środa, 3 lipca 2013

[13/22] Shelter

 Witajcie :). Powiedzmy, że dałam się namówić, chociaż tak bezczelnie nazwano mnie bezduszną xD. Czokuś się jeszcze za to zemści, nie znacie dnia ani godziny xD. Ale póki co dla Was nowy odcinek - i zanim dojdziecie do pewnego fragmentu - nie, ja wcale nie jestem wredna, ja po prostu już taka się urodziłam xD.
Moi kochani, niewyżyci czytelnicy <3, nie martwcie się, ja w sumie nie lepsza xD.

the beast - Naprawdę chcesz mi zrobić szablon? <3 Zrób go, zrób, proszę! Tom/Bill Ci w dzieciach wynagrodzi xD. Najlepiej, gdyby układ został jak jest <3.


Wasza Czokoladka ;).


Część 12.

            Przez dłuższą chwilę stałem tylko i patrzyłem. Lustrowałem jego postać kawałek po kawałku i bynajmniej nie przeszkadzało mi to, że jest ubrany. Wciąż jednak nie pojmowałem, jak do tego doszło. Czyżby tego właśnie chciał? My dwaj w jednej sypialni, z jednym łóżkiem, z jednym i tym samym celem. Za bardzo przejąłem się tym, że czarnowłosy został już kiedyś wykorzystany i nie potrafiłem pogodzić się z myślą, że naprawdę może mu na tym zależeć. Zdaje się, że byłem w tamtej chwili nieco zagubiony, ale to w żaden sposób nie zmieniało powodów, dla których się tu znaleźliśmy, ani faktu, że obaj tego chcieliśmy. Z każdą kolejną sekundą, która ciągnęła się w nieskończoność, byłem tego coraz bardziej pewien.
            - Więc od początku o to chodziło – odezwałem się wreszcie, ale najwyraźniej nie tak, jak znajda się tego spodziewał. – Od początku chodziło o to, żeby mnie uwieść, tak? Powiedz mi prawdę.
            - Co? Tom, zaczekaj. To… och, przecież…
            - Rozbierz się – przerwałem mu nakazującym tonem, czując, jak coś gorącego rozlewa się po moim podbrzuszu. Bill jednak stał jak sparaliżowany, wpatrując się we mnie niezrozumiale. Naprawdę nie sądziłem, że będę do tego zdolny, ale czy nie on sam doprowadził mnie do tego miejsca, ciągnąć niemal za nos? – Bill, koszula – upomniałem go. Wyglądał na kompletnie zmieszanego i nie miałem pojęcia, co myśli, ale odpiął dwa pierwsze guziki, żeby ściągnąć ciuch przez głowę. Biały materiał opadł na podłogę wraz z jego wzrokiem, a ja mimowolnie oblizałem wargi. Był taki piękny. Dlaczego wcześniej nie pozwalałem sobie tego zauważyć? – Spodnie – rzuciłem znów, ale on ani drgnął. Jego policzki zalały się rumieńcem i widocznie zacisnął zęby. Uśmiechnąłem się pod nosem, pożerając go spojrzeniem. – Dobrze, sam to zrobię… - mruknąłem cicho, zbliżając się do czarnowłosego.
            Dopiero wtedy podniósł na mnie pytający wzrok. Wydawał się być nieco zdegustowany moim zachowaniem, ale nie specjalnie mi to w tamtej chwili przeszkadzało. Podszedłem na tyle blisko, że czułem jego oddech na swojej twarzy. Złapałem za pasek przy jego spodniach i przyciągnąłem go do siebie, żeby niespiesznie go pocałować, co znacząco zmniejszyło jego opór. Już się nie gniewał, że byłem niemiły. Widocznie było sporo prawdy w tym, że nie potrafił być na mnie długo zły, bez względu na moje zachowanie. Nie, żebym zamierzał to wykorzystywać.
            Dłonie znajdy wsuwały się pod moją koszulę, kawałek po kawałku badając mój brzuch. Coś przewróciło mi się w żołądku, gdy zamruczał z zadowolenia. Co on ze mną zrobił? Nie potrafiłem powstrzymać uśmiechu, kiedy poczułem, jak próbuje przejąć kontrolę nad pocałunkiem. Wsunąłem wtedy dłoń w jego włosy i złapałem je mocno, żeby lekko go odciągnąć. W żadnym wypadku nie planowałem robić mu krzywdy, przesunąłem tylko wargami na jego szczękę, a potem szyję. Pierwszy raz w życiu miałem ochotę kogoś ugryźć. Albo przynajmniej zrobić mu taką malinkę, aby na jej widok ludzie nie mieli odwagi się do niego zbliżyć. Nigdy więcej.
            - Och, Tom… - dotarło do moich uszu, więc znów tylko się uśmiechnąłem, kąsając delikatnie jego skórę.
            - Jesteś strasznie niecierpliwy – stwierdziłem z przekąsem, choć doskonale wiedziałem, że to nie prawda. Jeszcze nikt nigdy nie miał do mnie takiej cierpliwości. W innym wypadku nas dwóch nie byłoby wtedy w tamtym miejscu, w takiej sytuacji. Bill jednak nie odpowiedział. Tylko jego zwinne palce właśnie rozpinały sprawnie kolejne guziki mojej koszuli.
            Obaj już bez koszul trafiliśmy wreszcie do łóżka, gdzie pozbyłem się całkiem spodni znajdy. Pożerałem go wzrokiem, gdy moje dłonie łapczywie dotykały jego drobnego ciała, a on pozwalał mi na to wszystko. Mogłem dowoli pieścić jego skórę zarówno palcami, wargami, jak i językiem, a on tylko mruczał i pojękiwał na zamianę, obejmując moją szyję lub wsuwając palce między warkocze. Nie wyobrażałem sobie nigdy, że  coś takiego może dawać aż tyle satysfakcji.
            - Pozwól mi zająć się tobą – odezwał się w pewnym momencie czarnowłosy i zaraz potem poczułem, jak jego dłoń zsuwa się w dół do moich spodni, więc natychmiast mu przerwałem.
            - Nie ma mowy – mruknąłem krótko. Tego wieczoru to ja zamierzałem dokładnie poznać każdy fragment jego ciała i nie zamierzałem komukolwiek pozwolić na przeszkadzanie mi w tym. Chciałem oswoić się z jego bliskością. Szybko jednak odnalazłem jego wargi, zmazując zaskoczenie z jego twarzy pocałunkiem. Nie potrzebowałem niczyjej pomocy, żeby zająć się nim tak, jak należy, a sam i tak byłem już podniecony tym, co robiłem. Włamywałem się więc językiem do jego ust, pieściłem delikatną skórę na szyi i ramionach. W przeciwieństwie do moich dotychczasowych partnerek Bill bynajmniej nie miał piersi, ale jego sutki były tak samo wrażliwe na każdy mój dotyk, a może nawet bardziej. Wydawało mi się, że drży od samej mojej bliskości.
            Zostawiłem po drodze kilka drobnych malinek na jego chudym brzuchu i centymetr po centymetrze zsuwałem coraz niżej jego granatowe bokserki, doskonale wiedząc, co się pod nimi kryje. W tym miejscu nieco się zestresowałem, ale to wciąż był mój znajda, którego mapę ciała zamierzałem dokładnie zapamiętać. Pozbyłem się więc ostatniego skrawka materiału, jaki na nim został i przez moment zapatrzyłem na to, co się pod nim znajdowało.
            - Tom… - najwyraźniej usiłował coś powiedzieć, ale jednym gestem dałem mu do zrozumienia, że ma być cicho. Sam podejmowałem decyzję, co chcę zrobić, a czego nie, a w żadnym wypadku nie zapowiadało się, żebym miał wziąć to do ust. Musiałem na chwilę wstać, żeby pozbyć się swoich spodni i bokserek, a po chwili siedziałem już między jego rozłożonymi udami. Przysunąłem się do niego tak, że nasze nabrzmiałe już męskości ocierały się o siebie, a z ust czarnowłosego dobiegały mnie ciche jęki. Sam zresztą też zamruczałem pod nosem, nie mogąc się przed tym powstrzymać.
            - Chcę się z tobą kochać, Bill – oznajmiłem poważnie, powodując, że znajda cały zalał się rumieńcem i jęknął coś cicho, gdy moje dłonie pieściły wewnętrzną część jego ud. – Chcesz tego?
            - Jesteś okrutny. Jak możesz zadawać takie pytania, gdy leżę przed tobą całkiem nagi? – mruknął, zerkając mi raz po raz w oczy. Ja sam uśmiechnąłem się tylko pod nosem i poruszyłem kilka razy biodrami, żebyśmy się o siebie otarli. Znajda znowu jęknął. – Musisz najpierw wziąć żel i…
            - Hola! – przerwałem mu, w jednej chwili znów zbliżając się do jego twarzy. – Ja doskonale WIEM, co mam robić – powiedziałem znacząco, po czym czarnowłosy już się nie odezwał. Zagryzł tylko wargi i spojrzał na mnie wymownie. Dosłownie przez moment się zawahałem. To prawda, że zdarzyło mi się już kiedyś uprawiać seks w ten sposób, choć nie z mężczyzną, niemniej zabrzmiało to, jakbym miał w tym nie wiadomo jaką wprawę, a z jakiegoś powodu, nie chciałem, żeby myślał o mnie jak o kimś, kto uprawiał seks z kim popadnie.
            W końcu jednak pocałowałem go krótko i sięgnąłem do szufladki przy łóżku, gdzie znajdował się ów żel. Rozlałem go sobie nieco na palce, a potem, patrząc nieco bezczelnie w twarz znajdy, sięgnąłem między jego pośladki do miejsca, gdzie najbardziej miał się nam przydać. Bill jęknął cicho, gdy tylko go tam dotknąłem. Miałem wrażenie, że jego oczy mówią: „no, dalej, zrób to wreszcie!” i zdałem sobie sprawę, że jeszcze nigdy tak bardzo nie denerwowałem się przed seksem. Było mi gorąco, a gdy niespiesznie wsuwałem pierwszy palec do jego wnętrza, cały już płonąłem na myśl, że za chwilę będę mógł zrobić to samo z czymś innym…

            Kolejnego dnia spałbym może nawet do południa, gdyby nie obudziło mnie burczenie w brzuchu. I to wcale nie w moim. Zakląłem cicho pod nosem i obróciłem się w stronę, skąd dochodził do mnie ten irytujący dźwięk. Oczywiście był to Bill. Wciąż nagi, okryty tylko do pasa kołdrą. W jednej chwili przypomniały mi się wszystkie wydarzenia z minionego wieczoru. Zrobiliśmy to trzy razy. Przed ostatnim związałem mu ręce krawatem i właśnie zdałem sobie sprawę, że zapomniałem go rozwiązać, bo leżał obok mnie z otwartymi oczyma i unieruchomionymi nadgarstkami na brzuchu. Cóż, wyglądał naprawdę smakowicie, nawet jeśli próbował zabić mnie samym spojrzeniem. W końcu najwyraźniej obaj stwierdziliśmy, że lepiej będzie tego nie komentować. Podniosłem się na łóżku, żeby oswobodzić jego ręce, a potem, nieco zażenowany, pochyliłem się nad nim i pocałowałem go lekko w przeprosiny. Wyglądało na to, że grzechy zostały mi wybaczone, ale nieco dziwnie się czułem w sytuacji, w której się znajdowaliśmy. Jednak ciemność, poczucie zbliżającej się nocy dawały mi więcej pewności, że rzeczywiście wiem, co robię. Poza tym było mi głupio, gdy widziałem dość mocno zaczerwienione ślady na nadgarstkach znajdy.
            - Zrobię śniadanie – oznajmił, podnosząc się niespiesznie z łóżka. Odnalazł swoją bieliznę i wciągnął ją na tyłek. Chwilę później zniknął mi z oczu, a ja opadłem bezsilnie na poduszki, zastanawiając się, czy naprawdę właśnie tego oczekiwałem, wracając poprzedniego dnia z pracy.
            Zaraz potem zerwałem się z łóżka, widząc, która jest godzina. Byłem już porządnie spóźniony i rozważałem dwa wyjścia z sytuacji. Olać to i nie iść dziś do firmy lub uciec po cichu z mieszkania, żeby przynajmniej do wieczora mieć wymówkę dla swojej nieobecności. Pierwszy raz w życiu byłem z facetem i nie miałem pojęcia, jak się wobec niego zachowywać. Bill jednak uprzedził mnie z decyzją, wchodząc do sypialni z cudownie pachnącym śniadaniem.
            - Odgrzałem obiad, którego wczoraj nie zjedliśmy – przyznał, stawiając tacę na pościeli. – Chyba, że spieszysz się do pracy… to pójdę coś zapakować. Masz tam mikrofalówkę?
            - Nie idę do pracy – odparłem w końcu krótko i zabrałem się za jedzenie. Wprawdzie mój żołądek nie zdążył odegrać żadnego marsza, ale  byłem diabelnie głodny. Nie mogłem zignorować tych pyszności. No i wydawało mi się, że znajdzie będzie miło, jeśli spędzę z nim trochę więcej czasu niż zazwyczaj. Przynajmniej tak właśnie zrozumiałem delikatny uśmiech, który pojawił się w tamtej chwili na jego twarzy.
            Po śniadaniu poszedłem się wykąpać i przy okazji przekazałem do firmy informację o tym, że biorę sobie wolne, po czym wyłączyłem telefon, żeby nikt nie zawracał mi głowy. Do południa po prostu siedzieliśmy w salonie przed telewizorem. A właściwie to ja siedziałem, bo czarnowłosy wyłożył się na kanapie z głową na moich nogach i drzemał. Najwyraźniej nie spało mu się za dobrze ze związanymi rękoma. Trochę dziwiłem się, że mnie nie obudził i nie kazał mi sobie tego zdjąć, ale na szczęście te nieprzyjemne ślady zniknęły, więc była szansa, że nic po nich nie zostanie.
            Kiedy Bill obudził się już na dobre, zaczął panikować, że nie przygotował nic na obiad, więc kazałem mu tylko porządnie się ubrać i ruszyliśmy na miasto. Wybrałem dla nas restaurację, zwracając uwagę na to, żebyśmy mogli czuć się tam dość swobodnie, choć potem i tak mordowałem wzrokiem każdego, kto patrzył na znajdę choćby o kilka sekund za długo. Nie, nie, nie. Był teraz mój – sam tego chciał, a ja nie lubiłem się dzielić.
            W każdym razie czarnowłosy stanowczo się rozluźnił. Chyba jeszcze nigdy nie widziałem, żeby tak swobodnie się zachowywał – nawet, gdy wychodził na miasto z moim bratem, a to sprawiało, że ja również uśmiechałem się pod nosem, gdy on wygłupiał się, jedząc lody, które kupiliśmy przy stoisku przed parkiem. Byliśmy w jednym wieku, ale czułem się trochę, jakbym miał do czynienia z dzieciakiem. Cholernie seksownym dzieciakiem. O tym, jaki błąd popełniłem, zgadzając się na spacer, zamiast usiąść spokojnie w kawiarni przekonałem się, gdy Bill zauważył, że wciąż mu się przyglądam i bezczelnie patrzył mi w twarz liżąc swojego loda. O mało nie zakrztusiłem się zbyt dużą ilością powietrza, które wciągnąłem do płuc. Zaraz potem zmrużyłem groźnie oczy, a na jego twarzy pojawiła się niewinna minka. Przysięgam, że dopiero w tamtej chwili zrozumiałem, że znajda jest wilkiem w owczej skórze.
            - Tom, ubrudziłem się – oznajmił ni z gruszki, ni z pietruszki. Przez dłuższy czas starałem się ignorować jego zachowanie, ale teraz spojrzałem na niego zdziwiony.
            - Nie wziąłem… chusteczek – wydukałem, wpatrując się w śmietankowe lody, które spływały mu właśnie po brodzie. Zatrzymaliśmy się obaj, a ja przełknąłem z trudem ślinę. Och. Serio? Nieważne, jak bardzo próbowałem, ale nie mogłem powstrzymać się przed oblizaniem warg na ten widok.
            - Ja też nie – odparł zadowolony z siebie, po czym zbliżył się do mnie niebezpiecznie. Od razu odskoczyłem dwa kroki do tyłu, rozglądając się wokół. – Nikogo tu teraz nie ma, pomóż mi – mruknął, znów się do mnie przysuwając.
            Najgorsze było to, że faktycznie wydawało się, iż w tej części parku nie kręciło się zbyt wiele osób. To było nieco przerażające, ale w końcu nachyliłem się do jego twarzy i zlizałem tę lepką słodycz z jego brody, czując jak twardnieję, gdy Bill zaczął wzdychać z zadowoleniem. Pocałował mnie zaraz potem, wpijając się łapczywie w moje usta, a potem odsunął i wygrzebał ze swojej torby chusteczki.
            Mały, irytujący, wredny…!
            - Podobno nie masz chusteczek – warknąłem w jego kierunku, gdy wycierał do czysta swoją twarz.
            - A ty podobno nie jesteś gejem – rzucił, szczerząc się w najlepsze. Pomyślałem wtedy, że widocznie trzy rundy pod rząd to za mało, żeby doprowadzić go do porządku.
            - Dość tego, wracamy do domu – zarządziłem, obracając się na pięcie w kierunku wyjścia z parku.
            - Nie! Tom, no. Pójdźmy jeszcze do kina… - poprosił, przyczepiając się do mojego ramienia. Przysięgam, że próbowałem spojrzeć na niego jak na robaka, ale te jego oczy…
            - Dobrze, już. Pójdziemy do kina, ale potem wracamy do domu – zgodziłem się wreszcie, strzepując go sobie z ręki. I nie mam pojęcia, dlaczego uśmiechałem się jak kretyn pod nosem, ale przy nim naprawdę nie potrafiłem przestać.
            W rzeczywistości wcale nie wróciliśmy tak prędko jak myślałem. Do filmu, który wybraliśmy, było jeszcze ponad pół godziny, więc wyszliśmy stamtąd, żeby pokręcić się po okolicznych sklepach. Znajda nie pozwolił mi tam wydać na siebie choćby centa więcej, ale sam kupił mnóstwo różnych rzeczy, których podobno brakowało nam w mieszkaniu. Po kinie była jeszcze kolacja w pizzerii i okrężna droga na parking, na którym zostawiłem swój samochód.
            - Mogę prowadzić do domu? – zapytał, gdy otworzyłem już drzwi kierowcy. Spojrzałem na niego dziwnie. Nikt nigdy nie prowadził mojego samochodu.
            - A umiesz prowadzić? – Skinął twierdząco głową. – A prawo jazdy gdzie masz?
            - Cóż… muszę wyrobić duplikat – stwierdził, wzruszając ramionami. – Więc mogę?
            Owszem mógłbym powiedzieć, że jeśli zatrzyma nas policja i złapią go bez dokumentu, to dostaniemy mandat, ale najwyraźniej obaj doskonale zdawaliśmy sobie sprawę, że mógłbym go zapłacić od ręki i nawet nie zauważyłbym straty w portfelu. Stał więc wciąż przede mną, czekając aż się zgodzę. Dlaczego? No, dlaczego nie potrafiłem odmówić, gdy o coś mnie prosił?

            Bill stwierdził, że nigdy dotąd nie prowadził takiego samochodu, więc pozwoliłem mu trochę pojeździć po mieście, zanim zawróciliśmy do mieszkania. Dopiero po tym, jak przekroczył jego próg, uspokoił się i znów był tym samym znajdą, co wcześniej. Zrobił dla nas po kubku gorącej czekolady z bitą śmietaną, po której wypiciu zniknął mi w łazience. Wszedłem do niej zaraz po nim. Zamierzałem zresztą wziąć tylko szybki prysznic i się położyć – dla mnie to był naprawdę pokręcony dzień i byłem zmęczony. Zdziwiło mnie raczej to, że po wejściu do sypialni czarnowłosy sam już przysypiał, otulony moją kołdrą. Położyłem się przy nim i przez dłuższą chwilę tylko się przyglądałem, licząc na to, że zaraz sam zwróci uwagę na to, że jestem obok niego, ale nic z tego. Nie wiedziałem, jakim cudem wieczór wcześniej byłem w stanie wyrabiać z nim takie rzeczy, ale tym razem musiałem trochę się z sobą pomęczyć, żeby wreszcie przyciągnąć go do siebie i pocałować. Nie trwało to jednak zbyt długo, bo gdy tylko moja dłoń zsunęła się na jego biodro, dostałem po łapach.
            - Nie rusz – mruknął cicho, po czym wtulił się we mnie, układając wygodnie na poduszce.
            - Jakie znowu „nie rusz”?! – rzuciłem wkurzony, sprawiając, że Bill odsunął się nieco, żeby spojrzeć mi w twarz. Ja też byłem zmęczony, ale to on przecież podpuszczał mnie przez cały boży dzień!
            - Jestem padnięty – poskarżył się – i obolały jeszcze po wczoraj, więc ani mi się waż, Tom – oznajmił, po czym wpił się na krótką chwilę w moje wargi i obrócił do mnie plecami. Ja natomiast wpatrywałem się w niego nie tyle ze zdziwieniem, co z niedowierzaniem. Co ta cholerna znajda sobie wyobrażała?! Maltretował mnie przez cały dzień, a na koniec odmawia? I to jeszcze takim tonem?! Czy on postradał zmysły? Naprawdę chciał, żebym się wściekł i kazał mu spać na kanapie?! – Dobrej nocy. I dziękuję za dzisiaj, to był naprawdę cudowny dzień.
            Mały, wredny, podstępny… pierwszy na tym świecie człowiek, który naprawdę potrafił sobie ze mną poradzić i owinąć mnie wokół palca. Kompletnie bezradny położyłem się w końcu za nim, przylgnąłem do jego pleców i z niezadowolonym westchnieniem zamknąłem oczy.

            - Dobranoc.
_______________________________________________
Prawda, że całkiem zgrabnie wyszło? xD Teraz tylko muszę dobrze zastanowić się nad ciągiem dalszym ;3.
Pamiętajcie, nie znacie dnia ani godziny ;>

14 komentarzy:

  1. O nie, jak moglas! :<
    Tyle żem czekała na ten rozdział a ty żeś perfidnie nie opisała tej scenki ! Nienawidze cie noooo :<
    A tak pozatym to rozdział boski :D

    OdpowiedzUsuń
  2. To było cudowne, a końcówka przemyślana.. Znajda w końcu pokazuje swój charakterek. PISZ I BEZ OPIERDALANIA MI SIĘ TAM! :-D

    OdpowiedzUsuń
  3. zabrakło mi tchu po raz kolejny, uwielbiam sposób, w jaki piszesz! genialnie! i cieszę się, że TEN moment nie był tak dokładnie opisywany. wyszedłby z tego bardziej pornol, a dzięki temu, co zrobiłaś, wszystko owiane było magią i niewiedzą, każdy może sobie sam interpretować i wyobrażać, co tam się mogło wydarzyć ;) świetnie, gratulacje! i zakończenie genialne. podziwiam Cię za pomysł i za doskonałość wykonania!

    PS. zrobię szablon, jestem już w trakcie projektu! rozumiem, że muszą to być dwa pliki - plik nagłówka i plik tła, tak? jeśli tak, to może jeszcze dziś dostaniesz gotowy szablon!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się - nagłówek i tło :)Cieszę się, że odcinek się podobał ^^ Też nie przepadam za pornolami w opowiadaniach xD

      Usuń
    2. Wysłane, sprawdź pocztę!

      Usuń
  4. wow, no to mnie poprostu zaskoczylo. Tom byl dla niego taki czuly ze az nie moge, ale w koncu przelamal sie i "posiadl" swoja znajde...AZ 3 RAZY hahahha
    i pomyslec ze taki cudowny dzien jak oni mieli, ja pomyslalam o tym ze Andreas mogl ich gdzies raczej zobaczyc. oj, zdziwi sie chlopak, zdziwi jak sie dowie co jego braciszek zrobil...w szczegolnosci ze czarnowlosy w stosunku do Toma ni jest wcale obojetny jak do Andiego haha
    ah, Czeko. ja juz z nieciepliwoscia czekam na kolejna czesc.

    OdpowiedzUsuń
  5. Menda. Tylko tak mogę Cię teraz nazwać xD Jak mogłaś nam to zrobić? :(
    Hm... Coś czuję, że Bill będzie wykorzystywał tę słabość Toma. Ciekawe, jak długo Tom mu na to pozwoli...

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne :3 Ehhh, znając ciebie pewnie coś zepsujesz :P Ale puki co cieszę się, że do Toma w końcu dotarło, jak cholernie podoba mu się jego znajda xD

    OdpowiedzUsuń
  7. Bill bedzie oszustem ktory naciagal juz nie raz bogatych facetow na kase :D

    OdpowiedzUsuń
  8. Być może nie komentuję każdego odcinka Twoich opowiadań ale każdy śledzę z niemniej wielką ekscytacją! ;> Podziwiam za umiejętność pisania i pomysły jakich większości brakuje. I oczywiście życzę weny bo nie mogę doczekać się kolejnej części. ;o
    P.S. Nie wiem jak inni ja czekam wciąż na LET IT FLY!!! :-D

    OdpowiedzUsuń
  9. Ech, to znowu ja :) Trochę mnie tu nie było... Ich bin wie du. - ich bin wie du! :D Nie zawsze piszę, ale zawsze jestem ;)
    Dziękuję za wspomnienie o mnie w wątku i super notki <3 Czekamy na ciąg dalszy. I tak - jesteś bezduszna jak cholera! :D
    Muszę nadrobić zaległości w let it fly... Już zapomniałam normalnie o czym to było T^T
    Buziaki
    Justyna

    OdpowiedzUsuń
  10. Kiedy następny rozdział?? :)

    OdpowiedzUsuń

Zapraszam do podzielenia się wrażeniami! :)
Każdą Waszą opinię możecie uznać za ciasteczko pochłaniane przez moją wenę! ^^