środa, 15 maja 2013

[6/22] Shelter


Hallo! :) Oto i notka, która miała się w sumie pojawić już w poniedziałek. Coś bym powiedziała, ale na chwilę obecną w głowie mam kompletną pustkę. I boli mnie prawa kostka, którą chyba skręciłam wczoraj po pijaku. Uhu, chyba jeszcze w życiu się tak nie narąbałam, wiecie? Wyszedł z tego syf, ale szczerze mówiąc, to był świetny dzień. Ale to tyle z mojego marudzenia ;). Ręce mi się trzęsą (trzeźwieję) i ledwie siedzę, więc spadam do łóżka.
Muszę od razu przeprosić, że nie powiadomię Was na gadu, ale jakby nie dam rady. Właściwie chyba podejmę decyzję, żeby przestać rozsyłać tam wiadomości. Rozsyłam je zbyt dużej ilości osób i zajmuje to stanowczo za dużo czasu. Będę więc jedynie wrzucać informację z datą i numerem odcinka na opis. To i FACEBOOK to bardzo wygodna dla mnie forma informowania, więc mam nadzieję, że nie będziecie mieli nic przeciwko. Jeśli będziecie tam zaglądać, na pewno będę mogła przekazać więcej informacji odnośnie opowiadania, tego kiedy następna część, ewentualnych pomysłów. Jeśli macie do mnie jakieś pytania, prośby, cokolwiek albo po prostu macie chęć pogadać, to zapraszam tam, na gadu, a także na Odpowie.
I to chyba na tyle mojego marudzenia dziś.
Bawcie się dobrze i dajcie koniecznie znać, jak podobał się Wam ten odcinek :).

Wasza Czokoladka ;).

Część 5.

            Na szczęście zapowiadał się wolny weekend, więc zamierzałem trochę odpocząć od tego całego zamieszania z moim bratem i ojcem. Poza tym obiecałem sobie wyciągnąć znajdę na zakupy. Moje szafy były pełne i akurat nie czułem specjalnej potrzeby kupienia sobie czegoś nowego, za to miałem ochotę wydać trochę pieniędzy na uszczęśliwienie tej skromnej buźki. Rzecz jasna nie było to wcale łatwe. Najpierw musiałem przekonać go, żeby wybrał się ze mną do centrum, a tam niemal siłą wciągałem go do sklepów. Bronił się przed tym jak mógł, ale w trzech z nich jego oczy wręcz krzyczały: chcę! W każdym z nich namówiłem go, żeby przymierzył kilka z tych rzeczy, prosząc elegancko ubrane kobiety, które nas obsługiwały, o nie podawanie cen czarnowłosemu. Byłem przekonany, że w innym wypadku nie pozwoliłby mi na zapłacenie tego rachunku. Nawet nie wiedziałem, że w tak prosty sposób można poprawić sobie nastrój, ale gdy wychodziliśmy stamtąd z torbami, nawet nie próbowałem kryć uśmiechu, a spięcie rodzinne dawno już poszło w niepamięć. Bill zresztą nie dał mi ponieść żadnej swojej rzeczy i maszerował przed siebie z rumieńcami na policzkach i błyskiem w oku. Skapitulowałem dopiero podczas namawiania go do zjedzenia obiadu na mieście, więc zaraz po zakupach wróciliśmy do mieszkania.
            - Tom… Boże, pewnie wydałeś na mnie całą fortunę… - wydusił z siebie wreszcie, gdzieś w trakcie przymierzania tych kilku kupionych ciuchów. – A ja… ja przecież nawet stąd nie wychodzę. Chyba, że do sklepu spożywczego. To jak wyrzucanie pieniędzy w błoto – lamentował, nie mogąc jednak napatrzeć się na swoje lustrzane odbicie.
            Ja natomiast siedziałem wygodnie w fotelu i przyglądałem się z zadowoleniem zamieszaniu, jakie robił, a zdarzyło mu się to pierwszy raz, odkąd go znalazłem. Powtarzał tylko w kółko, że nie wypłaci mi się do końca życia, a ja śmiałem się z tego pod nosem. Nigdy dotąd nie wydawałem pieniędzy z taką przyjemnością, chyba, że na własne zachcianki. Ale miałem jakieś dziwne poczucie, że tym razem było warto. Bill był do tego stopnia podekscytowany, że w rezultacie musiałem zamówić dla nas pizzę, bo nie mógł trafić do kuchni. Niemal się na niego obraziłem, gdy po zjedzeniu jednego kawałka oznajmił, że się najadł i ma teraz coś do zrobienia. Niewiele brakowało, żebym nazwał go niewdzięcznikiem. Podczas, gdy on zamknął się w sypialni, ja przerzucałem bezmyślnie kanały w telewizorze, nie mając na nic konkretnego ochoty.
            Po dłuższym czasie zdałem sobie sprawę z tego, że raz po raz spoglądam w kierunku drzwi, za którymi siedziała moja znajda. Zastanawiałem się, co robi i czy znów zdążył się przebrać, co wywoływało na mojej twarzy poirytowany uśmieszek. Najgorsza z tego wszystkiego była myśl, która nawiedziła mnie na wspomnienie jednej z kreacji, jakie Bill przymierzał wcześniej podczas zakupów. Kompletnie nie mogłem pojąć, jak ktokolwiek mógł chcieć skrzywdzić tego chłopaka. Z drugiej strony ani trochę nie dziwiłem się mojemu bratu, który będąc na co dzień zainteresowanym mężczyznami, od razu się na niego napalił. Gdyby nie, najwyraźniej wrodzona, skromność czarnowłosego, jego szczupła sylwetka, postawa i odpowiednia stylizacja w połączeniu stworzyłyby divę w pełnym tego słowa znaczeniu, której niejedna kobieta mogłaby pozazdrościć uroku. Ani trochę nie podobały mi się te myśli i byłem przekonany, że gdyby nie mój głupi brat, nigdy w życiu nie spojrzałbym w ten sposób na swoją znajdę. A jednak patrzyłem i to coraz częściej.
            Przysypiałem już na fotelu, gdy rozbudził mnie zapach migdałowego płynu do kąpieli. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że pochodzi on od ręki, która tarmosiła mnie za ramię. Bill kucał przy moim fotelu z lekkim uśmiechem na twarzy i mocnymi wypiekami na policzkach. Rozejrzałem się po pokoju, ale nie było tam nikogo, kto mógłby je wywołać, więc zawahałem się przez chwilę. Chyba nie gadałem przez sen, co?
            - Co jest? – zapytałem, podnosząc się na fotelu i prostując kości.
            - Przepraszam, że nie było mnie tak długo – powiedział skromnie chłopak, po czym położył mi na nogach… coś.  Nie wiedziałem, co to jest, bo było złożone w kostkę, a w świetle, którego jedynym źródłem był telewizor, przypominało skrawek materiału. Najwyraźniej do czarnowłosego też to dotarło, bo podniósł się, żeby zapalić lampę. Wtedy dopiero zaczęło coś do mnie docierać.
            Podniosłem więc leżący na moich nogach materiał i rozłożyłem go, trzymając w rękach przed sobą. Zamrugałem kilkukrotnie powiekami, zanim zrozumiałem, o co w tym wszystkim chodzi. A wyglądało na to, że znajda siedział te wszystkie godziny w tamtym pokoju, szyjąc dla mnie koszulę. Musiałem przyznać, że czegoś takiego nigdy w życiu na sobie jeszcze nie miałem, więc jedynie patrzyłem wielkimi oczyma to na materiał, to na chłopaka.
            - To dla mnie? – zapytałem zaskoczony.
            - Nie podoba ci się? Znaczy… wybacz, pierwszy raz projektowałem coś dla kogoś prócz siebie – wydukał niezręcznie. Podszedł do mnie i chciał mi zabrać tę koszulę, ale szybko zabrałem ją z zasięgu jego rąk. – Mogę ją poprawić. Może przy następnej próbie…
            - A może dasz mi ją chociaż przymierzyć? – przerwałem mu znacząco, przez co speszył się nieco. Chyba zabrzmiało to trochę niemiło, ale przecież byłem zaspany, czego on ode mnie oczekiwał? Nudziłem się, czekając na niego. Podniosłem się więc z fotela i odkładając jego dzieło na bok, rozpiąłem koszulę, którą obecnie miałem na sobie i rzuciłem ją niedbale na fotel. – Skąd miałeś wymiary? – zapytałem zaskoczony, gdy wsuwałem się w czarny materiał, który wydawał się być idealnie wykrojony na mnie. Kiedy zapiąłem już wszystkie guziki, zdawała się przylegać dobrze do mojego ciała, ale wcale nie była obcisła i swobodnie mogłem się w niej poruszać.
            - Wszystkie twoje koszule są w tym samym rozmiarze, przyjrzałem się trochę temu, jak na tobie wyglądają i co trzeba w nich zmienić… Mam nadzieję, że nie jest ciasna? – zapytał, podchodząc do mnie stojącego przed lustrem. Teraz to ja nie mogłem przestać się w nie wpatrywać. Ciężko było uwierzyć, że coś takiego mogło wyjść z rąk amatora, który do dyspozycji miał prostą maszynę krawiecką. Byłem przekonany, że Andreas od razu wypytywałby mnie o adres sklepu, w którym ją dostałem i zapłaciłby każde pieniądze za takie cudo.
            - Jest niewiarygodnie doskonała – odparłem, samemu nie mogąc wyjść z podziwu.
            Wtedy jednak w lustrze dostrzegłem jeszcze szeroki uśmiech na twarzy czarnowłosego, który podszedł, żeby przyjrzeć się swojemu dziełu. Wpatrywałem się w niego, gdy sprawdzał na moich ramionach i pod nimi, czy aby nic mnie nie uwiera, czy wszystko dobrze leży. Na koniec wsunął dłoń od dołu pod koszulę, tylko przypadkiem przesuwając po moim boku wierzchem dłoni, gdy i tam o czymś się upewniał. Wstrzymałem wtedy powietrze, nie mając pojęcia, jak się zachować. Nie miałem przecież do niego żadnych uprzedzeń, byłem tego pewien. Dlaczego więc cały zdrętwiałem, gdy dotknął mojej skóry?
            - Czyli jednak mi się udało – stwierdził wreszcie zadowolony, odsuwając się ode mnie na bezpieczną odległość. Na szczęście nie zauważył mojego dziwnego zachowania. I dobrze. Jakoś nie miałem ochoty się tłumaczyć. – Cieszę się. Mam nadzieję, że będzie ci dobrze służyła – dodał na koniec, wciąż nie odrywając ode mnie wzroku.

            W tamten weekend zacząłem odnosić wrażenie, że Bill powoli się przede mną otwiera. Coraz częściej rozmawialiśmy i nie kończyło się na moim monologu, a jego przytakiwaniu czy uśmiechach, które niewiele znaczyły. Nie zdecydowałem się jednak powiedzieć mu o mojej rozmowie z ojcem i bratem. W końcu znajda miał być tam tylko dla mnie, no i dla swojego własnego dobra oczywiście. Nie chciałem prowokować go do odejścia, skoro wciąż chciał tu być. Nie mogłem w żaden sposób przekonać go, żeby wykorzystywał pieniądze, które mu zostawiam na coś prócz produktów spożywczych, jednak w poniedziałek rano, nim wyszedłem do pracy, wpadł mi do głowy pewien pomysł.
            Oznajmiłem mu, że planuję zmienić zawartość mojej garderoby i chciałbym, żeby to on się tym zajął. Dałem mu pieniądze, za które miał kupić materiały i powiedziałem, że całkowicie zdaję się na jego gust. Później rzecz jasna wybiorę z tych ubrań najbardziej mi odpowiadające i je od niego odkupię. Oczywiście nie chciał się zgodzić na tę ostatnią część, skoro i tak daje mu fundusze, ale uparłem się, że musi dostać swoją należność za robociznę i jego własny krój, który przecież musi najpierw zaprojektować. Nie zamierzałem ustąpić, więc wreszcie czarnowłosy wzruszył tylko ramionami i pomaszerował do kuchni, podczas gdy ja wychodziłem do pracy. Tak, stanowczo lubiłem stawiać na swoim, a to, że tym razem musiałem się trochę natrudzić, było dla mnie w tamtej chwili dodatkową rozrywką.
            Od momentu wejścia do firmy kompletnie ignorowałem swojego brata, który usiłował ze mną porozmawiać. Chyba był śmieszny, jeśli uważał, że spojrzę na niego jeszcze kiedykolwiek inaczej, niż jak na robaka, po tym jak poleciał i wyśpiewał wszystko ojcu. Zamiast tego uśmiechałem się z zadowoleniem, gdy kolejna osoba twierdziła, że dobrze mi w tej czarnej koszuli i pytała, skąd te zmiany. Andreas był wściekły, że olewam go nawet przy jego podwładnych, co tylko jeszcze bardziej mnie bawiło. Przynajmniej do chwili, gdy złapał za materiał koszuli, a ja spanikowałem, że mi ją podrze. Pierwszy raz od piątku stanęliśmy twarzą w twarz, a ja od razu utkwiłem w nim wściekłe spojrzenie. Cholerna pluskwa!
            - Skoro masz jakiś problem, biegnij do tatusia – powiedziałem mu głośno, żeby wszyscy dokładnie mnie słyszeli.
            - Fajny łaszek, gdzie kupiłeś? – zapytał z uśmiechem, który najpewniej maskował jego niezadowolenie. Prychnąłem tylko i zwróciłem się z powrotem do szafki, przy której stałem w firmowej kuchni, żeby wyciągnąć sobie kubek na kawę. – Mam dziś wolne popołudnie. Może wpadłbym do was na obiadek, co ty na to? – odezwał się znowu, dostawiając obok swoją filiżankę. Skrzywiłem się nieco na jej widok, ale nie planowałem mu tego okazywać.
            - Nie wpuszczę cię. A jeśli będziesz dobijał się do drzwi, po prostu cię zabiję – odpowiedziałem spokojnym, opanowanym tonem, po czym posłałem mu uśmiech. Nasypałem rozpuszczalnej kawy tylko do własnego kubka, zalałem ją wrzątkiem i odszedłem, jakby nigdy nic do swojego gabinetu. Ludzie z firmy patrzyli na nas z niedowierzaniem, ale miałem to daleko w poważaniu. Zawsze byłem tym niedobrym bratem, więc dlaczego coś miałoby się zmienić? A jeśli już, to dlaczego niby na lepsze? Andreas nie pozwalał mi na to, żebym był dla niego miły. W przeciwieństwie do Billa, który nigdy się o to nie prosił, ale kiedy na niego patrzyłem, ciężko było być irytującym palantem.
            A skoro już do niego wróciłem, to zdałem sobie sprawę, co najlepszego narobiłem dopiero, gdy po dwóch dniach dotarło do mnie, że czarnowłosy pracuje nieprzerwanie od rana do wieczora nad projektami, w międzyczasie gotując i sprzątając. Próbowałem, ale nie byłem w stanie go namówić, żeby zrobił sobie przerwę choćby na głupi film i tak szczerze mówiąc, nie byłem pewien, czy w ogóle spał w nocy. Wciąż słyszałem od niego tylko „przepraszam, ale jestem teraz zajęty”. Trzeciego dnia nawet obiad musiałem jeść sam, bo on zamknął się ze swoim talerzem, kartkami i maszyną, żeby tworzyć. I masz ci tu los. Chciałem przecież tylko, żeby przyjął ode mnie pieniądze na własne wydatki, a nie pracował bez wytchnienia dniem i nocą. To dopiero był uparty osioł!
            Czwartego dnia, który wyglądał niemal identycznie do trzech poprzednich, w końcu się zbuntowałem.
            - Bill? Napiłbym się kawy – oznajmiłem, siedząc z założonymi rękoma na swoim fotelu. Chłopak zatrzymał się w pół drogi ucieczki do swojej roboty i spojrzał  na mnie zdziwiony.
            - Kawa po kolacji? Przecież nie będziesz mógł spać – stwierdził, patrząc na mnie z niedowierzaniem. – Może herbata? Albo czekolada? Ale nie kawa, bez przesady.
            - W takim razie zrób dwie czekolady. Dla siebie i dla mnie – postanowiłem, patrząc na niego wymownie. – Usiądziemy i…
            - Ale ja teraz…
            - Bill, do cholery, czy ja ci dałem termin ukończenia tych ubrań? Gdybym miał ochotę posiedzieć sam, wróciłbym do siebie, a nie siedział tutaj! Więc bądź tak łaskaw i odpocznij sobie trochę – zażądałem może nieco zbyt ostro. Jednak, ku mojemu zdziwieniu, na jego twarzy wymalowało się rozbawienie i zaraz potem faktycznie poszedł do kuchni. Zrobił dla nas gorącej czekolady i wyłożył się wygodnie na kanapie, tuż obok mnie. W końcu nie wytrzymałem. – To może teraz mi powiesz, co cię tak bawi?
            - Po prostu… im dłużej cię znam, tym bardziej mnie zaskakujesz. I wiesz, kompletnie nie mogę zrozumieć, dlaczego twój brat nazwał cię wrednym egoistą – dodał na koniec, śmiejąc się cicho. Jakoś nie widziałem w tym nic zabawnego.
            - A zrobił to?
            - Tak, zaraz po tym, jak go przypadkiem wpuściłem – odparł, siadając prosto. – Zapytał: „Więc gdzie to cudo, które wytrzymało tyle czasu z moim wrednym bratem egoistą?” – zacytował mi, a na jego twarzy pojawił się dziwny… miły uśmiech. Nie było w nim nic prześmiewczego, co w tej sytuacji nieco mnie zdziwiło. – Kompletnie nie wiedziałem, o co mu chodzi. Myślałem, że pomylił mieszkania. Dalej nie rozumiem, dlaczego cię tak nazwał.
            - Bo jest tępym ch… - urwałem ten komentarz, uznając, że w tej chwili jest jednak nieco nie na miejscu. Odchrząknąłem nieco, nie przestając jednak wpatrywać się w swoją znajdę. On jeden był dla mnie zawsze miły i nie robił mi scen. Ba! W jakiś sposób widział mnie w całkiem innym świetle niż reszta świata. Nic z tego nie pojmowałem, ale byłem mu za to wdzięczny. – Nigdy nie mógł przeboleć tego, że zawsze jest na drugim miejscu, więc postanowił poświęcić życie na marnowanie mojego. Dlatego zabroniłem mu tu przychodzić – oznajmiłem dobitnie. – Nawet nie wiesz, jakie to upierdliwie stworzenie.
            - Może i masz rację, dla mnie był po prostu… zabawny. Już od dawna nikt nie próbował mnie podrywać w tak niedorzeczny sposób – oznajmił, na co ja zrobiłem tylko głupią minę. Jego słowa bynajmniej nie przypadły mi do gustu.
            - Chcesz powiedzieć, że podobało ci się jego zachowanie?
            - Koniec końców, po prostu się z niego śmiałem. Chyba nie masz mi tego za złe? – zapytał i wtedy dotarło do mnie, że rzeczywiście moje znajda zaczęła ze mną inaczej rozmawiać. Zniknął spuszczony wzrok, gdy do mnie mówił i niepewny ton głosu. Jego słowa nie były już tak ostrożnie dobierane, jak wcześniej i sam nie wiedziałem, czy to dobrze, czy źle. Chyba za bardzo przywykłem do tego, że zachowywał się jak mój służący, który w każdej chwili mógł wylecieć na ulicę. Na koniec nawet mu nie odpowiedziałem. Wzruszyłem tylko ramionami i sięgnąłem po kubek z czekoladą, po czym odwróciłem się do telewizora. Zaraz potem usłyszałem, że podnosi się z kanapy. - Wrócę do swoich…
            - Nie – rzuciłem krótko, dając mu jasno do zrozumienia, że chcę, żeby tu został. – Powiedziałem ci, że masz odpocząć. Zaraz zacznie się ciekawy film.
            - Ale Tom…
            - Naprawdę zamierzasz ze mną dyskutować? – warknąłem nieprzyjemnie, wbijając w niego niezadowolone spojrzenie. Widziałem, jak jego oczy otworzyły się szerzej, jakby kompletnie nie rozumiał, co się dzieje, ale zaraz potem usiadł bez słowa na swoim miejscu i wziął w ręce własny gorący napój. Z jego twarzy zniknął uśmiech i czułem się trochę, jakbym sam siebie uderzył w brzuch. Przecież wcale nie chciałem traktować go jak innych, więc dlaczego to zrobiłem?

10 komentarzy:

  1. Uwielbiam :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Chcemy nastepny! :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. wszystko fajnie, a na koniec smutny bill :-o czekam na następny, opowiadanie świetne :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne jak zawsze. ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. super.
    Bill i Tom coraz lepiej sie dogaduja i dobrze :) nawet ten Toma pomysl z szyciem przez Bill dla niego ktore bedzie mogl od niego odkupic jest super. tylko czemu on tak ucieka w ta prace? chociaz dobrze ze Tom sie postawil i kazal mu z nim siedziec, jakby kolwiek to nie brzmialo haha hmm...z Andreasem tez ciekawie to wyglada lol

    OdpowiedzUsuń
  6. Bo go baaardzo lubisz :D
    Tom chyba zrobił błąd, prosząc go o ciuchy, bo teraz Bill cały czas projektuje i szyje, zamiast siedzieć z nim. Dobrze, że Tom wreszcie go zatrzymał.
    Super :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Dawno nie komentowałam i bardzo Cię, Czoko, za to przepraszam, ale to opowiadanie wzbudza we mnie mnóstwo emocji.. Ostatnio miałam lekkie zaległości i trzy ostatnie notki przeczytałam od razu. Jestem zachwycona, po prostu zachwycona.

    OdpowiedzUsuń
  8. Przeczytałem, więc komentuje, chociaż nie mam pojęcia co napisać. Odcinek czytałem kilka dni temu i wszystkie moje myśli na temat jego treści, wyleciały mi z głowy. Pozostaje mi jedynie napisać, że tak jak pozostali - uwielbiam to opowiadanie i czekam niecierpliwie na dalszą część. Życzę dużo weny, na pewno się przyda.

    Pozdrawiam,
    Illusion.

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekam jeszcze tylko na to aż miedzy nimi zacznie się coś dziać! :)))

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do podzielenia się wrażeniami! :)
Każdą Waszą opinię możecie uznać za ciasteczko pochłaniane przez moją wenę! ^^