środa, 8 maja 2013

[5/22] Shelter


Witam :). Jestem szybko z następną częścią. Wydaje mi się trochę krótka, ale na dzień dzisiejszy mam nadzieję, że choć trochę ostudzi Was apetyt na tę dwójkę i choć na chwilę oderwie myśli od stresujących spraw. Ja od dłuższego czasu uciekam w tę i kilka innych historii przed rzeczywistością, choć zwykle kończy się to bólem głowy, ale jakoś daję radę. W takim razie - ja tworzę dalej, a Wam życzę smacznego i czekam na Wasze opinię ;). Jakby nie patrzeć - dziękuję, że tu ze mną jesteście!

Wasza Czokoladka ;).
P.S. Facebook
P.S.2 Dalej jaram się moim konkursem, wybaczcie, ale musiałam to napisać ^^!
P.S.3 O mały włos wpisałabym w tytule notki "Lokator na gapę", ojć xD.



Część 4.

            Kolejnego ranka na dzień dobry zostałem wezwany na dywanik do ojca. Właściwie byłem na to przygotowany. Nie zdziwiłem się też specjalnie, zastając na miejscu swojego brata. Andreas nawet na mnie nie spojrzał, tylko uśmiechał się tryumfalnie pod nosem. Zakląłem cicho, siadając jednak jakby nigdy nic na fotelu obok niego. Nasz ojciec wyglądał na wzburzonego, a ja byłem ciekaw, czy Andy wpadł na to, żeby nieco podkolorować całą sprawę. Jeśli nie, nie przewidywałem większych problemów.
            - Chciałbym, żebyś mi coś wyjaśnił – oznajmił poważnie, podsuwając mi zdjęcia, na których wchodzę do wieżowca, w którym miałem swoje sekretne mieszkanie oraz inne, zrobione przez okno, gdy siedzę w salonie z czarnowłosym.
            - Co konkretnie? – zapytałem, przyglądając im się przez chwilę, po czym odsunąłem je z powrotem w jego stronę.
            - Co to za sprawa z tym mieszkaniem? I tym chłopakiem, który tam siedzi. Andreas powiedział mi, że coś może cię z nim łączyć i chciałbym, żebyś wyjaśnił mi, jak jest naprawdę – oznajmił poważnie Gordon, wpatrując się we mnie wyczekująco.
            Miałem ochotę wstać i zgnieść mojego brata, jak robaka, ale powstrzymałem się przed tym, posyłając mu jedynie nienawistne spojrzenie. Jeszcze będzie tego żałował, byłem tego pewien.
            - A zapytałeś może przedtem swojego drugiego syna, jakim prawem kazał mnie śledzić? Zarówno to mieszkanie, jak i osoby w nim przebywające są tylko i wyłącznie moją sprawą. Poza tym nie mają nic wspólnego z firmą. Nikt o niczym by nie wiedział, gdyby temu durnemu łbowi nie zachciało się grzebać w moim życiu – warknąłem poirytowany.
            - Tato, czy to nie oczywiste? Martwiłem się o niego. Znikał nie wiadomo gdzie, opowiadając mi bajeczki o jakiejś dziewczynie. Gdyby coś takiego bez naszej kontroli wyszło na światło dzienne, firma mogłaby ponieść straty…
            - Nie bredź, krętaczu!
            - Tom, uspokój się! – pouczył mnie ojciec, na co zacisnąłem tylko wściekle dłonie w pięści. – Mniejsza o mieszkanie. Kim jest ten chłopak?
            - Poznałem go jakiś czas temu, potrzebował pomocy. Teraz pracuje dla mnie jako pomoc domowa i w zamian może tam mieszkać. Czy to tak wielki problem? – zapytałem, starając się być miarowo grzecznym dla rodziciela. Nie miałem jednak wątpliwości, że Andy właśnie wykopał sobie grób, przychodząc tutaj z wiadomościami na mój temat.
            - To do ciebie niepodobne, synu – usłyszałem po chwili, słysząc wyraźnie niezadowolenie w jego głosie. Brwi miał mocno ściągnięte i przyglądał mi się, jakby naprawdę obawiał się o to, co wyrabiam. – Andreas twierdzi, że ten chłopak jest homoseksualistą – dodał po chwili, a mnie coś przewróciło się w żołądku. O, nie, braciszku, sam tego chciałeś! Teraz masz przesrane, jak nigdy dotąd.
            - Nie wiem, może. Nie byłem zainteresowany, więc nie pytałem go o preferencje seksualne. Co to za różnica?
            - A zastanawiałeś się może, co będzie, kiedy do mediów dotrą plotki, że dziedzic firmy mieszka z gejem? – podsunął mi Andy, co tylko utwierdziło mnie w przekonaniu, że nie powinienem mieć dla niego litości. Cholerny kapuś!
            - A ty zastanawiałeś się nad tym, co będzie, kiedy ktoś dowie się, że jego brat ugania się za takimi homoseksualistami? – warknąłem w jego kierunku, zaraz potem spoglądając na ojca i jego reakcję. Gordon skrzywił się, ale nic nie powiedział. – Zamierzasz to przemilczeć? Ten cholerny kretyn prowadza się po knajpach z gejami, śledzi mnie, wprasza się do mojego mieszkania i próbuje zbałamucić moją pomoc domową, a ty czepiasz się, że dałem potrzebującej osobie dach nad głową? Chyba do reszty oszalałeś! – oburzyłem się, podnosząc ze swojego miejsca.
            Tego było już za wiele! Najwyraźniej ojciec wiedział już o wybrykach Andreasa. Tylko skąd? Od niego, przyznał się? I dlaczego w ogóle się na niego nie wściekał? Nie rozumiałem tego kompletnie, ale wyglądało na to, że tylko ja tu muszę być święty, jako dziedzic. Rzecz jasna w żaden sposób nie mogło zmusić mnie to do zmiany postępowania. Bill był moją znajdą i będę mu pomagał dotąd, dopóki nie uznam, że może odejść. Koniec i kropka!
            - Nie skończyliśmy jeszcze – upomniał mnie ojciec, próbując powstrzymać przed wyjściem z jego gabinetu. – Powiedz mi prawdę, Tom. Jakie masz kontakty z tym chłopakiem?
            - N o r m a l n e – wycedziłem powoli i wściekle. – Gotuje dla mnie, sprząta dom, a kiedy tam przychodzę czasem rozmawiamy.
            - Skoro chcesz mu pomóc, dlaczego nie załatwisz mu prawdziwej pracy? – zapytał, a mnie coś przewróciło się w żołądku. – Mógłbyś zrobić to dla niego bez problemu, wtedy miałby możliwość sam wynająć sobie mieszkanie i nie siedziałby ci na głowie. A skoro potrzebujesz pomocy domowej, możesz zatrudnić kogoś profesjonalnego.
            Czułem w tej chwili ciężki głaz gdzieś na dnie swojego żołądka. Nie chciałem, żeby się wynosił, dlatego nic nie robiłem i nie ponaglałem go do tego. W końcu, gdyby chciał, bez problemu mógłby wyjść z mieszkania i poszukać sobie jakiejś roboty, a mimo to tkwił tam ze mną. Dlaczego? Nie wiedziałem, ale odpowiadało mi to. Był jedyną osobą, przy której uspokajałem się i stawałem… całkiem miłym człowiekiem. Co by mi pozostało, gdyby odszedł? Jaką miałbym wtedy korzyść z tego, że mu pomogłem? No, właśnie – nie miałbym żadnej.
            - Zrobię to, kiedy przyjdzie na to pora – oznajmiłem, po czym wyszedłem z tego pomieszczenia, nie mając zamiaru tłumaczyć się już z niczego więcej. Miałem za to chęć znaleźć sobie inne mieszkanie i przeprowadzić się do niego razem z Billem, daleko od całego tego syfu. Nie zamierzałem nikomu pozwolić na wejście z butami do mojego życia.

            Tego dnia wróciłem szybciej z pracy i oczywiście pojechałem prosto do Billa. Mieszkanie rzeczywiście było zamknięte na klucz, więc użyłem swojego dodatkowego, żeby wejść do środka. Czarnowłosy wyszedł mi na powitanie z kuchni, wycierając dłonie ścierką. Na jego twarzy błąkał się lekki uśmiech, a spod fartuszka wystawała widocznie nowa kreacja. Naprawdę nie miałem pojęcia, jak on znajduje na to wszystko czas i cierpliwość. Byłem w fatalnym nastroju, ale na jego widok wszystkie złe myśli gdzieś ze mnie wyparowały.
            - Coś ładnie pachnie – zauważyłem, wchodząc w głąb salonu. Rzuciłem swój płaszcz na oparcie fotela i nie wiedzieć czemu, podszedłem bliżej swojej znajdy, na której policzkach pojawiły się lekkie rumieńce.
            - Wybacz, jeszcze nie skończyłem obiadu. Zasiedziałem się przy maszynie, no i spodziewałem się ciebie później – stwierdził cicho, na co uśmiechnąłem się szerzej.
            - Nie szkodzi. Mogę zobaczyć? – zapytałem, wskazując mu, żeby zdjął fartuszek. Prawdopodobnie próbował to ukryć, ale widziałem, jak kąciki jego ust podnoszą się wyżej i coś błysnęło mu w oku. Widocznie był dumny ze swojego dzieła. Pozbył się szybko osłony dla nowego stroju, a potem pokazał cały niespiesznie. Nie interesowałem się specjalnie modą, raczej nosiłem rzeczy eleganckie i wygodne, ale mimo to byłem pod wrażeniem. Pokiwałem więc z uznaniem głową. – Masz do tego dryg. Myślę, że znaleźliby się ludzie, którzy potrafiliby to docenić i płacić ci za szycie dla nich ubrań. Właściwie dlaczego zrezygnowałeś ze studiów w tym kierunku?
            - Ja… muszę iść do kuchni. Mięso będzie zbyt suche, jeśli… je zostawię – wydukał, natychmiastowo zmieniając temat. Wracając do gotowania, zakładał w pośpiechu swój fartuszek, a ja westchnąłem jedynie cicho.
            Minęło już trochę czasu, a jednak jego przeszłość wciąż była dla mnie zagadką. Bill uciekał za każdym razem, gdy próbowałem się czegoś od niego dowiedzieć lub sugerowałem coś na temat tego, co wydarzyło się w jego życiu. Z jednej strony strasznie mnie to denerwowało, a z drugiej martwiło, bo robił się wtedy mrukliwy i całkowicie unikał mojego towarzystwa. A przecież przychodziłem tu specjalnie dla niego, nawet jeśli nie zdawał sobie z tego sprawy.
            Niemniej usiadłem spokojnie na fotelu, słuchając cichych kroków krzątającego się po kuchni chłopaka. Owszem, różnił się od wszystkich ludzi, jakich znałem, ale nigdy wcześniej nie myślałem o nim, jak o homoseksualiście. Wiedziałem już, że został w przeszłości zmuszony do pewnych rzeczy, ale jaki był naprawdę nie miałem pojęcia. Tym samym już całkowicie nie mogłem oderwać od niego wzroku. Możliwe, że działałem mu w ten sposób na nerwy, ale nic nie mogłem na to poradzić, a mówiąc wprost - nie miałem ochoty. Przez cały ten czas jego policzki były lekko zaczerwienione, a on kręcił się na swoim miejscu i bardziej dłubał w talerzu, niż jadł.
            Tego dnia po głowie chodziło mi tyle dziwnych myśli, że praktycznie nie rozmawialiśmy, bo niemal non stop chciałem zadawać mu jakieś pytania, wiedząc, że i tak nie będzie chciał mi na nie odpowiadać. Byłem rozdrażniony i nie dało się tego przeoczyć, więc Bill chodził niemal na palcach, żeby tylko nie denerwować mnie jeszcze bardziej. Gdy jednak nadszedł wieczór, nie mogłem już dłużej czekać. Musiałem coś zrobić z tą sytuacją. Czarnowłosego nie było ze mną w salonie, więc poszedłem za nim do kuchni, gdzie zniknął jakiś czas wcześniej. Gdy tylko tam zajrzałem, poderwał głowę znad kartki, na której coś szkicował. Najwyraźniej miał to być jego następny projekt. Przyglądałem się mu przez dłuższą chwilę, nim chłopak odwrócił swoją pracę, bym nie mógł na nią dłużej patrzeć.
            - Potrzebujesz czegoś? Znaczy coś dla ciebie zrobić? – poprawił się, podnosząc ze swojego miejsca. Posadziłem go tam z powrotem i usiadłem obok tak, żeby nie mógł mi tym razem uciec.
            - Chciałbym, żebyś ze mną porozmawiał – oznajmiłem wprost. – Uciekasz, gdy tylko zaczynam o coś pytać i kompletnie nic o tobie nie wiem – stwierdziłem, jednak on tylko spuścił głowę. Najwyraźniej nie zamierzał tego komentować. Zakląłem cicho pod nosem na jego upartość. – Dobra, w takim razie, skoro nie chcesz mi nic o sobie powiedzieć, dlaczego wciąż tu ze mną siedzisz? Obaj dobrze wiemy, że nie miałbyś problemów ze znalezieniem sobie dobrej pracy.
            Teraz już nie zamierzałem pozwolić mu się wymigać. Nie wiedzieć dlaczego, nie brałem w ogóle pod uwagę możliwości, że siedzi tu, bo tak mu wygodnie. Bill nie był leniem, widziałem to każdego dnia, wchodząc do tego mieszkania – idealnie czystego, w którym zawsze pachnie świeżym obiadem, a także patrząc na samego czarnowłosego. Zawsze był schludnie ubrany, często w coś nowego, co sam zaprojektował i uszył. Nie, nie było mowy o tym, żeby pozostawał tu z lenistwa.
            - Wybacz, jeśli nadużyłem twojej gościnności – odezwał się cicho po chwili, nie podnosząc na mnie wzroku. – Skoro sobie tego życzysz…
            - Nie, do cholery! – przerwałem mu. – Niczego sobie nie życzę. Jak dla mnie możesz tu siedzieć, ile tylko chcesz. Po prostu powiedz mi, dlaczego nie odchodzisz, skoro możesz to zrobić w każdej chwili. Bill, gdybym chciał dla ciebie źle, wiedziałbyś już o tym. Ja ci zaufałem, czy ty też mógłbyś to wreszcie zrobić? – rzuciłem wreszcie, choć sam nie spodziewałem się po sobie takich słów. Znajda spojrzał na mnie i miałem wrażenie, że przez chwilę patrzymy na siebie równie zaskoczonym wzrokiem.
            - Tom… jesteś dobrym człowiekiem, wiem to, ale… to nie jest dla mnie takie łatwe mówić o tym – powiedział wreszcie, tym razem nie odwracając ode mnie twarzy. – Jeśli obiecam, że któregoś dnia sam wszystko ci powiem, poczekasz jeszcze trochę? – zapytał i niespodziewanie poczułem wtedy, że położył swoją dłoń na mojej. Zerknąłem nieco zdezorientowany na stół, gdzie były nasze ręce i chyba na moment zapomniałem, jak się mówi. W tej samej chwili miałem już przed oczyma sytuację z dzisiejszej wizyty w gabinecie ojca. Doskonale zdawałem sobie sprawę, że nie wypada zadawać mu takiego pytania, szczególnie teraz, ale i tak nie usłyszałby tego nikt, kto mógłby mnie za to zrugać.
            - Czy ty naprawdę jesteś… gejem? – zapytałem wprost. Oczywiście mógłbym zacząć opowieść o sugestii mojego brata, ale… Czy tak nie było prościej? Nie wiem, po co była mi ta wiadomość, ale nie musiałem czekać na odpowiedź. Czarnowłosy poderwał się gwałtowanie i zabrał swoją dłoń. Patrzyłem teraz na jego szeroko otwarte, zaskoczone i przestraszone oczy. Stał tam, nie bardzo wiedząc, co zrobić, bo siedziałem mu na drodze.
            - A-ale ja przecież nic… to tylko…
            - Hej, spokojnie, przecież nie mówię, że mam coś przeciwko – rzuciłem luźnym tonem, próbując rozładować tym atmosferę. – Mój brat ugania się raz za dziewczynami, raz za facetami i wczoraj… jakby zwrócił na ciebie uwagę. W każdym razie nie przeszkadza mi twoja orientacja, ok? – zapytałem na koniec, chcąc się upewnić, że nie będzie dalej panikował.
            - Jasne – mruknął cicho, siadając z powrotem na swoje miejsce. Jego policzki były całe czerwone, a oddech nieco nerwowy. Zaraz potem usłyszałem ciche westchnienie. Wcale już na mnie nie patrzył, przez co skrzywiłem się znacząco. – Więc zrobić ci coś do picia? Może jesteś głodny? – zapytał, jakby nigdy nic, bawiąc się trzymanym w ręku ołówkiem.
            - A może pokażesz mi swój projekt? – zaproponowałem, wskazując na kartkę, której zajętą stronę wcześniej przede mną ukrył.
            - Jest jeszcze nie skończony – odparł, zabierając ją szybko ze stołu. – Zobaczysz go jutro, dobrze?
            - Skoro tak… - rzuciłem, nie całkiem zadowolony. Ale w sumie i tak był to już jakiś postęp. Nawet jeśli wielu ludzi by się uśmiało, słysząc, że ktoś nazwał mnie dobrym człowiekiem. To było całkiem przyjemne, móc dla kogoś takim być.

8 komentarzy:

  1. Biedny Tom... Bill mu się podoba a on jeszcze o tym nie wie xD
    Bill to taka słodka znajda... Podoba mi się to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. bill to człowiek zagadka :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. nie mogę doczekać się kolejnego odcinka :D Bardzo podoba mi się to opowiadanie <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ok, strasznie krótko mi dziś... tak szybko się przeczytało :(
    sama powoli rozkręcam swoje opowiadanie ale tu chciałabym wszystko od razu... chciałabym żeby coś już się między nimi wydarzyło - coś więcej niż to wszystko do tej pory i to coś bardziej jednoznacznego :3 ale chyba wszyscy na to czekają :) dawaj szybko kolejną część :)

    OdpowiedzUsuń
  5. wow,a jednak Andreas olecial do tatusia hahah ale Tom tez nie byl lepszy. w sumie zastanawia mnie dlaczego Bill jeszcze sie od Toma nie wyprowadzil chociaz jak dla Toma to raczej nie problem. raczej on cieszy sie z tego,ze ma do kogo "wracac" :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Andreas wkurza mnie coraz bardziej. Po jaką cholerę się wtrąca? Billa i tak nie zdobędzie xD Za to Tom wręcz przeciwnie :D

    OdpowiedzUsuń
  7. Och... Uwielbiam Cię, wiesz? :D xD I to opowiadanie też. :D Andreas też mnie strasznie wkurza.. Myślał, że jak pójdzie do ojca, to coś tym osiągnie.. Pf.. Nie doczekanie jego. ^^ Wredota jednak. Ale lepiej będzie, żeby nie dobierał się do Czarnulka, bo ja tu czekam, aż będzie coś więcej między Billem a Tomem.
    Już nie mogę doczekać się kolejnej części, także dodawaj ją szybko. :D

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do podzielenia się wrażeniami! :)
Każdą Waszą opinię możecie uznać za ciasteczko pochłaniane przez moją wenę! ^^