wtorek, 12 marca 2013

[14/15] Lokator na gapę



Witam, witam! ;) Wybaczcie, że to tak długo trwało, ale ostatnio... Właściwie lepiej nie będę tego komentować. W każdym razie mam dla Was jak widać następny odcinek, jest... sama nie wiem, jaki. Chyba będzie najlepiej, jeśli osobiście to ocenicie. Ostatnio po prostu albo nie mam czasu, albo piszę coś innego i ciężko mi się było zabrać do tej części. Muszę wreszcie zabrać się do roboty i to na serio, serio, bo nie chciałabym, żeby mnie wyjebali ze studiów w sumie >_<. Ale wracając do tego, że miałam nie marudzić, ostatnio mi się nudziło, w czego wyniku powstała grupa na face (tak, wiem, żenujący żart prowadzącego xD), ale jakoś stało się i tu ją można znaleźć [TAK WŁAŚNIE TU TRZEBA KLIKNĄĆ ;P].
Co jeszcze? Pochwalę się Wam, że Czokuś postanowił wreszcie wziąć udział w konkursie na opowiadanie w tematyce yaoi ;3. Wprawdzie prace mają być oddawane do końca kwietnia, więc dopiero w maju dowiem się, jak mi poszło, ale w razie gdyby się nie udało, na pewno opublikuję tutaj ten tekst, bo hm... polubiłam (w ciągu trzech dni, gdy go pisałam) jego bohaterów. O dziwo! Udało zmieścić mi się w 25 stronach i uznałam to za sukces xD!
Co jeszcze? A tak. Kochania moje wszystkie <3. NIE BIORĘ UDZIAŁU W BLOGOWYCH KONKURSACH, WIĘC PROSZĘ, ŻEBYŚCIE NIE WYSYŁALI MI NOMINACJI ANI NICZEGO TAKIEGO. Już dwie osoby nie podołały zrozumieniu tego, więc pozwoliłam sobie powiększyć litery ;).
No i to już chyba koniec mojego marudzenia. Trzymajcie za mnie kciuki na studiach i w sprawie konkursu, a tak poza tym to życzę miłego czytania i liczę na Waszą opinię ;).

Wasza Czokoladka ;).
P.S. Wybaczcie ewentualne błędy <3.



14.

            Wydawało mi się, że słodkości rozwiązały wszystkie nasze problemy. Rzeczywistość jednak nie była taka piękna. Nawet jeśli wcześniej było nieco drętwo, dopiero teraz wszystko się skomplikowało. Mogłem to wszystko olać i pozwolić wyjść wszystkiemu w praniu. Owszem, mogłem. Ale jako że nie łatwo jest być mną, nic z tego nie wyszło, bo wątpliwości wierciły mi dziurę w brzuchu i nie pozwalały cieszyć się chwilą. I pomyśleć, że to wszystko wina Natti, która naopowiadała mi tych kompletnie dobijających rzeczy! No, dobra i tak miałbym wątpliwości. W końcu to Kaulitz, drań i zdrajca. Cholera jasna, byliśmy siebie warci, jeśli o to chodzi, ale i tak czułem, że to wszystko było zbyt piękne. Kiedy spuścił łeb, myślałem, że zapadnę się pod ziemię. Podobno to ja byłem ofiarą losu, ale on nawet nie potrafił się przyznać, że tyle napracował się, żeby mnie wykorzystać! Jeśli to wszystko miało mi wynagrodzić fakt, że po prostu chce mojego ciała, to… Właściwie zgadzałem się na to. Przynajmniej chwilowo.
            Zdałem sobie z tego sprawę, gdy zaczął mnie całować. Przyrzekam, że całkiem zdrętwiałem, gdy się do mnie zbliżył i jeśli w tamtej chwili usłyszałbym coś nieprzyjemnego, z pewnością bym go zabił. Nie byłem dłużej w nastroju do rozmów. Chciałem jego ust, do cholery! Jego ust, rąk i całego ciała. Tak, tak, tak. W końcu od dłuższego czasu przechodziłem celibat, właściwie na własne życzenie. Ale dziś miałem już tego dość i nie miałem najmniejszej ochoty czekać, aż dredziarz skończy ze swoimi podchodami, jeśli potem mieliśmy się rozstać… do ewentualnego następnego razu.
            To już nie była kuchnia, którą dzieliliśmy z Andreasem śpiącym za ścianą. Mieliśmy dużo czasu, więc już półnagiego Tom zaciągnął mnie do sypialni. Zdziwiłem się nieco, widząc, że przygotował dla nas dwa osobne łóżka. Jak długo zamierzał sobie ze mną pogrywać? W tamtej chwili postanowiłem to olać. Gdy tylko wylądowałem w miękkiej pościeli, pociągnąłem go na siebie i nieco drżącymi dłońmi, pozbawiłem go spodni. Teraz obaj byliśmy już tylko w samej bieliźnie. Fakty były takie, że rzadko kiedy można było spotkać prawdziwego geja z takim ciałem i naprawdę nie wiem, który byłby w stanie mu się oprzeć. Ja na pewno nie. Mój jedyny, najbardziej przykry problem polegał na tym, że dredziarz pokazał mi w sobie coś więcej niż przyjemność fizyczną i ja naprawdę chciałem brać od  niego to wszystko. Wtedy jednak postanowiłem sobie, że o tym zapomnę. Dobrze się bawić i niczego nie żałować. Wielu tak przede mną robiło, dlaczego ja bym nie mógł? Nie jestem jakiś gorszy! Tylko nieco drobniejszy. I prześladuje mnie pech.
            Wargi i dłonie Kaulitza pozwoliły mi jednak dość szybko zapomnieć o dręczących mnie myślach. Cały domek wypełniały pomruki, westchnienia i jęki. Nie mogłem ich powstrzymywać, gdy ten drań zapoznawał się dokładnie z każdą częścią mojego ciała. Zero pośpiechu i gwałtowności. Nawet jeśli wtedy w kuchni wydawało mi się, że osiągnąłem szczyt rozkoszy, nie spodziewałem się po nim takiej czułości i namiętności jednocześnie. Moje ciało płonęło, chociaż wciąż leżałem tam w bokserkach. Odchodziłem od zmysłów i po prostu nic innego mnie nie obchodziło. Spojrzałem na niego zamglonymi oczyma, gdy zawisnął nad moją twarzą z wzrokiem pełnym pożądania. Matko, jeśli naprawdę tak bardzo mnie chciał, dlaczego wciąż tylko się mną bawił?!
            - Bill, słuchaj, ja… - wydukał, ale tym razem zasłoniłem mu usta całą dłonią. Teraz wzięło go na żale? No way! Niech skończy, co zaczął, a potem może mi powiedzieć nawet, że powinienem wracać do domu. Cholerny, drań.
            - Nie gadaj, tylko działaj – zażądałem cicho, czując, że moje policzki nabierają czerwieni. – Tego przecież chciałeś! – warknąłem już zniecierpliwiony, gdy zabrał sobie od ust moją dłoń. I… i pocałował ją? Mamusiu, dlaczego on mnie tak torturuje? Chciałem tylko dostać trochę przyjemności i pozwolić mu odejść bez żadnych nieporozumień, a on co robił?
            Tak, cholercia, wpadłem jak śliwka w kompot. A on chyba chciał, żeby zwyczajnie pękło mi serce. Niech cię szlag, draniu!
            - Najpierw posłuchaj!
            - Nie chcę! – warknąłem znów całkiem rozdrażniony, rozbity i… Oh, chyba odechciało mi się tego wspaniałego seksu. Odepchnąłem go i usiadłem na brzegu łóżka, próbując się uspokoić. Mówiłem, że niełatwo jest być mną! Los nie chce dać mi od siebie nawet odrobimy radości, wredny dupek.
            - Nawet nie wiesz, co chcę powiedzieć! – oburzył się gdzieś za moimi plecami. Wzruszyłem ramionami. Jak to nie wiedziałem? Czy on ma mnie za kretyna?! To było oczywiste! I jasne jak słońce! Tom nie jest gejem i nie wiąże się z pedałami, jedynym wyjątkiem jest przyjaźń z Andreasem, a ja… Mnie zapewne mógł zaproponować ewentualnie trochę seksu. Ok, ja naprawdę się na to zgadzałem, psia kość, ale nie musiał mi tego mówić w takim momencie! – Chciałem powiedzieć, że nie chodzi tylko o seks – oznajmił mi wreszcie, choć wcale nie chciałem słuchać. Nie tylko o seks? Co on sobie w ogóle myśli…?!
            Ale… jak to nie o seks? Chrzanić to, że miałem już łzy w oczach, ale obróciłem się momentalnie w jego stronę. Co on właściwie powiedział? Może to sobie wymyśliłem? Przełknąłem nerwowo ślinę i zagryzłem dolną wargę.
            - Nie o seks? – powtórzyłem głośno, jakby to miało mi pomóc w zrozumieniu tych słów. Ale nic z tego. – Więc o co?
            - Naprawdę musisz pytać? – odpowiedział mi pytaniem, krzywiąc się przy tym. Cholera, dopiero sam chciał gadać! – Myślisz sobie, że to takie łatwe? To sam może mi powiedz, czego chcesz – rzucił, rozsiadając się na środku łóżka. Że co? Że ja? Że czego chcę? Zrobiłem wielkie oczy, ale nie mogłem wydusić z siebie ani słowa. Przecież to brzmiało tak idiotycznie! – Widzisz? Też nie odpowiadasz – wytknął mi.
            - Więc co teraz? – zapytałem ostrożnie, mając nadzieję, że życie nie wytnie mi numeru i nie padnę zaraz na zawał. Chociaż może to nawet byłoby lepiej? To i tak na pewno jakiś dziwny sen. Nie można umrzeć we śnie, po prostu się obudzę, ale miałem wrażenie, że to może być jeszcze gorsze od śmierci. Na pewno się obudzę i nic z tego wszystkiego nie będzie. Pozostanie mi płakać w poduszkę, dopóki nie zapomnę, że ktoś taki pojawił się w moim życiu.
            Zanim jednak zdążyłem pogrążyć się w swoim wyobrażeniu, poczułem, jak ktoś obejmuje mnie od tyłu i czyjeś wargi na swoim karku. Nie wiem, czy kiedykolwiek w życiu poczułem taką ulgę. Cholera, co on ze mną zrobił?
            - Bądź mój – dotarło ledwie słyszalnie do mojego ucha. Myślałem, że się przesłyszałem, ale za każdym razem, gdy te słowa echem wracały do mojego opustoszałego umysłu, wciąż brzmiały tak samo.
            - A ty?
            - No… - zająknął się. – Hm, ja… będę twój, ok?
            - No… ok – odparłem, próbując sobie przypomnieć, jak właściwie powinno się oddychać.
            Chyba brakowało, żeby jeszcze ktoś rzucił: „ok, to teraz wracajmy do łóżka”. A to dlatego, że nim się zorientowałem dłonie dredziarza błądziły już po moim brzuchu i udach, aż w końcu znalazły wejście do moich bokserek,  gdzie ten drań wziął mnie w rękę i jakby nigdy nic zaczął pieścić. Zwariował. Całkiem zwariował. Cały świat, do cholery jasnej, zwariował! Ale nie dali mi popłakać się z radości, zamiast tego miałem jęczeć z rozkoszy już do samego rana…

            Byłem tak pochłonięty czarnowłosym, że ledwie byłem w stanie myśleć. Działałem instynktownie, pod wpływem napływających raz po raz pragnień. I chyba pierwszy raz w życiu naprawdę pragnąłem usłyszeć od kogoś, że pragnie mnie i nikogo więcej. Miałem wrażenie, że oszalałbym, gdyby ktoś jeszcze śmiał położyć na nim swoje brudne łapska. Nawet Andreas, o którym kompletnie nie chciało mi się wspominać. Głównie dlatego, że wszystko inne przestało się liczyć tamtego wieczoru. Nikt nie był ważny, tylko Bill, ale pieszcząc jego drobne ciało w sypialni, nie mogłem oprzeć się poczuciu, że wcale nie jest w porządku. W końcu z tego, co wcześniej mówił, sądził, że zwyczajnie chciałem go zaciągnąć do łóżka. Nie powiem, że nie miałem na to ochotę, ale… Matko, czym sobie zasłużyłem, że muszę się do tego przyznawać? Chciałem zdobyć jego, nie tylko jego ciało! Czy to naprawdę takie dziwne?! Tak, to było dziwne, ale wydawało mi się wtedy, że jestem w stanie się z tym pogodzić. Podsumowując, nie byłem w stanie przejść do rzeczy, dopóki mu tego nie wyjaśnię.
            Żołądek kurczył mi się z nerwów, gdy zrozumiałem, że on boi się usłyszeć, że to tylko zabawa. I z każdym kolejnym moim słowem wydawało mi się, że jest mi coraz trudniej wydusić z siebie coś sensownego. Coś… co wyjaśniłoby mu sytuację, jednocześnie nie powodując u mnie mdłości. Powiedzmy sobie wprost, że było to dość żenujące, ale nie mogłem wydukać nic innego. Ale wydawało się, że Bill zrozumiał. Jego twarz się rozjaśniła, a on się rozluźnił, choć na policzkach wciąż miał rumieńce. Jego łakome dłonie doprowadzały mnie do szaleństwa, były dosłownie wszędzie i byłem pewien, że kolejnego dnia znajdę na sobie jeszcze kilka czerwonych punkcików. To była cholernie długa noc, ale do późna żaden z nas nie miał jej dość. Zdążyłem się zresztą przekonać, że czarnowłosy dobrze się orientuje, jak można skutecznie urozmaicić seks dwóch mężczyzn. I… Jakby to powiedzieć? Kiedy nad ranem wpatrywałem się w jego wygięte w lekki łuk plecy, podczas gdy on spał na drugim brzegu łóżka, czułem się, jakbym właśnie przeżył najpiękniejszą noc w całym moim dotychczasowym życiu.
            Było nieco po ósmej, gdy z płytkiego snu wyrwało mnie jakieś dudnienie z parteru. Przetarłem zaspane oczy – Boże, byłem tak wykończony, że ledwie mogłem zasnąć, a jeszcze mnie budzili! W końcu podniosłem się niechętnie i po upewnieniu się, że czarny śpi – a spał jak kamień, na szczęście nie chrapiąc – poczłapałem do salonu. Źródłem irytującego dźwięku okazał się jego telefon, który po chwili znów zaczął dzwonić, gdy tylko wziąłem go do ręki. Było to już szóste połączenie. Mimowolnie skrzywiłem się, widząc na wyświetlaczu imię swojej byłej, a obecnej współlokatorki mojego… kochanka? Cholera, sam nie wiedziałem, jak to wszystko teraz nazywać. Zastanawiałem się, czy zignorować ten telefon i poczekać, aż dziewczę znudzi się wykonywaniem kolejnych połączeń, czy może odebrać i powiedzieć, żeby zadzwoniła później. Z drugiej strony nikt nie upoważnił mnie do odbierania. W końcu jednak nie powstrzymałem się. Bill wprawdzie nic nie mówił na ten temat, ale nie chciałem jakoś specjalnie, żeby dziewczyna wygadywała mu niestworzone rzeczy na mój temat. Nie miałem pewności, że to zrobiła lub zamierza zrobić, ale… ostrożny zawsze zabezpieczony, prawda?
            - Halo? – odezwałem się ostrożnie do słuchawki.
            - Przepraszam! Przepraszam, że tak wydzwaniam, ale już nie mogę z ciekawości. Miałeś się odezwać. Co jest? Gdzie w ogóle jesteś? Nie sądziłam, że nie wrócisz na noc – wyrzuciła z siebie masę słów, na które nie miałem pojęcia jak zareagować. Cóż, nie sądziłem, że czarnowłosy tak bardzo zaprzyjaźnił się z tą dziewczyną. Odchrząknąłem nieco niezręcznie.
            - Hm, cześć. Z tej strony Tom – powiedziałem wreszcie cicho, siadając na kanapie, wokół której walały się nasze rzeczy. W słuchawce zabrzmiała cisza. – Właściwie Bill jeszcze śpi i nie zapowiada się, żeby prędko się obudził. I… jesteśmy w moim domku nad jeziorem, o ile pamiętasz, gdzie to jest. No i… mam nadzieję, że nie masz do mnie już tak dużego żalu – dodałem wreszcie. Cholera, ważnie słów podczas rozmowy z byłą dziewczyna chyba zawsze było trudne. Teraz jednak to był level hard i nie byłem przekonany, czy temu podołam. – Chodzi o to… nie wiem, co o tym myślisz, nie wiem, co powiedziałaś Billowi albo on tobie… - Co w ogóle za brednie wygadywałem? Nie wiem, próbowałem znaleźć odpowiednie słowa, które zapewniłyby mnie, że nikt nie odważy się wchodzić z butami w to, co… co jakby usiłowałem zbudować dla mnie i tego chłopaka I tak, byłem zażenowany, jak nigdy w życiu. – Katti, ja sam nie rozumiem, ale zależy mi, żeby tego nie spierdolić – powiedziałem w końcu wprost, karcąc się w myśli za nieodpowiednie słownictwo w takiej chwili, ale od wczorajszego wieczoru moje emocje panowały nade mną lepiej niż ja sam. Z tego miejsca chyba nie miałem już daleko do kompletnego obłędu. – Prędzej rzucę się z mostu, niż pozwolę sobie go skrzywdzić, więc… możesz mi zaufać? – zapytałem na koniec ostrożnie.
            - Zazdroszczę mu…- usłyszałem jej szept w słuchawce i poczułem ciężki kamień opadający na dno mojego żołądka. Cholera, nie przewidziałem takiej reakcji. Ale czego mogłem się spodziewać? Kobiety są przecież nieprzewidywalne. – Czy wy…? Powiedziałeś mu, że coś do niego czujesz? – zapytała, a ja całkiem zdrętwiałem. Haha, dobre sobie. Co, może miałem jeszcze paść przed nim na kolana i wyznać mu…? Nie, to nie chce przejść nawet przez moje myśli.
            - Nie do końca, ale myślę, że dobrze się zrozumieliśmy.
            - Czyli jednak po prostu zaciągnąłeś go do łóżka? – wypaliła, a ja pacnąłem się otwartą dłonią w czoło. Cholera, w sumie mniej więcej tak to wyglądało.
            - Rozmawialiśmy – starałem się podkreślić to słowo, żeby zrozumiała, ale nie słyszałem od niej żadnej odpowiedzi. – Nie bądź upierdliwa – oburzyłem się wreszcie. – Powiedzenie czegoś takiego facetowi, to nie to samo…
            - Dlaczego? – przerwała mi, a ja przewróciłem oczyma.
            - Bo jest facetem!

            Obudziłem się w pewnym momencie z przeświadczeniem, że łóżko, w którym spałem nie jest moje. A gdy już zrozumiałem do kogo należy, dotarło do mnie również, że jest puste, a to już przyprawiło mnie o nieprzyjemne ukłucie w żołądku. Ta, czyżby miało się okazać, że Kaulitz zwyczajnie wystrychnął mnie na dudka? Potrzebowałem chwili otrzeźwienia, żeby wreszcie usłyszeć głos dochodzący z salonu. Należał stanowczo do dredziarza, co w jakiś sposób mnie pocieszyło, choć gdyby powiedział, że coś mi się przyśniło, uwierzyłbym mu bez słowa sprzeciwu. Głównie dlatego, że to, co pamiętałem nijak miało się do logiki.
            Wyczołgałem się więc z łóżka i postanowiłem sprawdzić, jak się sprawy mają. Oczywiście najpierw włożyłem na siebie bokserki, mimo wszystko wolałem nie biegać nago, bo… bo nie lubię, jak mi dynda, o! Na dole zorientowałem się, że Tom rozmawia właśnie przez telefon… Wróć! Przez… mój telefon…?
            - Nie do końca, ale myślę, że dobrze się zrozumieliśmy… Rozmawialiśmy. Nie bądź upierdliwa. Powiedzenie czegoś takiego facetowi, to nie to samo… Bo jest facetem! – tylko tyle słyszałem i z każdym jego kolejnym słowem szerzej otwierałem oczy ze zdziwienia. Jeśli miałbym być szczery, wolałem, żeby nie zdążył powiedzieć już nic więcej.
            - Powiedzenie czego? – odezwałem się wreszcie głośno, a Kaulitz nagle jakby zdrętwiał i bardzo powoli odwrócił głowę w moją stronę. – Więc? – zapytałem, patrząc na niego wyczekująco.
            - Hm… Nie nic, właśnie wstał… Nie wiem, ile słyszał – mówił dalej do telefonu, a mi coś przewracało się właśnie w żołądku.
            - Z kim rozmawiasz? – zapytałem wreszcie zniecierpliwiony, wyciągając rękę po swój aparat. Oddał mi go już bez słowa, nie przestając jednak gapić się na mnie jak pies w kość. Przez chwilę chciałem odwrócić się do niego plecami, ale uznałem, że to nie jest najlepszy pomysł, więc w końcu westchnąłem tylko i spojrzałem na wyświetlać. Katti. O, świetnie i tak miałem do niej dzwonić. – Halo? – odezwałem się do swojej współlokatorki.
            - Bill, to ty?
            - Yhym – mruknąłem, nie bardzo wiedząc, jak z nią w tej chwili rozmawiać. Po chwili więc ewakuowałem się do kuchni. – Mogłabyś mi powiedzieć, dlaczego rozmawiałaś z Tomem?
            - Bo odebrał i to on ze mną rozmawiał. To znaczy na początku…
            - Nie rozumiem – oznajmiłem, przerywając jej, po czym dodałem cicho. – Co on ci mówił?
            - Więc Bill… Chciałam ci tylko powiedzieć, że cofam wszystkie wątpliwości, które miałam, co do tego faceta. Uważam, że jest w porządku i możesz mu teraz zaufać.
            - Słucham…? – rzuciłem tylko, obawiając się, że jeśli otworzę oczy jeszcze szerzej, zostanę z pustymi oczodołami. Matko, ten świat naprawdę oszalał przez jedną noc! – Aaaa! Nic nie rozumiem! – wkurzyłem się w końcu. – Możesz mówić jaśniej?
            - Tom do dupek i ma zbyt wysokie mniemanie o sobie, więc ci tego nie powie, ale… sądzę, że naprawdę się w tobie zakochał – odpowiedziała mi, a w jej głosie słychać było radość, jakby to jej ktoś właśnie wyznał miłość. Ja natomiast właśnie złapałem się blatu szafki, przy której stałem, nie mogąc wydusić z siebie słowa, dopóki dredziarz nie zajrzał ciekawsko do kuchni. Miał lekkie rumieńce na policzkach, jakby domyślał się, że właśnie o nim rozmawiamy, ja za to musiałem być blady jak ściana. Czułem się, jakby odpłynęła ze mnie cała krew.
            - Mogłabyś… to powtórzyć? – zapytałem cicho, wpatrując się w półnagiego faceta, o którym właśnie mówiła moja współlokatorka. Zanim znów to powiedziała, usłyszałem jej śmiech w słuchawce.
            - Tom się w tobie zakochał. Do tego stopnia, że sam ledwie potrafi sobie z tym poradzić. Zaufaj mu i daj uwierzyć, że to w po…
            Dokładnie tyle zdążyłem usłyszeć, nim telefon wyleciał mi z ręki i rozsypał na części pierwsze. Coś czułem, że będę potrzebował nowego, ale w tamtej chwili jakoś mi to nie przeszkadzało. Nic mi nie przeszkadzało, nawet to, że całkiem zapomniałem, jak się oddycha, mówi i stoi prosto na dwóch nogach. Dobrze, że w pobliżu stało krzesło, na które mogłem bezwładnie opaść, wciąż wpatrując się w twarz chłopaka, który teraz przyglądał mi się z przerażeniem.
            - Bill? – odezwał się wreszcie niepewnie. – W porządku? Źle się czujesz?
            W odpowiedzi pokiwałem twierdząco głową. Było mi słabo. Czułem się, jakbym miał zaraz zemdleć, ale nie zrobiłem tego jeszcze tylko dlatego, że stał przede mną, a jego twarz wcale nie wyglądała, jakby to, co przed chwilą usłyszałem, było kłamstwem. W jednej chwili przed moim nosem pojawiła się szklanka wody, na której widok jednak pokręciłem tylko przecząco głową. Boże, nie! Nie chciałem pić! Chciałem… Oh, chciałem usłyszeć to jeszcze raz! I jeszcze raz! I jeszcze, jeszcze, jeszcze! Nieważne jak wiele razy, ale żeby choć jeden jedyny usłyszeć to z jego ust.
            - Tom, czy ty…? Bo Katti mi powiedziała, że ty… bo ja… Chciałbym… Byłbym cholernie szczęśliwy – wydukałem wreszcie nieco zdławionym głosem.
            Od tamtej chwili mogłem mówić na niego Panie Pomidorze.
            - Właściwie to… tak – odpowiedział mi bez żadnego owijania w bawełnę. – To dlatego to wszystko i… Cholera, jak ona mogła ci to powiedzieć?! No, zabiję! – wykrzyknął jakby obrażony. Odchrząknąłem cicho, próbując doprowadzić się do porządku.
            - Więc ty mi powiedz? – zasugerowałem ostrożnie, nie bardzo wiedząc, jak dredziarz może zareagować.
            On jednak usiadł na krześle obok mnie i chyba z dziesięć razy otwierał i zamykał usta, z których nie wydobył się żaden dźwięk. Chwilę później spuścił głowę i wydawało mi się, że słyszę salwę przekleństw, które za to bez problemu wypowiadał. Westchnąłem cicho, przypominając sobie słowa Katti i wtedy, matko, nie wiem czemu, ale po prostu się uśmiechnąłem. W końcu… jakby chciał mi to powiedzieć, prawda? Tylko nie mógł się wysłowić, a ja w tamtej chwili byłem… Czułem się co najmniej jak naćpany.
            - To może na trzy powiemy to razem? – zaproponowałem, mając wrażenie, że cofam się w rozwoju, ale Tom bez słowa sprzeciwu kiwnął twierdząco głową. No, więc odliczaliśmy.
            Raz.
            Dwa.
            Trzy.
            - Kocham cię – wyrzuciliśmy z siebie jednocześnie, po czym obaj niemal zaczęliśmy się śmiać. Ale pieprzyć to! Powiedział! Naprawdę to do mnie powiedział!
            Jeszcze nigdy nie byłem tak wniebowzięty słysząc i mogąc wypowiedzieć te słowa, przysięgam na mój życiowy pech!
            Potem miało być oczywiście śniadanie, ale jakoś tak wyszło, że oblizywałem palce po krojeniu pomidora i… postanowiliśmy jednak wrócić jeszcze do łóżka. Przynajmniej do południa. Albo do momentu, gdy nasze żołądki będą burczeć głośniej, niż my jęczeć.

10 komentarzy:

  1. kjahbfyugkjdzyhigfujhgburke JARAM SIĘ *.*
    Świetny odcinek!Ciesze się do ekranu jak idiotka ;P
    Mam nadzieje ,ze 15 będzie tak wspaniały jak ten i całość zakończy się happy endem.
    Czekam na 15 ,Strawberry;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Nieee:( tylko nie koniec!

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaaaa też się jaram. XD Ale tylko 15 części? Noo.. dlaczego? :c

    OdpowiedzUsuń
  4. Czokuś, co ty ze mną robisz, dziewczyno? Ja się popłakałam ze szczęścia na końcu. Naprawdę <3
    To teraz ja na raz, dwa, trzy wykrzyczę ci głośne: KOCHAM CIĘ CZOKUŚ ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. JAAAAA, ZAKOCHAŁAM SIĘ! *__* CHOLERCIA, NO KOCHAM! <3 tylko no szkoda, ze takie krótkie, ale czekam na szczęśliwe zakończenie. poza tym, mam nadzieję, że kiedy będziesz pisała to nowe opowiadanie, o którym ostatnio wspominałaś będziesz też pisała nowy twc, bo jednak wolę tylko twc. trzymam kciuki za wenę! <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Pięęękneee ♥ ♥ Tylko czemu musiało sie skończyć? :C xD
    awwwww *_* Nie moge się doczekać kolejnego jesteś genialna!! <3

    OdpowiedzUsuń
  7. To było piękne! Tylko ciekawi mnie co z Andreasem, szkoda mi go trochę.
    Pozdrawiam LoLa

    OdpowiedzUsuń
  8. wow, to bylo niesamowite. nawet nie dziwie sie Tomowi ze jezyk mu sie tak platal i ze w ogole jego zasob slownictwa zszedl do minimum, ale przy Billu....no cholera, postaral sie. nawet bym na samym poczatku nie pomyslala,ze on moze byc taki romantyczny. ah, juz nie moge sie doczekac kolejnej i jak widze ostatniej czesci

    OdpowiedzUsuń
  9. Jezu, jezu! Kocham, kocham! Kocham Cię, Czoko<3 Wszystko jest tak idealne, że zasób moich słów spadł do minimum.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do podzielenia się wrażeniami! :)
Każdą Waszą opinię możecie uznać za ciasteczko pochłaniane przez moją wenę! ^^