynajmniej miałem nadzieję, że to się uda, ale on tylko wzruszał ramionami i powtarzał, że zwyczajnie nie może na niego patrzeć i drażni go jego obecność. Co mogłem zrobić? I tak najmniej z tego wszystkiego podobało mi się jego pokrętne tłumaczenie, w jaki sposób na jego plecach pojawiły się te sińce. Wprawdzie teraz nie były już tak mocno granatowe, jak na początku, ale i tak wyglądały nieprzyjemnie. I chociaż Billowi zdarzało się być ciapowatym, wydawało mi się, że po upadku pod prysznicem miałby trochę inne ślady. W ogóle to wszystko coraz bardziej wydawało mi się podejrzane. Mój chłopak robił się zwyczajnie mrukliwy, gdy tylko próbowałem dowiedzieć się, dlaczego tak bardzo nie polubił się z Tomem. Jakoś nie chciało mi się wierzyć, że chodziło o sprowadzenie Katy, chyba, żeby dredziarz powiedział mu o kilka słów za dużo na temat naszych spotkań z nią.
            W każdym razie, skoro nie Bill, była jeszcze tylko jedna osoba, od której mogłem dowiedzieć się, co tak naprawdę się wydarzyło.

            Starałem się skupić nad jakąś pracą przy komputerze, gdy ktoś zapukał do moich drzwi. Przez długą chwilę nie odzywałem się odrętwiały. Chyba wydawało mi się, że jeśli to Bill, to odpuści sobie i wreszcie pójdzie, ale kiedy drzwi się otworzyły, od razu zrozumiałem, że to nie on. Tylko Andreas pukał, a potem wchodził bez pozwolenia. Spojrzałem na niego kątem oka i wróciłem do swoich wypocin, które – jak mi się wydawało – miały w sobie z każdą mijającą minutą mniej sensu.
            - Musimy pogadać – stwierdził. Kurna, szybko mu się zebrało na tę rozmowę, skoro ja sam byłem na etapie: zapomnij, że to kiedykolwiek się wydarzyło. Zamierzałem więc udawać idiotę.
            - O czym? Zakupy zrobię po obiedzie i tak zamierzam zamówić dziś pizzę, bo nie chce mi się gotować – oznajmiłem, klikając bez sensu myszką.
            - O Billu.
            No i się naklikałem, kurna. Aż wyłączyłem swoją pracę na dźwięk jego imienia. Świetnie, Tom. Świetnie. Ktoś powiedziałby, że jesteś heteroseksualnym pedałem, który do niczego się nie nadaje. W końcu raz już coś podobnego usłyszałeś. Skrzywiłem się i odwróciłem twarzą do kumpla.
            - Znaczy, co? Bo nie wiem, o co ci chodzi.
            - Co takiego wydarzyło się tam nad jeziorem, że tak się unikacie?
            - Ja nikogo nie unikam. I nie przypominam sobie, żeby coś tam się wydarzyło – odpowiedziałem zgodnie ze swoim planem. Właściwie to przecież nie pamiętałem, co działo się tamtej nocy, więc nie było to znów tak wielkie kłamstwo. Więcej stało się po powrocie, ale o to nie było pytania, prawda?
            - Aha, a dlaczego ma posiniaczone plecy? – zapytał, patrząc na mnie wzrokiem, który wyraźnie krzyczał: ANI TROCHĘ CI NIE WIERZĘ!
            - Eee… nie wiem? – mruknąłem, unosząc obie brwi do góry. Dla większej wiarygodności.
            - Obaj tylko coraz bardziej przekonujecie mnie do tego, że coś jednak jest nie tak – stwierdził niezadowolony, siadając na moim łóżku. Ciekawe, czy obraziłby się, gdybym powiedział mu, że na niego nigdy nawet nie spojrzałem w TEN sposób, a czarnowłosego prawie przeleciałem na blacie w kuchni? Nieważne, czułem się wystarczająco chory na ten temat, więc nie chciałem się z nim dzielić swoimi myślami. – Tom, powiedz mi. To nie fair, widzę, że coś przede mną ukrywasz.
            Tak, ja też wiedziałem, że to nie fair, ale prawda była jeszcze bardziej nie fair, więc i tak wychodziłem na niegodnego zaufania, prawda? Zajebisty ze mnie przyjaciel, nie ma co. No i milczałem sobie dalej, teraz nawet na niego nie patrząc.
            - Chodzi o Katy? – ciągnął dalej, ale ja pokręciłem przecząco głową. Pies drapał Katy i to, że Bill dowiedział się, że platynowy lubi sobie czasem zabawić się dla odmiany z dziewczyną i mną w pobliżu. Gdyby to było takie ważne dla niego, pewnie już dawno by mu o tym powiedział, prawda? – Więc o co?
            - O nic.
            - Tom, do cholery, nie kłam już! – wściekł się. Cholerny dupku! Jak mam ci wyjaśnić, że wcale nie chcesz tego wiedzieć?! Nie dało się, no! – Dość tego, jeśli mi nie powiesz, dowiem się w inny sposób – oznajmił, przez co spojrzałem na niego z kwaśną miną. – Wyciągnę to z któregoś z was, przysięgam. Chcę mieć w końcu spokój w tym cholernym domu!
            - Spoko, chcesz wiedzieć? – rzuciłem teraz już złośliwie. Po krótkim zastanowieniu uznałem, że wolę przedstawić mu to po swojemu, niż żeby Bill po prostu wyrzucił z siebie, że go napastowałem. Czułem jednak, że jestem cały czerwony, a z moich uszu zaraz buchnie para jak z czajnika. – Kiedyś zapytałeś mnie, czy mógłbym być gejem – zacząłem wreszcie, na co Andreas zastygł w bezruchu. Domyślam się, jaki obraz pojawił się w jego głowie. Prawdopodobnie był odpowiedni, ale nie o to mi chodziło. – Nie mógłbym – dopowiedziałem po chwili. – Ostatnio przyglądałem się różnym facetom i żaden ani trochę mi się nie podobał i ani myślałem ich dotykać…
            - Więc o co tu chodzi? – zapytał z wyraźną ulgą, malującą się na jego twarzy. Rzecz jasna, nie dał mi dokończyć, jak to Andreas, więc najgorsze czekało go teraz na koniec. Nie był przygotowany na to, co powiem, ale to tylko jego wina, że mnie tak zrozumiał. Nie zamierzałem się więcej tłumaczyć.
            - TWÓJ Bill jest wyjątkiem – rzuciłem wreszcie, podkreślając, że dobrze zdaję sobie sprawę, iż czarny jest zajęty. – Dlatego lepiej wyjdzie, jeśli będziemy się od siebie trzymać z daleka. No… skoro dowiedziałeś się już wszystkiego, czego chciałeś, to idź już. Jestem zajęty – oznajmiłem, odwracając się do niego plecami.
            BOŻE. Naprawdę to powiedziałem. Powiedziałem to głośno. Przyznałem się, że Bill mnie pociąga. Właściwie powinienem powiedzieć, że najchętniej dopadłbym się do niego przy najbliższej okazji i na samą myśl robiło mi się ciepło gdzieś w okolicy podbrzusza.
            Andreasowi najwyraźniej ta myśl mniej się podobała, o czym świadczyło trzaśnięcie drzwiami mojego pokoju, które prawie wyleciały za nim z futryny. Zupełnie, jakby one też nie chciały patrzeć na takiego popaprańca, jak ja. Świetnie. Mam teraz swoją wycieczkę (oczywiście chciałem sobie wmówić, że gdyby nie ten wyjazd, nigdy nie zwróciłbym w ten sposób uwagi na Billa). I tylko jeszcze jedna myśl nie dawała mi spokoju. Czy mój plan uwiedzenia czarnego się powiódł, czy unika mnie tylko dlatego, że boi się zostać którymś razem zmuszonym przeze mnie do zbliżenia? W końcu i tak w jego oczach jestem zboczeńcem, nie? Pięknie, Tom. Po prostu pięknie. Powinienem sobie pogratulować.
            - Gratuluję, kurwa.

9 komentarzy:

  1. Pięknie, pięknie. Widać, że między chłopakami coś się dzieje i Tom potrafi się do tego przyznać, i Bill też, super! :D
    Co do Twojego komentarza u mnie: notki będą pojawiać się w soboty, więc jeśli jesteś ciekawa, co będzie dalej, to zapraszam w weekendy, nie będę Ci spamować na blogu :)
    Piszę w Wordzie i akapity piszę z tabulatorem, ale na blogu te odstępy giną :/ Nie wiem, czemu... Niby jak wklejam notkę, to są, a po opublikowaniu - nie ma.
    Czekam na kolejny rozdział "Lokatora" :)

    http://ty-i-ja-to-my.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowne :D Mam nadzieję, że napiszesz jak najszybciej następną część, byle nie 14 stycznia ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne! Planujesz jakieś świąteczne opowiadanie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam o tym, ale nie wiem, czy mi pyknie.
      Nie obiecuję, że może wpaść coś ciekawego ;)

      Usuń
  4. to jest niesamowite! :-D czekam na następną, mam nadzieję, że szybko dodasz. ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Cudowne *QQ*
    Rozpływam się <3
    Czekam niecierpliwie na rozwiązanie tego problemu....
    Mój dziki, yaoistyczny umysł mówi, że z tego będzie trójkąt ;__;"

    Ale cóż, to tylko mój umysł, nie należy się nim przejmować XD"

    Czekammm~
    Loff <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam to opowiadanie , normalnie uwielbiam !!! Nawet nie wiesz jak cieszę się że miedzy Billem i Tomem w końcu zaczyna się coś dziać :) Scena w kuchni była taka achhh...oby więcej takich ♥ Mam nadzieję że Bill z Tomem w końcu zrozumieją , że są dla siebie STWORZENI !!! Ciesze się , że nie kazałaś nam długo czekać na następny odcinek i mam nadzieje ,że i tym razem szybko się coś pojawi!!! Z niecierpliwością czekam na nexta :*

    OdpowiedzUsuń
  7. Jak zwykle genialnie! :D Ciekawe czy Andy będzie miał jakieś pretensje do Billa, no, ale to nie jego wina, że podoba się Tomowi xD
    Scena w kuchni - *.* ♥
    Nie mogę się doczekać kolejnej części! <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Wspaniałe, Czoko. <3 Ta scena w kuchni mnie po prostu powaliła. Tom jest odważny... ;P
    Jestem ciekawa, co powie Billowi Andreas. Będzie afera, oj będzie... Albo i nie. XD
    weny <3

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do podzielenia się wrażeniami! :)
Każdą Waszą opinię możecie uznać za ciasteczko pochłaniane przez moją wenę! ^^