Witam ^^! Kiedy człowiek jest zmotywowany jakoś przyjemniej wchodzi się na tego bloga, żeby coś dodać, serio, serio! Kilka osób zdecydowało się odpowiedzieć na moje pytanie, a Justyna to już postanowiła napisać streszczenie całego opowiadania <3. Jeśli chcecie poznać schemat 80% komedii romantycznych (mówię o filmach) i książek/opowiadań z wątkami romantycznymi, zapraszam do przeczytania jej komentarza - bo taka jest prawda ^^. A wracając do Shelter'a - przygotuję dla tych kilku osób niespodziankę ;> (już mam na nią pomysł, a teraz mając Wasze komentarze, muszę go tylko zrealizować, muahahaha ;3). Chyba mam dziś dobry nastrój :). W każdym razie teraz pora, żebyście sami przekonali się, co też wymodzi Bill. Ja tymczasem muszę zabrać się za pisanie kolejnego odcinka, bo obijałam się nieco ostatnio o.O - mam chyba 1,5 strony do dwunastki. Ups.
Smacznego moi Drodzy! ^^
Wasza Czokoladka ;).
Część 11.
Chociaż zgodziłem się na propozycję
czarnowłosego, z początku wyglądało na to, że nie zmieniło się nic, prócz tego,
że na jego twarzy przez cały czas widniał delikatny uśmiech, na który wręcz nie
mogłem się napatrzeć. Błądziłem za nim wzrokiem, gdy tylko ruszył się ze
swojego miejsca i zastanawiałem, co on planuje, nie mając pojęcia, czy się tego
boję, czy po prostu nie mogę już doczekać. Wystarczyła zresztą chwila mojej
nieuwagi, żeby znalazł się za moimi plecami. Zorientowałem się dopiero, gdy
poczułem jego dłonie na swoich barkach.
- Jesteś spięty – zawyrokował, gdy
obróciłem głowę w jego kierunku.
- Dziwisz się? Krążysz wokół mnie
jak sęp – mruknąłem pod nosem, jednak w odpowiedzi usłyszałem tylko jego
śmiech. Doprawdy, nie rozumiałem, co niby było w tym śmiesznego.
- Po prostu się cieszę.
- Ja nie widzę różnicy.
- Wolałbyś, żebym od razu się na
ciebie rzucił i próbował zaciągnąć do łóżka? – zapytał rozbawiony, kciukami
rozmasowując mi delikatnie kark. Uczucie rozluźnienia rozproszyło mnie na
chwilę, więc nie od razu dotarły do mnie jego słowa. Po chwili jednak
skrzywiłem się nieco, choć na samą myśl robiło mi się cieplej.
- Nie kpij sobie ze mnie – rzuciłem
krótko, nie zamierzając się z niczym przed nim zdradzać.
- Nie kpię – odparł, a jego magiczne
dłonie nagle przestały mnie dotykać. Zaraz potem jednak Bill siedział już obok
mnie na kanapie. – To był tylko niewinny żart. Ta mina była na serio? – zapytał
zaraz potem, co nieco zbiło mnie z tropu.
- Jaka mina?
- Skrzywiłeś się – wypomniał mi. –
Nie pamiętam, żebyś się krzywił, gdy się całowaliśmy – dodał zaraz potem
niezadowolony. Zaraz potem westchnął cicho. Nie rozumiałem, o co tej znajdzie w
ogóle chodziło. Niemniej dziwnie się czułem za każdym razem, gdy wspominał o
tamtym wydarzeniu. Cała ta sytuacja zaczynała mnie powoli denerwować. Nie
spodziewałem się, że Bill może zachowywać się, jak niezdecydowana kobieta, a
wniosek z tego mógł być taki, że on naprawdę coś kombinuje.
- Czy to takie ważne? – rzuciłem w
końcu cicho, na co on skinął twierdząco głową. Zanim jednak znów zdążyłem
zapytać, jego twarz znalazła się tuż przed moją, co skutecznie mnie uciszyło.
Znajda bezczelnie sobie ze mną pogrywał. I na moje nieszczęście był już drugą
osobą, która wiedziała, w jaki sposób najlepiej to robić.
- To dla mnie ważne wiedzieć, czy
dobrze się przy mnie czujesz – oznajmił, chwilę później nachylając się w żółwim
tempie do moich ust. Gdy tylko nasze wargi się zetknęły, moje ciało zalała fala
ulgi, jakbym przez cały ten czas czekał tyko, aż to zrobi. Tak, to naprawdę
było przerażające. Dlaczego miałoby mi tak na tym zależeć? – Więc? – zapytał,
odsuwając się ode mnie niemal od razu. To było tylko muśnięcie, po którym
wszystko przewróciło mi się w żołądku.
- Dobrze – wychrypiałem, nie mając
pojęcia, co nagle stało się z moim głosem. – Ale przesuń się trochę… - „…bo nie
ręczę za siebie”, dodałem w myśli. Chyba pierwszy raz w życiu kontrolowanie
swoich poczynań było dla mnie tak trudne i niemożliwie mnie to wkurzało.
Cokolwiek więc czarnowłosy kombinował, stanowczo warunki były utrudnione. On
tylko spojrzał na mnie zaskoczony i grzecznie usunął się na bok, choć po chwili
na jego ustach znów rozkwitł uśmiech, jakby co najmniej czytał mi w myślach. –
O co teraz chodzi?
- Jesteś bardzo uparty, Tom –
wytknął mi. – Ale nie martw się, poradzę sobie z tym – stwierdził zadowolony,
po czym podniósł się z kanapy. – Może gorącej czekolady?
Gdy zrobiło się już późno, po prostu
rozebrałem się do samych bokserek i wszedłem pod kołdrę, zanim jeszcze Bill
zdążył wrócić spod prysznica. Miałem nadzieję zasnąć i zignorować jego
kombinacje, ale nic z tego nie wyszło, gdy po kilku minutach próby zaśnięcia
zaczynały mnie już męczyć. Kiedy wchodził do pokoju, leżałem na swojej części
łóżka z szeroko otwartymi oczyma, wpatrując się w jego ciało wychylające się
zza nie związanego szlafroka. Och, uszył
sobie nawet szlafrok?
- Myślałem, że będziesz już spał –
stwierdził zdziwiony, wycierając jednocześnie włosy. Jakoś nie miałem chęci mu
odpowiadać, bo POWINIENEM już spać, więc patrzyłem tylko jak chwilę później
rozwiesza wilgotny ręcznik z włosów na oparciu krzesła w kącie pokoju. I byłem
ciekaw, czy ten kawałek materiału pachnie teraz tak, jak on, jednocześnie
zadając sobie pytanie: czy ja naprawdę o tym pomyślałem, czy może po zgodzeniu
się na tę szopkę, ściągnąłem na siebie jakąś klątwę?
Znajda jednak nie zwrócił na to
uwagi. Do bokserek wciągnął na siebie jeszcze jakąś koszulkę i wpakował się pod
kołdrę. Moją kołdrę. Spojrzałem na niego znacząco, ale on tylko uśmiechnął się,
robiąc kocie oczy. To stanowczo nie było na moje nerwy.
- Zamierzasz tu spać?
- Zamierzam się do ciebie przytulić.
Mogę? – zapytał i nim zdążyłem odpowiedzieć, jego dłoń prześlizgiwała się już
po moim nagim brzuchu. Mimowolnie wstrzymałem powietrze, nim ułożył się na
poduszce za moimi plecami i przestał się wiercić, przylegając za to do mnie
całym ciałem. Jego dotyk parzył. Nie miałem pojęcia, w jaki sposób miałem niby
teraz zasnąć. Czy Bill w ogóle zdawał sobie sprawę, po jak kruchym lodzie się
posuwa? Nawet jeśli wciąż starał się zrobić krok do przodu w „oswojeniu mnie”,
dotąd nie udało się to nikomu. Naprawdę nikomu. – Wygodnie ci? – odezwał się
znów cicho, ale tym razem nawet na niego nie spojrzałem. Czułem się… dziwnie,
ale dobrze. Westchnąłem jedynie bezradnie i sięgnąłem ręką do lampki nocnej,
drugą obejmując lekko rękę czarnowłosego. Właściwie nie miałem większego
wyboru, jeśli nie chciałem go wygonić na drugą stronę łóżka.
A nie chciałem.
- Dobranoc – powiedziałem krótko,
układając wygodnie głowę na poduszce.
Wbrew temu, co mi się wydawało,
wcale nie było tak trudno zasnąć u boku tej znajdy. Z początku byłem zbyt
spięty tym, że pojawił się tak blisko, ale z czasem zdałem sobie sprawę, że
jego dotyk mnie uspokaja. Czułem się trochę, jakbym miał pewność, że wszystko,
czego potrzebuję do snu, znajduje się obok. Szybko jednak uznałem, że to senne
majaki. Jakkolwiek tłumaczenie się przed sobą ze wszystkiego było uciążliwe,
odpłynąłem i to z lekkim uśmiechem na twarzy.
Rzeczywistość jednak okazała się
trudniejsza niż po prostu usnąć i obudzić się z facetem u boku. Przez sen
czułem każdy najdrobniejszy ruch tego człowieka. Nie miałem pojęcia, czy to
tylko mi się śniło, ale oddychałem ciężko, gdy jego dłoń przesuwała się po moim
torsie i brzuchu. Czy on naprawdę chciał, żebym tam oszalał?
Odpowiedź nie nadeszła, ale za to
nad ranem poczułem, jak jego paznokcie przejeżdżają niespiesznie po moim
podbrzuszu, doprowadzając mnie wręcz do dreszczy. Zagryzłem wargę, zanim
jeszcze zdążyłem się na dobre obudzić i zamglonym wzrokiem spojrzałem na
czarnowłosego, który uśmiechał się do mnie wymownie.
- Nie powstrzymuj się dłużej. Proszę
– wyszeptał, sprawiając, że o mało nie zakrztusiłem się powietrzem, zauważając,
że nie ma na sobie koszulki, w której zasypiał. – Dotknij mnie… - szepnął, a ja
niemal bezwładnie wyciągnąłem przed siebie dłoń, żeby chwycić lekko jego
policzek i przyciągnąć do siebie. Nie powiedział nic więcej, ale byłem pewien,
że jest gotów na wszystko, co mógłbym zrobić i…
Właśnie. Tu się zaczynały schody.
- Tom? Tom, już rano, hej – dotarło
do mojego nieprzytomnego umysłu. Jednak dopiero po tym, jak skrzydła pewnego
motyla musnęły moje wargi, zdołałem podnieść powieki i spojrzeć nieprzytomnie
na wiszącego nade mną czarnowłosego.
Sen. Psia
mać, cholerny sen! Nawet jeśli
co rano budziłem się z porannym wzwodem, to w tej chwili pod kołdrą ukrywało
się coś nieprzyjemnie pulsującego, upominając się o uwagę. Nie mogłem wręcz
uwierzyć, że głupi majak doprowadził mnie do takiego stanu. Serce wciąż biło mi
nieco szybciej niż bym chciał, a Bill był zwyczajnie za blisko. Nie mogłem
sobie w tamtej chwili przypomnieć, czy kiedyś czułem się bardziej zażenowany i
potrafiłem myśleć tylko o tym, że gdyby zauważył, byłoby jeszcze gorzej.
- Odsuń się – warknąłem chłodno,
starając się nad sobą panować. Pachniał tak delikatnie, że nawet oddychało mi
się ciężko. Patrząc na mnie niepewnie, znajda zrobił, co mówiłem, zagryzając
nerwowo wargę. Nie mogłem na niego patrzeć. Przysięgam, że rzuciłbym się na
niego, a wszystko przez durny sen! Przez to, że zachciało mu się do mnie tulić!
Gdyby tylko nie wstał, a obudziłbym się, czując każdą część jego ciała przy
sobie…
Pokręciłem lekko głową, chcąc
odepchnąć od siebie te myśli. Kto by pomyślał, że odrobina swobody pozwoli
takim myślom wedrzeć się do mojej głowy? Czułem się wyjątkowo niestabilnie i w
żadnym wypadku mi się to nie podobało.
- Zrobiłem ci śniadanie – odezwał
się cicho czarnowłosy. Siedział teraz po drugiej stronie łóżka, trzymając przed
sobą tacę z jedzeniem. Omlet, sałatka i kubek pachnącej kawy. Tak, to stanowczo
było coś, co mogłoby postawić mnie tego dnia na nogi, gdybym nie czuł się, jak
ostatni frajer.
Nie powinienem był się na to
zgadzać. Nie dochodziłoby wtedy to takich sytuacji. Myśl, że mógłbym się nie
powstrzymać, zrobić mu coś złego, coś czego by nie chciał… Przecież tylko
chciałem się nim zaopiekować.
Westchnąłem ciężko i przetarłem
twarz dłońmi, żeby jakoś wziąć się w garść. To był naprawdę trudny poranek.
Zjedliśmy razem śniadanie, nie odzywając się do siebie ani słowem. Byłem
dosłownie wściekły, dopóki co nieco, nie postanowiło wreszcie zwiędnąć. Nie
mogłem patrzeć na znajdę, który najwyraźniej był rozczarowany tym, jak się
wobec niego zachowywałem, ale nic nie mogłem na to poradzić. Przed wyjściem do
pracy, zapytał mnie jak zwykle, czy podwiozę go do centrum, ale naprawdę nie
miałem już na to siły, więc po prostu dałem mu pieniądze, żeby pojechał
taksówką. Wcale jednak nie zapowiadało się na to, żeby miał ochotę tak po
prostu wypuścić mnie z mieszkania. Posłałem mu tylko zniecierpliwione
spojrzenie, gdy złapał mnie za ramię.
- Dlaczego jesteś zły? – zapytał
wprost, a z jego oczu znikła wcześniejsza bezradność. Jego wzrok przypominał
raczej złość, a to było już o wiele lepiej znane mi uczucie.
- A kto twierdzi, że jestem?
- Przestań, Tom. Od rana na mnie
warczysz, a wczoraj…
- Zgodziłem się, żeby coś się między
nami zmieniło, nie powiedziałem, że ja się zmienię – przerwałem mu wymownie.
Niszczenie ludzkich wyobrażeń było banalne. Nauczyłem się tego jeszcze jako
maluch, kiedy to rodzice zostawiali mnie z opiekunkami, wiecznie sprawiałem
problemy. Ale mina znajdy mówiła mi, że tym razem nie będę w stanie być tak
bezwzględny.
- Ale wczoraj…
- Daj spokój, Bill – znów nie dałem
mu dokończyć. Domknąłem uchylone drzwi i starając się nie zachowywać zbyt
gwałtownie, obróciłem w jego stronę. Wypuścił wtedy z uścisku moja rękę i
westchnął zrezygnowany.
- Więc zgodziłeś się tylko po to,
żeby dać mi do zrozumienia, że nie mam szans – bardziej stwierdził niż zapytał,
nie patrząc mi nawet w twarz. Jego wzrok utkwił gdzieś na wysokości mojego
torsu. Złapałem go więc za brodę i uniosłem nieco, żeby spojrzał mi w oczy.
Miałem wrażenie, że jeszcze nigdy czegoś takiego nie robiłem.
- Dam ci dobrą radę. Nie powinieneś
zawsze brać sobie do serca mojego zachowania. Jestem bardzo nerwowy i nie
przywykłem do pewnych rzeczy – oznajmiłem, samemu doskonale słysząc jak drży mi
głos. To naprawdę był potworny ranek, ale nie mogłem się powstrzymać, żeby
chociaż nie skosztować nieco jego słodkich warg. – Do później – rzuciłem tylko,
gdy się od niego oderwałem.
Znajda był tak zszokowany, że nie
powiedział już ani słowa, nim wyszedłem. Zresztą sam nie mogłem uwierzyć w to,
co zrobiłem, bo zdarzyło się to naprawdę pierwszy raz. Tak samo, jak pierwszy
raz w życiu miałem erotyczny sen o innym mężczyźnie. Czy to było możliwe, żebym
przeoczył coś tak istotnego w swoim życiu, jak pokręcone preferencje seksualne?
Czego jeszcze dowiem się o sobie przez tego człowieka?
- Tom, ocknij się wreszcie, do cholery!
Podczas spotkania z jednym z
partnerów biznesowych, ojciec wyciągnął mnie na korytarz i opieprzył z góry na
dół. Nie mogłem. Naprawdę nie byłem w stanie się skupić. Na dodatek najmłodszy
z ludzi, których zabrał ze sobą nasz gość miał długawe, czarne włosy, brązowe oczy
i bardzo delikatną sylwetkę. Wydawało mi się, że to jakiś koszmar, bo przez
niego ani na chwilę nie potrafiłem zapomnieć o Billu. Tym którego znalazłem na
wpół żywego w parku pełnym bezdomnych. Tym samym, który mieszkał u mnie od kilku
miesięcy, którego chciał dostać w swoje łapska mój brat, którego obecność
krytykował mój ojciec, a który chciał mnie. Właśnie mnie – najtrudniejszego
człowieka pod słońcem. Nie mogłem zapomnieć, jak mnie całował, jak jego drobne
ciałko wtulało się we mnie przez sen, jak tuż przed tym, gdy mnie obudził…
- Nie wiem, co się z tobą dzieje,
ale tak być nie może! Rozumiesz?! Niedługo przejmujesz całą firmę! Nie możesz
być nieprzytomny na tak ważnych spotkaniach! Poza tym jesteś kompletnie
nieprzygotowany! Co ty robiłeś całą noc?!
Miałem ochotę odpowiedzieć mu
prawdę: próbowałem zasnąć, mając u boku na wpół nagie ciało faceta, który robi
mi sieczkę z mózgu. Właściwie ojciec był jedyną osobą, do której jeszcze
dawniej chodziłem po radę. Ale teraz musiałem trzymać język za zębami, zanim
osobiście dopilnuje, żeby Bill wyleciał ode mnie na bruk.
- Przepraszam. Chyba źle się czuję –
odparłem wreszcie z głupią miną. Mój rodziciel stanął jednak jak wryty i
zamilknął, wpatrując się we mnie z niedowierzaniem. O co znowu mu chodziło?
- To wszystko? – zapytał jakby
zdziwiony. Z początku nie rozumiałem, czego się spodziewał, ale dość sprawnie
to do mnie dotarło. Wrzeszczał na mnie, a ja nawet się nie zdenerwowałem. Bez
słowa protestu przyznałem się do winy. To stanowczo nie było do mnie podobne.
Tak samo jak to, że zapominam o
spotkaniach biznesowych, a w mojej głowie tłuką się jedynie myśli o tym, co
wydarzy się dalej.
- Daj mi dziesięć minut na
zorientowanie się w dokumentacji. To przecież nie pierwsze interesy z tymi
ludźmi, wiem, co robić – oznajmiłem tym razem o wiele przekorniej. Bardziej w
moim stylu.
Ojciec przeprosił ich, twierdząc, że
mam pilną rozmowę telefoniczną i zaproponował gościom coś słodkiego do kawy.
Fakty były takie, że od dłuższego czasu to ja prowadziłem rozmowy z partnerami
i klientami naszej firmy. Większość naszych dawnych kontrahentów już dawno
postanowiła oddać swoje interesy w ręce kogoś młodszego, ze świeżym spojrzeniem
na sprawę, a jemu coraz trudniej było się w tym odnaleźć. Nie miałem wątpliwości,
że gdyby nie to, mógłby zajmować swoje stanowisko jeszcze przez kilka lat.
Niemniej chwila, w której miałem go zastąpić, zbliżała się wielkimi krokami.
Musiałem wręcz zmusić się do
skupienia na tym spotkaniu. Na szczęście w krótkim czasie doszedłem do
porozumienia z naszymi gośćmi, wyciągając z tego spore korzyści dla naszej
firmy. Wiedziałem jednak, że ojciec jest zbyt dumny, by mi pogratulować.
Zerknął jedynie na mnie i wrócił do swojego gabinetu. Wcale mi się nie
spieszyło, żeby go zająć. Gdybym tylko mógł, zostałbym tam, gdzie jestem – jak
zwykle poszedłbym na łatwiznę, ale ten czas powoli się kończył. I rzecz jasna w
tym najtrudniejszym okresie musiałem mieć jeszcze inne problemy na głowie.
Wróciłem do siebie tak samo odległy,
jak jeszcze rano. Zbliżała się przerwa obiadowa, ale nawet nie chciało mi się
jeść. Wpatrywałem się tępo w monitor i nie było mowy o żadnej pracy. Jakkolwiek
mnie to irytowało, nie byłem w stanie się przestawić, a potrafiłem jedynie
odbierać zadowolenie ze wspomnienia jego dotyku. I pewnie pławiłbym się w
swojej głupocie jeszcze przez jakiś czas, gdyby ktoś nie postanowił mnie
odwiedzić.
- I jak? Wrócił do ciebie, czy
znalazł sobie lepszego właściciela? – zapytał z przekąsem Andreas, choć po jego
twarzy widziałem, że pyta poważnie. Skrzywiłem się, gdy dotarło do mnie, że on
rzeczywiście myśli poważnie o mojej znajdzie, ale ani myślałem w niczym go
uświadamiać. Miałem mu właśnie coś odpowiedzieć, gdy kolejna osoba zapukała do
drzwi.
- Proszę – rzuciłem zniecierpliwiony.
Zaraz potem do środka weszła moja asystentka. Nie byłoby w tym może nic
dziwnego, gdyby nie to, że jej policzki były mniej więcej w kolorze szkarłatu i
wpatrywała się w niewielką paczkę, którą trzymała w rękach. – Lissa? –
odezwałem się upominająco, ona jednak podeszła do biurka i postawiła na nim
zawiniątko. Niemal natychmiast dotarł do mnie zapach z jego wnętrza i choć
jeszcze przed chwilą uważałem, że nie jestem głodny, mój żołądek niemal
zajęczał z zadowolenia na myśl o przekąszeniu czegoś. – Co to jest? – zapytałem
mimo wszystko.
- Panie Kaulitz, jakiś… chłopak… -
dukała kobieta, a mi w jednej chwili przed oczyma stanęła znajoma czarnowłosa
sylwetka w komplecie z tym zadowolonym z siebie uśmiechem. Naprawdę musiałem
się powstrzymywać, żeby go nie naśladować. – Przy wejściu do budynku ochrona
zatrzymała jakiegoś chłopaka, który twierdził, że przyniósł to dla pana, ale
nie chciałam przeszkadzać, więc poszłam sama i… prosił, żeby panu przekazać, że
powinien pan to zjeść póki jest ciepłe – powiedziała wreszcie, po czym
odwróciła się na pięcie i uciekła.
Przez kilka długich chwil w moim
biurze panowała kompletna cisza. Obaj wpatrywaliśmy się w zamknięte drzwi i
choć nie miałem pojęcia, co działo się w głowie mojego brata, zastanawiałem
się, dlaczego Lissa była taka zawstydzona. Odpowiedź była oczywista: znajda.
Ale jakoś wcale mnie to nie cieszyło. Przecież miał nie zbliżać się do mojego
oficjalnego życia prywatnego i… och. Nie, wcale nie odpowiadał mi fakt, że
podobał się zarówno mojemu bratu, jak nawet asystentce, a co za tym szło pewnie
jeszcze wielu innym…
W końcu jednak wypuściłem z łoskotem
powietrze z płuc i oderwałem plecy od oparcia, żeby rozpakować zawiniątko.
Andreas wpatrywał się we mnie z niedowierzaniem i najwyraźniej byłem zadowolony
z faktu, że wreszcie utarłem mu nosa. A właściwie to nie ja tylko sam znajda.
- Żartujesz sobie? – warknął w moją
stronę, podrywając się z krzesła, na którym wcześniej siedział. – Staram się
jak mogę, a ty jesteś podłym egoistą i co?! Jeszcze przywozi ci domowe obiadki
do pracy!
Musiałem przyznać, że mój nastrój
uległ diametralnej zmianie. Na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech i gdyby
nie fakt, że to właśnie mój upierdliwy brat, pewnie zaproponowałbym mu nawet
podzielenie się posiłkiem. Tymczasem rozwinąłem sztućce z serwetki i zabrałem
się za jedzenie. Nie zauważyłem z tego wszystkiego karteczki, która była przy
talerzu. Dopadł ją jednak mój brat, który wyjątkowo paskudnie skrzywił się na
jej widok i przeczytał głośno:
- „Dziękuję za dobrą radę”.
Poważnie? Nie rozumiem tego człowieka – stwierdził w końcu, siadając z powrotem
przede mną. - Myślisz, że powinienem z nim poważnie porozmawiać? Może będę
bardziej stanowczy, jak ty? – marudził do siebie, ale akurat to ostatnie już mi
się nie spodobało. Uśmiech jakoś znikł z mojej twarzy i spojrzałem na niego
groźnie.
- Wiesz, że jeśli czegoś się dowiem
albo usłyszę jedno złe słowo na temat twojego zachowania, zabiję cię, prawda? –
zapytałem, odkładając na chwilę jedzenie. – Nie żartuję, Andy.
- Jesteś dzisiaj jakiś dziwny –
stwierdził, odkładając z niechęcią skierowany do mnie liścik na biurko. – Znasz
go dłużej ode mnie, mógłbyś mi doradzić, co powinienem zrobić.
Pchało mi się na usta „dać mu święty
spokój”, ale nim zdążyłem to powiedzieć, znów ktoś zapukał i do środka wpadła
asystentka Andreasa. W jednej chwili rzuciłem jej mordercze spojrzenie za to,
że nie poczekała, aż pozwolę jej wejść, więc odwróciła ode mnie wzrok. Nie
rozumiałem, jak on mógł współpracować z tak niewychowaną babą.
- Andy, prezes wzywa cię do siebie –
oznajmiła z głupią miną.
- Jasne, dzięki. Zaraz do niego
przyjdę – odparł, pozwalając jej odejść.
- Asystentka mówi ci po imieniu? –
mruknąłem zniesmaczony, na co on wzruszył ramionami. O dziwo nawet nie
oburzyłem się tym, że kompletnie mnie zignorowała.
- Chciałem się z nią umówić, więc na
początek zaproponowałem, żebyśmy mówili do siebie na ty i… potem jakoś
zmieniłem zdanie. Więc? Może mi też dasz jakąś złotą radę? – zapytał, wpatrując
się we mnie z nadzieją.
- Ojciec nie lubi czekać – rzuciłem
krótko, wskazując mu drzwi.
Zamierzałem wreszcie zjeść w spokoju
przywieziony mi przez znajdę obiad i wrócić do swoich wcześniejszych rozmyślań.
Olałem więc kompletnie dalsze marudzenie brata i uśmiechnąłem się lekko pod
nosem. Najwyraźniej rano udało mi się jakoś wybrnąć z tej nerwowej sytuacji,
jakkolwiek ciężko było uwierzyć mi, że sam pocałowałem znajdę.
Może powinienem chociaż spróbować
dać sobie spokój z tymi wszystkimi wątpliwościami. Może jeśli raz w życiu dam
ponieść się czemuś innemu niż złość, nie stanie się nic złego? W końcu
obiecałem Billowi, że dam mu szansę. W najgorszym wypadku po prostu będę musiał
się wycofać.
Ledwie usiedziałem za biurkiem przez
czas do końca pracy. Byłem jakoś dziwnie nakręcony na powrót do mieszkania i
przekonany, że tym razem już nic nie stanie mi na drodze. Po całym dniu miałem
naprawdę dobry nastrój, mimo którego skumulowało się we mnie tyle emocji, że w
końcu musiały wybuchnąć, ale nie obchodziło mnie to. Chciałem już wrócić.
Winda z parteru na ostatnie piętro
ciągnęła się dosłownie całą wieczność. Drzwi do mieszkania były zamknięte i
przez chwilę przyszło mi do głowy, że Bill przywiózł mi wcześniej obiad, bo
wiedział, że nie zdąży wrócić na czas, ale szybko zdałem sobie sprawę, że to
tylko moja kolejna paranoja. Po uporaniu się z zamkiem zostałem zagłuszony
przez muzykę lecącą z radia. Czarnowłosy akurat nakrywał do stołu, bujając się
przy tym do rytmu. Widocznie dobrze się bawił i nie miał pojęcia, że ktoś go
obserwuje. W pierwszej chwili nawet nie wiedziałem, że zagryzam wargi. Po
minionym wieczorze i nocy, zwyczajnie nie mogłem oderwać wzroku od jego
pośladków i to bez względu na to, jak bardzo wydawało mi się to prymitywne.
Pomyślałem wtedy jednak, że Bill z mojego snu również dał mi pewną dobrą radę: Nie powstrzymuj się dłużej. Czy
rzeczywisty znajda faktycznie tego chciał? Tylko jak, do diabła, niby miałbym
się o tym przekonać, jeśli nie spróbuję?
Zrzuciłem z siebie szybko płaszcz, a
torbę zostawiłem na podłodze. Nim jeszcze czarnowłosy zdążył zwiać mi do
kuchni, zaszedłem go od tyłu i złapałem za biodra, chowając twarz w zagłębienie
jego szyi, gdzie delikatnie go pocałowałem. W końcu zbliżenie się do niego nie
musiało wcale tak bardzo różnić się od tego, jak wygląda to między kobietą a
mężczyzną, prawda? Z początku chciał się wyrywać, ale szybko zorientował się,
kim jestem. Złapał mnie tylko za ręce, żeby móc obrócić się do mnie przodem. W
jego oczach radość mieszała się z zaskoczeniem, gdy patrzył na mnie z niedowierzaniem,
układając wciąż niepewnie dłonie na moim torsie.
- Tom, to na pewno ty? – zapytał,
przekrzykując muzykę. – Coś się stało?
- Tak – odpowiedziałem po krótkim
zastanowieniu, sięgając po pilot do wierzy, którą sprawnie uciszyłem. – Ktoś
dostarczył mi obiad, po którym nabrałem ochotę na… coś więcej – stwierdziłem,
wahając się już tylko przez moment.
Miałem nadzieję, że nasz wspólny
posiłek może jeszcze trochę poczekać. Wpiłem się w wargi znajdy, przypierając
go do fotela, za którym staliśmy. Jego dłonie niespiesznie przesunęły się z
mojego torsu na szyję, a ja czując, jak krótkie paznokcie przesuwają po moim
karku, mruknąłem z zadowolenia wprost do jego ust. Było jeszcze cudowniej niż
we śnie. Moje ciało płonęło i wcale mi to nie przeszkadzało. Kto by pomyślał,
że wystarczyło się z tym z grubsza pogodzić, żeby to wszystko przestało być tak
drażniące?
Moje dłonie same zawędrowały pod
koszulkę czarnowłosego, podsuwając ją coraz wyżej i wyżej, gdy prowadziłem nas
do sypialni. Już nie mogłem dłużej czekać. To wszystko nie mogło dziać się
tylko po to, żebym teraz dalej się powstrzymywał i chuchał na niego, jak na
jajko, które może się zbić. Zresztą nie wyglądało na to, żeby Bill zamierzał
protestować, gdy przycisnąłem go do ściany, żeby móc otworzyć na ślepo drzwi
obok. Nie liczyło się nic prócz tego, że wreszcie się odblokowałem i byłem
podekscytowany, jak jeszcze nigdy dotąd, gdy jego wargi odwzajemniały każdą
pieszczotę. Gdzieś o tył głowy obiła mi się myśl, że znajda akceptował mnie
takiego, jaki byłem – ze wszystkimi moimi uciążliwymi wadami – i chciał mnie
takiego. Och, gdyby mnie nie chciał, nie pozwoliłby na to wszystko, prawda?
Właśnie znów się nad tym
zastanawiałem, gdy oderwałem się od niego, żeby wejść do sypialni i nagle
zastygłem kompletnym bezruchu. Do moich uszu docierały jedynie nasze nierówne
oddechy, ale oczy nie mogły przestać wpatrywać się w to, co się przed nimi
znajdowało. Zamknąłem w końcu usta otwarte ze zdziwienia i zacząłem mrugać
powiekami.
Moja pierwsza myśl: Cholera. Czy ja zawsze muszę jakoś wtopić?
- Inaczej to sobie planowałeś,
prawda? – zapytałem cicho, rozglądając się po sypialni. Okna i wszystkie lampy
obite były czerwonym materiałem, nadając rozświetlonemu w tym kolorze
pomieszczeniu atmosfery intymności. Na stoliku i szafce nocnej stały świece,
poszwy na kołdrę i poduszki były zrobione z czerwonej satyny. Na pościeli
natomiast leżały ubrania, w które Bill najwyraźniej nie zdążył się przebrać, przez
to, że tak bardzo spieszyło mi się, żeby tu wrócić. Zapewne było tam wiele
innych szczegółów, które przeoczyłem, ale mimo wszystko i tak oblizałem tylko
powoli wargi, zastanawiając się, czy będzie o to zły. Ja bym się wściekł, gdyby
ktoś spaprał mi taka sprawę, a on przecież zdążył nawet przywieźć mi do firmy
obiad! – Jak to miało być, Bill? – zapytałem, patrząc już teraz w jego twarz.
Ani myślałem się od niego odsuwać, skoro mogliśmy być tak blisko siebie. –
Powiedz mi.
- Już nieważne… - wydusił z siebie
cicho, a na jego ustach błąkał się lekki uśmiech. Nie mogłem zrozumieć, jak coś
tak prostego, jak całowanie jego warg, mogło dotąd być dla mnie tak trudne.
Moja koncentracja uciekała do nich dosłownie co chwilkę.
- Powiedz – powtórzyłem, całując go
zaraz potem lekko. – Miałem wrócić jak zwykle, zjeść obiad, napić się wina i
zobaczyć cię takiego… - urwałem na chwilę. – Żałuję, że nie zobaczyłem cię w
tym stroju, ale co potem? Co byś zrobił? – zapytałem poważnie, choć bez żadnego
konkretnego celu. Chciałem wiedzieć, do czego by się posunął.
- Nie mam pojęcia – odpowiedział
wreszcie, uwieszając na powrót ręce na mojej szyi. Spojrzałem na niego
pytająco, zdziwiony brakiem dystansu, zupełnie, jakbym zapomniał, co sam przed
chwilą robiłem. – To nie tak, że wszystko zaplanowałem. Chciałem, żeby było
miło, ale zamierzałem improwizować.
- Zepsułem niespodziankę – mruknąłem
zawiedziony, na co Bill się roześmiał. Naprawdę dobrze było słyszeć jego
śmiech. I żadnej złości. Co się stało?
- Nie zdążyłem się tylko przebrać –
stwierdził rozbawiony, ciągnąc mnie za sobą w głąb sypialni. – Cała reszta może
dojść do skutku – dodał już ciszej, zamykając drzwi za swoimi plecami.
____________________________
Jak długo jestem w stanie odwlekać TEN moment? Wobec wszystkich znaków na niebie i ziemi, bardzo długo xD. Dlatego bądźcie grzeczni, moje Robaczki ;). Inaczej może już być "po ptokach" xD. Zaraz zabieram się za pisanie i rozważam opisanie tej scenki, hm?;>
zemdlałam, słabo mi
OdpowiedzUsuńa teraz, kiedy zbieram szczękę z podłogi, mogę odpowiedzieć, że... nie. nie mam po prostu słów. znów przeczytałam dwa razy i znów nie mogę odetchnąć. nawet, jak odcinek jest długi, to czyta się go tak szybko! genialne. i wcale nie spieszy do TEGO momentu, cudownie opisujesz szczegóły i odwlekasz tę chwilę, w międzyczasie doprowadzając czytelników do histerii haha! czekam czekam czekam, jesteś cudowna i niezastąpiona.
OdpowiedzUsuńps. szukam męża. powinien być jak Tom, zdecydowanie!!!
Kobieto... Jak możesz, w takim momencie kończyć? xD
OdpowiedzUsuńUwielbiam to opowiadania.. Gdy tylko zobaczyłam na fb post, że nowa notka, rzuciłam się do czytania xD
I warto było czekać na coś takiego.
Cieszy mnie cholernie to że Tomuś się jednak zmienił i nie powstrzymuje się ^^
Tak tak tak tak tak !!1 Opisz tą scenkę błagam cie na kolanach xD
Ale dobra dobra.. xD
Pozdrawiam i czekam! Bede tutaj codziennie zaglądać
KiroBilla
Jak ja cholernie mocno uwielbiam to opowiadanie... Jest idealne. Jestem tu nowa, ale czytalam wszystko od poczatku i wciagnelo mnie to niezmiernie. I oby tak dalej! jestem wierna fanka, aw. I jak moglas skonczyc w takim momencie? :< Jestes okrooooopna... tak bardzo bylam za tym, zeby cos sie miedzy nimi stalo! i zeby Andreas dostal po dupie, hahaha. nie lubie go. Ale w koncu doczekalam sie czegos wiecej miedzy nimi. <3 trzymam kciuki za wene!
OdpowiedzUsuńDoskonala.<3
Jezu, dodawaj jak najszybciej tą scenę! Jestem spragniona tego :D
OdpowiedzUsuńjestem po prostu zszokowana!!!!! Tom rzeczywiscie ma ciezki charakter ale jak widac Billowi to zupelnie nie [rzeszkadza bo oddaje sie Tomowi calkowicie. w sumie nawet juz myslalam ze Tom bedzie chcial to wszystko zakonczyc nim jeszcze na dobre sie zaczelo ale jak widac zalezy mu na czarnowlosym. w sumie nawet ta cala scenka z obiadem byla zabawna - jak i szokujaca dla samego Andreasa i Tom'a asystentki.,,,ciekawa jestem co bedzie jak Andreas sie dowie co jest miedzy tym dwoje i czy moze Bill zacznie czesciej robic Tomowi takie "niespodzianki".
OdpowiedzUsuńboze, jak ja nie moge sie doczekac kolejnej czesci. chyba nawet 200% razu mocniej niz czekalam na ta. i bardzo podoba mi sie zachowanie Toma po powrocie z pracy....moze juz nie bedzie sie tak chamowal jak wczesniej.
Tak, tak, tak, tak, tak! W kooooooooooooońcu! Czekałam na to całe 11 części, by w 12 w końcu Tom wziął się do roboty. Z niecierpliwością czekam na koleją część. ;*
OdpowiedzUsuńHistoria świetna, mam tylko jedno "ale". Czytanie tego na Twoim blogu to koszmar dla moich oczu. Nie wiem, czy to tylko moje odczucie, bo mam wadę wzroku i noszę okulary, ale tekst jest trochę niewyraźny na tym tle i zamiast skupiać się na treści, muszę się skupiać na czytaniu, a im dłużej czytam, tym bardziej bolą mnie oczy.
OdpowiedzUsuńGdybyś była w stanie ujednolicić trochę tło i nie zmieniać przy tym szablonu(sam szablon jest fajny), to byłoby naprawdę super.
Weny!
Ty chyba żartujesz! Ja już tu myślałam, że TO będzie, a Ty pytasz, czy opisywać tę scenkę?! Spróbuj nie opisać! Znajdę Cię! xD
OdpowiedzUsuńPodoba mi się to, że teraz Tom taki spragniony Billa i że myśli tylko o nim.
Jak przestali się całować, myślałam, że do mieszkania wszedł Andreas i dlatego taka chwila grozy. Uff, że nie xD
No i... czekam na TO! :P
Cooo?! Och... Czoko sadystka... ><
OdpowiedzUsuńCzoko, mam ochotę zrobić Ci nagłówek. To będzie coś ekstra! Jak tylko skończę robić go wraz z tłem strony, to Ci go podeślę na maila i dam znać :)
OdpowiedzUsuńŚwietne :> Oby po zbliżeniu Tom nie żałował i nie odsunął się od Billa
OdpowiedzUsuńUwielbiam jak kończysz rozdziały w takim momencie ....brakowało tylko, żeby Andy ich nakrył :)
OdpowiedzUsuń