Witam :). Jestem szybko z następną częścią. Wydaje mi się trochę krótka, ale na dzień dzisiejszy mam nadzieję, że choć trochę ostudzi Was apetyt na tę dwójkę i choć na chwilę oderwie myśli od stresujących spraw. Ja od dłuższego czasu uciekam w tę i kilka innych historii przed rzeczywistością, choć zwykle kończy się to bólem głowy, ale jakoś daję radę. W takim razie - ja tworzę dalej, a Wam życzę smacznego i czekam na Wasze opinię ;). Jakby nie patrzeć - dziękuję, że tu ze mną jesteście!
Wasza Czokoladka ;).
P.S. Facebook
P.S.2 Dalej jaram się moim konkursem, wybaczcie, ale musiałam to napisać ^^!
P.S.3 O mały włos wpisałabym w tytule notki "Lokator na gapę", ojć xD.
Część 4.
Kolejnego ranka na dzień dobry
zostałem wezwany na dywanik do ojca. Właściwie byłem na to przygotowany. Nie
zdziwiłem się też specjalnie, zastając na miejscu swojego brata. Andreas nawet
na mnie nie spojrzał, tylko uśmiechał się tryumfalnie pod nosem. Zakląłem
cicho, siadając jednak jakby nigdy nic na fotelu obok niego. Nasz ojciec
wyglądał na wzburzonego, a ja byłem ciekaw, czy Andy wpadł na to, żeby nieco
podkolorować całą sprawę. Jeśli nie, nie przewidywałem większych problemów.
- Chciałbym, żebyś mi coś wyjaśnił –
oznajmił poważnie, podsuwając mi zdjęcia, na których wchodzę do wieżowca, w
którym miałem swoje sekretne mieszkanie oraz inne, zrobione przez okno, gdy
siedzę w salonie z czarnowłosym.
- Co konkretnie? – zapytałem,
przyglądając im się przez chwilę, po czym odsunąłem je z powrotem w jego
stronę.
- Co to za sprawa z tym mieszkaniem?
I tym chłopakiem, który tam siedzi. Andreas powiedział mi, że coś może cię z
nim łączyć i chciałbym, żebyś wyjaśnił mi, jak jest naprawdę – oznajmił
poważnie Gordon, wpatrując się we mnie wyczekująco.
Miałem ochotę wstać i zgnieść mojego
brata, jak robaka, ale powstrzymałem się przed tym, posyłając mu jedynie
nienawistne spojrzenie. Jeszcze będzie tego żałował, byłem tego pewien.
- A zapytałeś może przedtem swojego
drugiego syna, jakim prawem kazał mnie śledzić? Zarówno to mieszkanie, jak i
osoby w nim przebywające są tylko i wyłącznie moją sprawą. Poza tym nie mają
nic wspólnego z firmą. Nikt o niczym by nie wiedział, gdyby temu durnemu łbowi
nie zachciało się grzebać w moim życiu – warknąłem poirytowany.
- Tato, czy to nie oczywiste?
Martwiłem się o niego. Znikał nie wiadomo gdzie, opowiadając mi bajeczki o
jakiejś dziewczynie. Gdyby coś takiego bez naszej kontroli wyszło na światło
dzienne, firma mogłaby ponieść straty…
- Nie bredź, krętaczu!
- Tom, uspokój się! – pouczył mnie
ojciec, na co zacisnąłem tylko wściekle dłonie w pięści. – Mniejsza o
mieszkanie. Kim jest ten chłopak?
- Poznałem go jakiś czas temu,
potrzebował pomocy. Teraz pracuje dla mnie jako pomoc domowa i w zamian może
tam mieszkać. Czy to tak wielki problem? – zapytałem, starając się być miarowo
grzecznym dla rodziciela. Nie miałem jednak wątpliwości, że Andy właśnie wykopał
sobie grób, przychodząc tutaj z wiadomościami na mój temat.
- To do ciebie niepodobne, synu –
usłyszałem po chwili, słysząc wyraźnie niezadowolenie w jego głosie. Brwi miał
mocno ściągnięte i przyglądał mi się, jakby naprawdę obawiał się o to, co wyrabiam.
– Andreas twierdzi, że ten chłopak jest homoseksualistą – dodał po chwili, a
mnie coś przewróciło się w żołądku. O, nie, braciszku, sam tego chciałeś! Teraz
masz przesrane, jak nigdy dotąd.
- Nie wiem, może. Nie byłem
zainteresowany, więc nie pytałem go o preferencje seksualne. Co to za różnica?
- A zastanawiałeś się może, co
będzie, kiedy do mediów dotrą plotki, że dziedzic firmy mieszka z gejem? –
podsunął mi Andy, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie powinienem
mieć dla niego litości. Cholerny kapuś!
- A ty zastanawiałeś się nad tym, co
będzie, kiedy ktoś dowie się, że jego brat ugania się za takimi
homoseksualistami? – warknąłem w jego kierunku, zaraz potem spoglądając na ojca
i jego reakcję. Gordon skrzywił się, ale nic nie powiedział. – Zamierzasz to
przemilczeć? Ten cholerny kretyn prowadza się po knajpach z gejami, śledzi
mnie, wprasza się do mojego mieszkania i próbuje zbałamucić moją pomoc domową,
a ty czepiasz się, że dałem potrzebującej osobie dach nad głową? Chyba do
reszty oszalałeś! – oburzyłem się, podnosząc ze swojego miejsca.
Tego było już za wiele! Najwyraźniej
ojciec wiedział już o wybrykach Andreasa. Tylko skąd? Od niego, przyznał się? I
dlaczego w ogóle się na niego nie wściekał? Nie rozumiałem tego kompletnie, ale
wyglądało na to, że tylko ja tu muszę być święty, jako dziedzic. Rzecz jasna w
żaden sposób nie mogło zmusić mnie to do zmiany postępowania. Bill był moją
znajdą i będę mu pomagał dotąd, dopóki nie uznam, że może odejść. Koniec i
kropka!
- Nie skończyliśmy jeszcze –
upomniał mnie ojciec, próbując powstrzymać przed wyjściem z jego gabinetu. –
Powiedz mi prawdę, Tom. Jakie masz kontakty z tym chłopakiem?
- N o r m a l n e – wycedziłem
powoli i wściekle. – Gotuje dla mnie, sprząta dom, a kiedy tam przychodzę
czasem rozmawiamy.
- Skoro chcesz mu pomóc, dlaczego
nie załatwisz mu prawdziwej pracy? – zapytał, a mnie coś przewróciło się w
żołądku. – Mógłbyś zrobić to dla niego bez problemu, wtedy miałby możliwość sam
wynająć sobie mieszkanie i nie siedziałby ci na głowie. A skoro potrzebujesz
pomocy domowej, możesz zatrudnić kogoś profesjonalnego.
Czułem w tej chwili ciężki głaz
gdzieś na dnie swojego żołądka. Nie chciałem, żeby się wynosił, dlatego nic nie
robiłem i nie ponaglałem go do tego. W końcu, gdyby chciał, bez problemu mógłby
wyjść z mieszkania i poszukać sobie jakiejś roboty, a mimo to tkwił tam ze mną.
Dlaczego? Nie wiedziałem, ale odpowiadało mi to. Był jedyną osobą, przy której
uspokajałem się i stawałem… całkiem miłym człowiekiem. Co by mi pozostało,
gdyby odszedł? Jaką miałbym wtedy korzyść z tego, że mu pomogłem? No, właśnie –
nie miałbym żadnej.
- Zrobię to, kiedy przyjdzie na to
pora – oznajmiłem, po czym wyszedłem z tego pomieszczenia, nie mając zamiaru
tłumaczyć się już z niczego więcej. Miałem za to chęć znaleźć sobie inne
mieszkanie i przeprowadzić się do niego razem z Billem, daleko od całego tego
syfu. Nie zamierzałem nikomu pozwolić na wejście z butami do mojego życia.
Tego dnia wróciłem szybciej z pracy
i oczywiście pojechałem prosto do Billa. Mieszkanie rzeczywiście było zamknięte
na klucz, więc użyłem swojego dodatkowego, żeby wejść do środka. Czarnowłosy
wyszedł mi na powitanie z kuchni, wycierając dłonie ścierką. Na jego twarzy
błąkał się lekki uśmiech, a spod fartuszka wystawała widocznie nowa kreacja.
Naprawdę nie miałem pojęcia, jak on znajduje na to wszystko czas i cierpliwość.
Byłem w fatalnym nastroju, ale na jego widok wszystkie złe myśli gdzieś ze mnie
wyparowały.
- Coś ładnie pachnie – zauważyłem,
wchodząc w głąb salonu. Rzuciłem swój płaszcz na oparcie fotela i nie wiedzieć
czemu, podszedłem bliżej swojej znajdy, na której policzkach pojawiły się
lekkie rumieńce.
- Wybacz, jeszcze nie skończyłem
obiadu. Zasiedziałem się przy maszynie, no i spodziewałem się ciebie później – stwierdził
cicho, na co uśmiechnąłem się szerzej.
- Nie szkodzi. Mogę zobaczyć? – zapytałem,
wskazując mu, żeby zdjął fartuszek. Prawdopodobnie próbował to ukryć, ale
widziałem, jak kąciki jego ust podnoszą się wyżej i coś błysnęło mu w oku.
Widocznie był dumny ze swojego dzieła. Pozbył się szybko osłony dla nowego
stroju, a potem pokazał cały niespiesznie. Nie interesowałem się specjalnie
modą, raczej nosiłem rzeczy eleganckie i wygodne, ale mimo to byłem pod
wrażeniem. Pokiwałem więc z uznaniem głową. – Masz do tego dryg. Myślę, że
znaleźliby się ludzie, którzy potrafiliby to docenić i płacić ci za szycie dla
nich ubrań. Właściwie dlaczego zrezygnowałeś ze studiów w tym kierunku?
- Ja… muszę iść do kuchni. Mięso
będzie zbyt suche, jeśli… je zostawię – wydukał, natychmiastowo zmieniając
temat. Wracając do gotowania, zakładał w pośpiechu swój fartuszek, a ja
westchnąłem jedynie cicho.
Minęło już trochę czasu, a jednak
jego przeszłość wciąż była dla mnie zagadką. Bill uciekał za każdym razem, gdy
próbowałem się czegoś od niego dowiedzieć lub sugerowałem coś na temat tego, co
wydarzyło się w jego życiu. Z jednej strony strasznie mnie to denerwowało, a z
drugiej martwiło, bo robił się wtedy mrukliwy i całkowicie unikał mojego
towarzystwa. A przecież przychodziłem tu specjalnie dla niego, nawet jeśli nie
zdawał sobie z tego sprawy.
Niemniej usiadłem spokojnie na
fotelu, słuchając cichych kroków krzątającego się po kuchni chłopaka. Owszem,
różnił się od wszystkich ludzi, jakich znałem, ale nigdy wcześniej nie myślałem
o nim, jak o homoseksualiście. Wiedziałem już, że został w przeszłości zmuszony
do pewnych rzeczy, ale jaki był naprawdę nie miałem pojęcia. Tym samym już całkowicie
nie mogłem oderwać od niego wzroku. Możliwe, że działałem mu w ten sposób na
nerwy, ale nic nie mogłem na to poradzić, a mówiąc wprost - nie miałem ochoty.
Przez cały ten czas jego policzki były lekko zaczerwienione, a on kręcił się na
swoim miejscu i bardziej dłubał w talerzu, niż jadł.
Tego dnia po głowie chodziło mi tyle
dziwnych myśli, że praktycznie nie rozmawialiśmy, bo niemal non stop chciałem
zadawać mu jakieś pytania, wiedząc, że i tak nie będzie chciał mi na nie
odpowiadać. Byłem rozdrażniony i nie dało się tego przeoczyć, więc Bill chodził
niemal na palcach, żeby tylko nie denerwować mnie jeszcze bardziej. Gdy jednak
nadszedł wieczór, nie mogłem już dłużej czekać. Musiałem coś zrobić z tą
sytuacją. Czarnowłosego nie było ze mną w salonie, więc poszedłem za nim do
kuchni, gdzie zniknął jakiś czas wcześniej. Gdy tylko tam zajrzałem, poderwał
głowę znad kartki, na której coś szkicował. Najwyraźniej miał to być jego
następny projekt. Przyglądałem się mu przez dłuższą chwilę, nim chłopak
odwrócił swoją pracę, bym nie mógł na nią dłużej patrzeć.
- Potrzebujesz czegoś? Znaczy coś
dla ciebie zrobić? – poprawił się, podnosząc ze swojego miejsca. Posadziłem go
tam z powrotem i usiadłem obok tak, żeby nie mógł mi tym razem uciec.
- Chciałbym, żebyś ze mną
porozmawiał – oznajmiłem wprost. – Uciekasz, gdy tylko zaczynam o coś pytać i
kompletnie nic o tobie nie wiem – stwierdziłem, jednak on tylko spuścił głowę.
Najwyraźniej nie zamierzał tego komentować. Zakląłem cicho pod nosem na jego
upartość. – Dobra, w takim razie, skoro nie chcesz mi nic o sobie powiedzieć,
dlaczego wciąż tu ze mną siedzisz? Obaj dobrze wiemy, że nie miałbyś problemów
ze znalezieniem sobie dobrej pracy.
Teraz już nie zamierzałem pozwolić
mu się wymigać. Nie wiedzieć dlaczego, nie brałem w ogóle pod uwagę możliwości,
że siedzi tu, bo tak mu wygodnie. Bill nie był leniem, widziałem to każdego
dnia, wchodząc do tego mieszkania – idealnie czystego, w którym zawsze pachnie
świeżym obiadem, a także patrząc na samego czarnowłosego. Zawsze był schludnie ubrany,
często w coś nowego, co sam zaprojektował i uszył. Nie, nie było mowy o tym,
żeby pozostawał tu z lenistwa.
- Wybacz, jeśli nadużyłem twojej
gościnności – odezwał się cicho po chwili, nie podnosząc na mnie wzroku. –
Skoro sobie tego życzysz…
- Nie, do cholery! – przerwałem mu.
– Niczego sobie nie życzę. Jak dla mnie możesz tu siedzieć, ile tylko chcesz.
Po prostu powiedz mi, dlaczego nie odchodzisz, skoro możesz to zrobić w każdej
chwili. Bill, gdybym chciał dla ciebie źle, wiedziałbyś już o tym. Ja ci
zaufałem, czy ty też mógłbyś to wreszcie zrobić? – rzuciłem wreszcie, choć sam
nie spodziewałem się po sobie takich słów. Znajda spojrzał na mnie i miałem
wrażenie, że przez chwilę patrzymy na siebie równie zaskoczonym wzrokiem.
- Tom… jesteś dobrym człowiekiem,
wiem to, ale… to nie jest dla mnie takie łatwe mówić o tym – powiedział
wreszcie, tym razem nie odwracając ode mnie twarzy. – Jeśli obiecam, że
któregoś dnia sam wszystko ci powiem, poczekasz jeszcze trochę? – zapytał i
niespodziewanie poczułem wtedy, że położył swoją dłoń na mojej. Zerknąłem nieco
zdezorientowany na stół, gdzie były nasze ręce i chyba na moment zapomniałem,
jak się mówi. W tej samej chwili miałem już przed oczyma sytuację z dzisiejszej
wizyty w gabinecie ojca. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie wypada zadawać
mu takiego pytania, szczególnie teraz, ale i tak nie usłyszałby tego nikt, kto
mógłby mnie za to zrugać.
- Czy ty naprawdę jesteś… gejem? –
zapytałem wprost. Oczywiście mógłbym zacząć opowieść o sugestii mojego brata,
ale… Czy tak nie było prościej? Nie wiem, po co była mi ta wiadomość, ale nie
musiałem czekać na odpowiedź. Czarnowłosy poderwał się gwałtowanie i zabrał
swoją dłoń. Patrzyłem teraz na jego szeroko otwarte, zaskoczone i przestraszone
oczy. Stał tam, nie bardzo wiedząc, co zrobić, bo siedziałem mu na drodze.
- A-ale ja przecież nic… to tylko…
- Hej, spokojnie, przecież nie
mówię, że mam coś przeciwko – rzuciłem luźnym tonem, próbując rozładować tym
atmosferę. – Mój brat ugania się raz za dziewczynami, raz za facetami i
wczoraj… jakby zwrócił na ciebie uwagę. W każdym razie nie przeszkadza mi twoja
orientacja, ok? – zapytałem na koniec, chcąc się upewnić, że nie będzie dalej
panikował.
- Jasne – mruknął cicho, siadając z
powrotem na swoje miejsce. Jego policzki były całe czerwone, a oddech nieco
nerwowy. Zaraz potem usłyszałem ciche westchnienie. Wcale już na mnie nie
patrzył, przez co skrzywiłem się znacząco. – Więc zrobić ci coś do picia? Może
jesteś głodny? – zapytał, jakby nigdy nic, bawiąc się trzymanym w ręku
ołówkiem.
- A może pokażesz mi swój projekt? –
zaproponowałem, wskazując na kartkę, której zajętą stronę wcześniej przede mną
ukrył.
- Jest jeszcze nie skończony –
odparł, zabierając ją szybko ze stołu. – Zobaczysz go jutro, dobrze?
- Skoro tak… - rzuciłem, nie całkiem
zadowolony. Ale w sumie i tak był to już jakiś postęp. Nawet jeśli wielu ludzi
by się uśmiało, słysząc, że ktoś nazwał mnie dobrym człowiekiem. To było
całkiem przyjemne, móc dla kogoś takim być.
Biedny Tom... Bill mu się podoba a on jeszcze o tym nie wie xD
OdpowiedzUsuńBill to taka słodka znajda... Podoba mi się to opowiadanie <3
bill to człowiek zagadka :-D
OdpowiedzUsuńnie mogę doczekać się kolejnego odcinka :D Bardzo podoba mi się to opowiadanie <3
OdpowiedzUsuńok, strasznie krótko mi dziś... tak szybko się przeczytało :(
OdpowiedzUsuńsama powoli rozkręcam swoje opowiadanie ale tu chciałabym wszystko od razu... chciałabym żeby coś już się między nimi wydarzyło - coś więcej niż to wszystko do tej pory i to coś bardziej jednoznacznego :3 ale chyba wszyscy na to czekają :) dawaj szybko kolejną część :)
wow,a jednak Andreas olecial do tatusia hahah ale Tom tez nie byl lepszy. w sumie zastanawia mnie dlaczego Bill jeszcze sie od Toma nie wyprowadzil chociaz jak dla Toma to raczej nie problem. raczej on cieszy sie z tego,ze ma do kogo "wracac" :)
OdpowiedzUsuńAndreas wkurza mnie coraz bardziej. Po jaką cholerę się wtrąca? Billa i tak nie zdobędzie xD Za to Tom wręcz przeciwnie :D
OdpowiedzUsuńOch... Uwielbiam Cię, wiesz? :D xD I to opowiadanie też. :D Andreas też mnie strasznie wkurza.. Myślał, że jak pójdzie do ojca, to coś tym osiągnie.. Pf.. Nie doczekanie jego. ^^ Wredota jednak. Ale lepiej będzie, żeby nie dobierał się do Czarnulka, bo ja tu czekam, aż będzie coś więcej między Billem a Tomem.
OdpowiedzUsuńJuż nie mogę doczekać się kolejnej części, także dodawaj ją szybko. :D
Pozdrawiam,
Illusion.
jedna*
Usuń